Z serca Polski nr 4/17

Samorządowcy zwierają szyki

2017.04.11 13:20 , aktualizacja: 2017.06.13 09:59
Autor: Iwona Dybowska, Wprowadzenie: Iwona Dybowska
zdjęcie paragrafu fot. arch. Studio 2000

Po cichu, bez konsultacji, bezprawnie… Partia rządząca przejmuje, co się da – fundusze, instytucje, to co działa, co się sprawdziło i od lat kojarzy się z sukcesem polskiej samorządności. Stopniowo ogranicza samodzielność, centralizuje zadania, rzuca podejrzenia, dyskredytując dorobek lokalnych wspólnot. Czy w polskim „państwie prawa” jest jeszcze miejsce na konstytucyjne wartości?

 

Dlaczego długoletnie doświadczenie w przypadku posłów i senatorów jest wartością, a w przypadku samorządowców wadą? Pytam Pana, jako posła siedmiu kadencji. Jeśli uzasadnieniem takiego działania ma być otwarcie (…) na nowych ludzi, zróbmy to samo w sejmie i senacie.

z listu prezesa Ruchu Obrony Polskiej Samorządności Adama Struzika do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

 

Skala problemu

Centralizacja postępuje. Nigdy nie było tak wzmożonej aktywności rządu w kierunku zmian w organizacji samorządu w naszym kraju. A od wprowadzenia w wolnej Polsce ustawy o samorządzie terytorialnym minęło już 27 lat. Kompetencje władzy centralnej stale się wzmacniają, choć – ze względu na tryb podejmowanych decyzji – nie do końca zdajemy sobie sprawę z rozmachu tych działań. Warto przeanalizować wprowadzane zmiany. Te, które już zaszły i te, które coraz wyraźniej rysują się na horyzoncie. Jakie koszty poniosły już samorządy?

