Z serca Polski nr 8/17

Wokół jednego listu

2017.07.10 15:15 , aktualizacja: 2017.07.11 09:52

Autor: Jarosław Wałaszyk/Muzueum Pozytywizmu w Gołotczyźnie, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka

  • Maria z d. Żydowo Świętochowska Fot. arch. Muzeum...
  • Aleksander Świętochowski Fot. arch. Muzeum...
  • Rękopis listu Marii Świętochowskiej Fot. arch. Muzeum...

W zbiorach Muzeum Pozytywizmu w Gołotczyźnie znajduje się list pisany ręką żony Aleksandra Świętochowskiego – Marii. Odnajdziemy w nim żal i niepokój osoby zniechęconej i załamanej poczynaniami władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wobec pamiątek po Pośle Prawdy.

Z warszawskim pozytywizmem nierozerwalnie wiąże się nazwisko Aleksandra Świętochowskiego – to właśnie on był twórcą pojęcia „praca u podstaw”, autorem przełomowego manifestu „My i wy”, który ukazał się w 1871 r. na łamach „Przeglądu Tygodniowego”. O ogromnej świadomości społecznej, intelekcie i wizjonerstwie niech świadczy fakt, że jego autor miał wówczas tylko 22 lata! Dekadę później powołał do życia tygodnik „Prawda”, w którym publikował swoje felietony w cyklu „Liberum Veto”. Był również autorem wielu książek – sławę przyniosła mu „Historia chłopów polskich”.

Wiek to tylko liczby na papierze

Aleksander Świętochowski zaangażowany był również w działalność społeczno-oświatową. Jego największą chlubą były szkoły w Gołotczyźnie, stworzone razem ze współpracownicą Aleksandrą Bąkowską: gospodarstwa domowego dla dziewcząt (1909 r.) i rolnicza dla chłopców (1912 r.). Jedną z ich uczennic była Maria Żydowo z Gostynina. Świętochowski tak wspomina ich spotkanie: „Kiedy
ją poznałem przed 13 laty jako praktykantkę szkoły rolniczej w Gołotczyźnie, była to panienka 18-letnia, drobna, kształtna, ładna blondynka z bardzo prawidłowymi rysami, o twarzy miłej, łagodnej, lekko uśmiechniętej”. Zainteresowanie mentora uczennicą dostrzegli inni opiekunowie – Maria musiała opuścić Gołotczyznę. Wobec znajomych i rodziny Świętochowski starał się zachować pozory opiekuna dziewczyny, dlatego uzyskał dla niej stypendium i wysłał do podwołomińskich Lipin na naukę ogrodnictwa. Jednak rozłąka nie trwała długo: we wrześniu 1922 r. zamieszkali – już oficjalnie – razem w Warszawie. On miał 73 lata, ona – 20.

„Zrozumieć miłość młodej panienki do siedemdziesięcio-, osiemdziesięcioletniego starca – trudno. Toteż pod wpływem tej wątpliwości starałem się zbadać, czy uczucie Maryli dla mnie nie jest jej złudzeniem, wdzięcznością lub szacunkiem przerobionym na miłość? Setki spostrzeżeń, badań, doświadczeń przekonały mnie, że ona istotnie i faktycznie kocha mnie jak kobieta umiłowanego mężczyznę” – pisał w pamiętnikach.

„W sierpniu 1932 r., po 35 latach separacji małżeńskiej, Świętochowski owdowiał. W trzy tygodnie później zawarł związek małżeński z Marią Żydowo. W ten sposób zalegalizował dziesięcioletnie z nią pożycie”. Jesienią 1937 r. przeprowadzili się do nowego domu – willi „Alma”, nazwanej od pierwszych liter imion małżonków. Pół roku później Aleksander zmarł, miał 89 lat.

Ocalone od zatracenia

Prof. Janina Kulczycka-Saloni, historyk literatury polskiej i badaczka epoki pozytywizmu, napisała kiedyś: „Literatura polska niewielu zna twórców, których nazwiska, tak jak nazwisko Aleksandra Świętochowskiego, przetrwały w świadomości zbiorowej jedynie jako pusty dźwięk, niekojarzący się z żadnym utworem, z żadną postacią literacką”.