  • Rządowe stacje kontroli pojazdów – zapłacimy więcej, a za spóźniony przegląd – podwójnie! Nowe przepisy (Prawo o ruchu drogowym) odbierają starostom nadzór nad stacjami kontroli pojazdów i przekazują go w ręce Transportu Dozoru Technicznego. Stawka podstawowa za badanie samochodu osobowego ma wynieść 126 zł (dziś to 99 zł), a za spóźniony przegląd – np. jeśli badanie ważne jest do środy, a robimy je we czwartek – zapłacimy już 252 zł. Co więcej, w takiej sytuacji konieczne będzie udanie się do specjalnej „wojewódzkiej” stacji działającej pod nadzorem TDT, przy czym pojazd niedopuszczony do ruchu, na własny koszt transportujemy np. na lawecie. Podwyżki mają wejść w życie jeszcze w tym roku, a pozostałe zmiany obowiązywać będą od maja 2018 r.
  • Prezesów regionalnych izb obrachunkowych (RIO) wybierze rząd – mamy 16 regionalnych izb obrachunkowych. Ich zadaniem jest kontrola finansów powiatów, gmin i województw, realizacji uchwał budżetowych, legalności wydatków. Zarządzają nimi prezesi wybierani na sześcioletnią kadencję w konkursie organizowanym przez kolegium RIO. Ideą dotychczas obowiązującej ustawy o RIO było stworzenie instytucji zawieszonej między rządem a samorządem, obiektywnej i bezstronnej. Już tak nie będzie. Regionalne izby obrachunkowe stracą samodzielność. Nowelizacja idzie w kierunku podporządkowania RIO premierowi, który będzie ogłaszał konkursy na prezesów w regionach (zmiana ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych). To kolejna forma kontroli samorządów.
  • Środki OSP dzielone przez PSP – nowelizacji zakłada, że pieniądze OSP, pochodzące z obowiązkowego ubezpieczenia od ognia, będzie rozdzielać Komendant Państwowej Straży Pożarnej, a nie jak dotąd zarząd główny OSP. Ściślej, komendant PSP opracuje szczegóły podziału dotacji i następnie przedstawi je ministrowi do zatwierdzenia. MSWiA twierdzi, że ma to służyć bardziej racjonalnemu podziałowi środków na OSP. Jak jednak mówić o rozsądku, kiedy minister „zatwierdza” przyznane środki w przypadku miejscowości/gmin, o których istnieniu prawdopodobnie nawet nie słyszał?
  • Wojewódzki konserwator zabytków pod kontrolą ministra – konserwator będzie powoływany przez wojewodę, wyłącznie na wniosek generalnego konserwatora zabytków. Ten podlega ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego. Nowelizację ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami Rada Ministrów przyjęła 28 lutego br. Czym umotywowano zmiany? Minister musi mieć większy wpływ na dobór osób, którym powierza się zadania związane z ochroną zabytków. Ale czy minister z Warszawy wie lepiej, co należy chronić, powiedzmy w Słupsku?
  • Kuratorzy oświaty – za ich pośrednictwem zwiększa się wpływ rządu na kształtowanie polityki edukacyjnej na szczeblach lokalnych. Kuratorów i wicekuratorów oświaty powołuje i odwołuje minister edukacji (nowelizacja ustawy z grudnia 2015 r.). Kurator m.in. uzgadnia zmiany, jakie należy wprowadzać w związku z reformą edukacji (wcześniej nie miał większego wpływu na decyzje samorządów), ocenia pracę dyrektora szkoły, a w komisjach konkursowych (konkursy na dyrektorów szkół) zasiada tyle samo przedstawicieli kuratorium, co samorządu.
  • Nadzór nad ośrodkami doradztwa rolniczego (ODR) – stały się one państwowymi, a nie wojewódzkimi osobami prawnymi. Nadzór nad ODR-ami przejęło Ministerstwo Rolnictwa, minister ma nadawać statuty i powoływać dyrektorów. Ośrodki dobrze funkcjonowały pod samorządami. Skąd więc pomysł na „naprawę”? Tydzień po przejęciu przez resort ośrodków doradztwa rolniczego marszałkowie otrzymali pismo, w którym minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel zwraca się z „uprzejmą prośbą o przekazanie akt osobowych dyrektorów i/lub zastępców dyrektorów wojewódzkich ośrodków doradztwa rolniczego. (…)”. Jednocześnie uprzejmie prosi o przekazanie informacji, czy dyrektorzy i zastępcy dyrektorów wykonują mandat radnego”. Chodziło nie o rolników, a o zmianę szefów jednostek.
  • Gminy nie zdecydują o odbiorze odpadów na ich terenie – nowe zasady segregacji wymuszają kupno nowych kubłów na śmieci w całym kraju (w czterech kolorach). Zmiany – wprowadzone rozporządzeniem ministra środowiska z 29 grudnia 2016 r. – wejdą w życie od lipca br.
  • Specjalne strefy ekonomiczne (SSE) pod rządowym nadzorem – to bezceremonialny „skok na kasę”. Prezes rady ministrów zyskał specjalne uprawnienia. W drodze wydanego przez niego rozporządzenia, spółki zarządzające specjalną strefą ekonomiczną mogą być uznane za spółki o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa, a wykonywanie uprawnień przysługujących skarbowi państwa będzie podlegało szczególnemu nadzorowi prezesa rady ministrów.
  • Samorządy a inwestycje w ochronie zdrowia – te kompetencje zastrzeżono dla wojewodów, którzy – poprzez finanse – mogą kreować politykę zdrowotną (ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw).
  • Inwestycje sportowe w rękach rządu – to Ministerstwo Sportu będzie decydować, jakie inwestycje powstaną w gminach i miastach. Dotychczasowy system, funkcjonujący w ramach Programu rozwoju regionalnej infrastruktury sportowej, świetnie prosperował i zaowocował powstaniem licznych obiektów sportowych w niewielkich nawet miejscowościach. Teraz – ze względu na „nieefektywność” – zastąpiono go programami realizowanymi przez ministerstwo. Środki przyznawane będą bez podziału na województwa. Pozostaje mieć nadzieję, że ministerstwo wnikliwie przeanalizuje mapę potrzeb nie tylko dużych miast i ośrodków…
  • Starosta nie powoła powiatowego inspektora sanitarnego – zmiany w ustawie o Państwowej Inspekcji Sanitarnej przewidują ustanowienie państwowego wojewódzkiego i państwowego powiatowego inspektora sanitarnego organem niezespolonej administracji rządowej.
  • Likwidacja powiatowych inspektoratów budowlanych – w ich miejsce powstaną okręgowe inspektoraty jako element administracji rządowej niezespolonej (tak wynika z projektu Kodeksu urbanistyczno-budowlanego opracowanego przez Ministerstwo Infrastruktury).
  • Zarządzanie funduszami ochrony środowiska w rękach administracji rządowej – to kolejny przykład instytucji, które ze względu na rentowność, stały się łakomym kąskiem dla rządu. Nowelizacja ustawy sprowadza się do wymiany personalnej w radach nadzorczych i zarządach. Sejmiki wojewódzkie zachowują obowiązki, ale tracą prawo głosu. Liczącą pięć osób radę nadzorczą wyznacza wojewoda.
  • Nowe prawo wodne – tracą lokalne budżety. Projekt ustawy powołuje do życia Przedsiębiorstwo Państwowe „Wody Polskie”. Dotychczasowe uprawnienia związane m.in. z wydawaniem pozwoleń wodnoprawnych przejdą z samorządów (głównie powiatów) do administracji rządowej.
  • Powołanie Polskiej Służby Geologicznej – topnieją dochody powiatów i gmin. Wpływy z opłat eksploatacyjnych dotyczących złóż i kopalin nie trafią już do lokalnych budżetów. Gminy stracą też dochody za działalność rozpoznawczą złóż, wydobywanie czy magazynowanie surowców i odpadów.
  • Wojewódzkie Rady Dialogu Społecznego (WRDS) u wojewody. Teraz rząd będzie tworzył rady i nadzorował ich funkcjonowanie. Biorąc pod uwagę kompetencje WRDS – opiniowanie programów, projektów strategii i rozwoju województwa czy rozpatrywanie spraw o zasięgu wojewódzkim – to kolejne narzędzie kontroli samorządów i forma ingerencji w ich suwerenność decyzyjną.
  • W rękach rządu: powiatowe urzędy pracy, wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego, poradnie psychologiczno-pedagogiczne – te zmiany, choć zapowiadane, nie są jeszcze poparte projektami ustaw.