Mało brakowało, a równie niewiele spuścizny materialnej pozostałoby dla potomnych niezwykłego intelektualisty. To, co się zachowało zawdzięczamy w głównej mierze działaniom drugiej żony pozytywisty – Marii. Po śmierci męża w 1938 r. utrzymała wystrój gabinetu i udostępniała go odwiedzającym. W czasie okupacji oddała okolicznym mieszkańcom na przechowanie pamiątki po nim, słusznie bojąc się o ich los. Po II wojnie światowej ludzie zwrócili prawie wszystko. W nowej rzeczywistości wydawało się, że postać Posła Prawdy znajdzie należny szacunek, przecież sławił lud chłopski i zawsze bronił ubogich i słabych. Dom, w którym mieszkał do śmierci, okazał się zbyt duży dla Marii – dokwaterowano do niej przybyłych, a ci nie bardzo chcieli czcić pamięć pozytywisty. Gabinet, nadal udostępniany widzom, stał się też łatwym łupem dla złodziei. Świętochowska próbowała zainteresować ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki pamiątkami po zacnym mężu, ale odpowiedzi tej instytucji były bardzo przykre „(…) uprzejmie komunikuję, że Ministerstwo Kultury i Sztuki nie przewiduje przejęcia domu Aleksandra Świętochowskiego pod bezpośredni nadzór Centralnego Zarządu Muzeów (…). Odnośnie zabezpieczenia mienia ruchomego, pozostałego po Świętochowskim, Ministerstwo Kultury i Sztuki uważa, że w wypadku naruszenia i niszczenia mienia należy zwracać się bezpośrednio o interwencję do miejscowego Posterunku M.O. lub Prezydium G.R.N. w Sońsku...”.

Przerażona obrotem sprawy i zupełną bezradnością wobec jawnych kradzieży, szukała innych dróg pomocy. W liście z 1952 r. skarży się: „(…) skradziono z zamkniętych szuflad biurka Świętochowskiego różne drobne pamiątki po zmarłym, zawiadomiłam o tym Wojewódzką Prokuraturę, a ta sprawę przekazała do Prokuratury Powiatowej w Ciechanowie, która zawiadomiła mnie, że mogę jedynie w trybie procesu cywilnego dochodzić odszkodowania. Jakby przypieczętowaniem mojego bolesnego przeświadczenia, że Świętochowski w Polsce Ludowej nie ma miejsca, przyszło polecenie usunięcia fotografii Świętochowskiego i Aleksandry Bąkowskiej (założycielki szkół rolniczych w Gołotczyźnie) z sal tychże szkół. Na czyje zarządzenie, nie wiem. Mogę tylko się domyślać, że dyrekcja szkół w Gołotczyźnie musiała dostać polecenie od kogoś z Wydziału Oświaty Rolniczej przy Ministerstwie Rolnictwa. Jest to wszystko bardzo smutne, a jednak nie beznadziejne, bo przyjdzie jednak czas, kiedy nasze społeczeństwo zacznie doceniać »Posła Prawdy«... Za sto lat na pewno to nastąpi... Mamy czas – możemy poczekać”.

Sprawą zainteresował się pisarz Marian Brandys i w efekcie opiekę nad spuścizną przejęło Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowskiej. Doprowadziło to do utworzenia Muzeum Pozytywizmu w Gołotczyźnie, w którym do dziś możemy oglądać m.in. bezcenne rękopisy, korespondencję czy przedmioty codziennego użytku należące do Wielkiego Polaka.

 

 

„Chyba najwybitniejszy polski publicysta, może Prus mu dorównywał, ale nie jestem pewien. (…) historyk, który przełamał ostatecznie (…) pseudoromantyczny sposób widzenia historii naszego kraju. Ten cierpiętniczy, tę wizję Polski wspaniałej, którą różne gady z zewnątrz złośliwie szarpały i zagryzły na śmierć. Szukał powodów upadku Polski w Polsce, wewnątrz, w jej ustroju, z resztą co było wówczas w modzie, zwłaszcza u pozytywistów, w ustroju tzw. demokracji szlacheckiej i jego późniejszych zwyrodnieniach. Świetne pióro. Postać jak na grunt Polski, nawet w XIX w., dziwna. On jest twórcą pojęcia „praca u podstaw”, rewolucji od wewnątrz, całkowitej przebudowy społeczeństwa (…)”. Prof. Marek Urbański, audycja „Piękny i bestia” pod red. Arkadiusza Ekierta, Polskie Radio program IV

 

Liczba wyświetleń: 446

powrót