 

(…) apelujemy do władz Rzeczypospolitej, aby zmieniły styl (…) zarządzania zmianami ustrojowymi w samorządzie terytorialnym. (…) Należy zerwać z niedobrą praktyką, że najważniejsze sprawy są przeprowadzane w trybie inicjatywy grupy posłów partii rządzącej. (…) Oczekujemy, że sprawy dotyczące poszczególnych samorządów będą konsultowane i uzgadniane z samymi zainteresowanymi, zgodnie z zasadą: nic o nas bez nas. Jesteśmy przekonani, że powrót do partnerskich relacji między władzami centralnymi i samorządami jest zgodny z polskim interesem narodowym i oczekiwaniami obywateli naszego państwa.

Apel prezydentów głównych miast Polski (Unia Metropolii Polskich) do Marszałka Sejmu RP, Marszałka Senatu i Prezes Rady Ministrów o opanowanie chaosu przy projektowaniu zmian ustrojowych w samorządzie terytorialnym

 

 

Centralizacja WFOŚiGW – analiza specjalistów

W państwie prawa kwestia zgodności ustaw z Konstytucją RP powinna być absolutnym priorytetem. Konstytucjonaliści, którzy na zlecenie Biura Analiz Sejmowych przygotowali opinie na temat zgodności z Konstytucją RP poselskiego projektu zmian ustawy Prawo ochrony środowiska – druk nr 1127[1], są zgodni, że propozycje rządu:

  • stoją w sprzeczności z ideą decentralizacji władzy publicznej ustanowioną w art. 15 ust. 1 Konstytucji RP,
  • łamią zasadę uczestniczenia samorządu terytorialnego w sprawowaniu władzy publicznej, zapisaną w art. 16 ust. 2 Konstytucji RP, istotnie naruszają samodzielność ustrojową samorządu terytorialnego, gwarantowaną przez art. 165 Konstytucji RP.

Tak głęboka ingerencja organów rządowych w działalność funduszy ochrony środowiska łamie ich samorządowy status, odbiera samodzielność jako samorządowych osób prawnych, a także godzi w ustrojową niezależność samorządu województwa od administracji rządowej. Jak podkreśla prof. dr hab. Marek Chmaj „Odebranie samorządowi województwa wpływu na powoływanie członków rad nadzorczych i zarządów funduszy wojewódzkich w sposób wyraźny ogranicza dysponowanie środkami finansowymi przeznaczonymi na ochronę przyrody w województwie. Po wprowadzeniu w życie zmian proponowanych w projekcie, samorząd województwa utraci jakikolwiek wpływ na wydatkowanie wspomnianych środków na rzecz organów centralnych”.

Pomysłodawcom bardzo zależy na czasie i uniknięciu konsultacji społecznych. Nowelizacja skupia się de facto na wymianie personalnej w radach nadzorczych i zarządach. Obowiązki natomiast – windykacja opłat czy kontrola naliczeń – pozostają po stronie marszałków. Tryb poselski projektu ustawy wykluczył udział szerokiego kręgu partnerów samorządowych i społecznych.

 

Patrząc na wyniki kilku ostatnich wyborów samorządowych, widać, że Obywatele nie potrzebują odgórnie ustanowionego prawa do zmiany na stanowisku wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. Jeśli dotychczasowy gospodarz nie sprawdził się lub nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, nie może liczyć na kolejną kadencję. Pozwólmy więc wyborcom na samodzielne podejmowanie decyzji.

Stanowisko samorządowców biorących udział w konferencji „Zrównoważony rozwój społeczno-gospodarczy jednostek samorządu terytorialnego”, Otrębusy, 15 marca br.

 

Czarne chmury nad rynkiem pracy

Jeszcze nie przebrzmiały echa informacji o rekordowo niskim bezrobociu w Polsce, a już słyszymy o pomysłach na „usprawnienie” systemu poprzez lepsze sterowanie. Ministerstwo zapowiada reformy w funkcjonowaniu powiatowych i wojewódzkich urzędów pracy, poprzez włączenie tych podmiotów do administracji rządowej. Transformacja, zwłaszcza w sytuacji, która nie wymaga interwencji, grozi paraliżem służby zatrudnienia. To może spowodować wstrzymanie wsparcia ze strony przedsiębiorców zatrudniających bezrobotnych, ale też utratę pracy przez fachowców, którzy są tam zatrudniani – ostrzegają eksperci z organizacji pracodawców.

„Działalność urzędów pracy, wchodzących w skład struktur samorządowych, w istotny sposób wspiera prowadzenie przez samorządy nie tylko polityki gospodarczej, ale także społecznej i edukacyjnej. Ma to szczególne znaczenie w kontekście aktywności samorządów w pozyskiwaniu inwestorów, we wspieraniu tworzenia nowych miejsc pracy oraz rozwoju kompetencji kadr na potrzeby lokalnej gospodarki”. Brak jest jakiegokolwiek uzasadnienia merytorycznego dla propozycji przeniesienia zadań do administracji rządowej. Dotychczasowe wyniki i oceny potwierdzają przecież, że funkcjonowanie urzędów pracy w strukturach samorządowych elastycznie odpowiada wyzwaniom rynku.

Pod znakiem zapytania stają też kwestie finansowe. Reforma wiąże się z wysokim ryzykiem utraty istotnej części funduszy europejskich. Konieczna byłaby renegocjacja Umowy Partnerstwa. To spowolniłoby tempo wydatkowania środków. Konsekwencją zmian zapisów umowy o dofinansowanie projektów lub formy porozumienia pomiędzy WUP i PUP może być też niewydatkowanie części środków finansowych prefinansowanych z Funduszu Pracy (a tym samym niewykorzystanie części alokacji środków EFS). Słowem: przez centralizację nie tylko zwolnimy, ale też zaryzykujemy bezpowrotną utratę części unijnych środków.

 

Niebagatelne znaczenie ma nie tylko sama zmiana, ale też proces jej wprowadzania. Nie powinno się budować ustroju samorządowego metodą nagłych niekonsultowanych szeroko nowelizacji, w stylu „nocnej zmiany”. Reguły gry wyborczej należy zmieniać ostrożnie i w długim horyzoncie czasowym – najlepiej, żeby zmiany uchwalane przez parlament zaczynały obowiązywać co najmniej po upływie pełnej kadencji. Po ponad 25 latach transformacji stać nas na ustrojową cierpliwość. Takie podejście usuwałoby również wątpliwości, że manipulowanie regułami wyborów jest motywowane tylko i wyłącznie doraźnym interesem rządzących.

prof. Paweł Swianiewicz, dr Adam Gendźwiłł, analiza „Czy potrzebujemy ograniczenia liczby kadencji w samorządzie”, Warszawa, styczeń br.

 

Wspólnie o rozwoju…

Na podejmowane pośpiesznie decyzje rządu nie godzą się środowiska samorządowe. Najgorętsze tematy analizowało ponad 200 wójtów, burmistrzów, starostów oraz prezydentów miast z Mazowsza podczas konferencji „Zrównoważony rozwój społeczno-gospodarczy jednostek samorządu terytorialnego”. Rozmawiano o znaczeniu lokalnej aktywności, ale też propozycji wprowadzenia dwukadencyjności w samorządach, stałym ograniczeniu kompetencji samorządów lokalnych oraz poselskim projekcie ustawy metropolitalnej.

Spotkanie stało się okazją do zaprezentowania wyników rankingu zrównoważonego rozwoju jst. Ideą projektu jest opracowanie podstaw monitorowania postępu społeczno-ekonomicznego w gminach i regionach. Badania prowadzone są od wielu lat, a ich wyniki mają pomagać w zarządzaniu i podejmowaniu decyzji o alokacji środków z funduszy strukturalnych. Autorem rankingu jest prof. Eugeniusz Sobczak. Z jego inicjatywy samorządy oceniane są za pomocą 15 różnych zmiennych, które określają najważniejsze obszary rozwoju gospodarczego, społecznego i ochrony środowiska. To m.in. wydatki majątkowe i inwestycyjne, procent dochodów własnych, liczba osób pracujących i bezrobotnych czy podmiotów gospodarczych na 1000 mieszkańców. Ci, którzy zajęli czołowe miejsca na Mazowszu, podzielili się dobrymi praktykami – według rankingu najlepiej rozwinięte i najbardziej gospodarne gminy w naszym regionie to Lesznowola (gmina wiejska), Ożarów Mazowiecki (gmina miejsko-wiejska) i Warszawa (gmina miejska).

 

Przez samorząd lokalny rozumie się prawo i rzeczywistą zdolność wspólnot lokalnych do regulowania i zarządzania, w ramach prawa, na ich własną odpowiedzialność i na rzecz ich ludności, istotną częścią spraw publicznych. To prawo jest pełnione przez rady lub zgromadzenia złożone z członków, wybranych w głosowaniu wolnym, tajnym, równym, bezpośrednim i powszechnym i mogące zarządzać organami wykonawczymi, które przed nimi odpowiadają (…)”.

Europejska Karta Samorządu Terytorialnego (art. 3, Pojęcie samorządu lokalnego)

 

…i samorządności

Spotkanie tak licznego grona mazowieckich liderów dało szansę, by na ogólnowojewódzkim forum poruszyć kwestię agresywnego zawłaszczania samorządowych kompetencji. Zebrani odwołali się nie tylko do Konstytucji RP, która najwyraźniej przestała być źródłem prawa dla rządzących, ale też do Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego, podpisanej przez Polskę w całości. Sygnatariusze dokumentu – w tym nasz kraj – za punkt odniesienia przyjęli przekonanie, że:

  • prawo obywateli do uczestniczenia w zarządzaniu sprawami publicznymi stanowi część demokratycznych zasad, a może być ono sprawowane najbardziej bezpośrednio na szczeblu lokalnym,
  • wspólnoty lokalne stanowią jedną z zasadniczych podwalin każdego ustroju demokratycznego,
  • życie wspólnot lokalnych wyposażonych w konkretne odpowiedzialności pozwala na zarządzanie skuteczne, a zarazem bliskie obywatelowi,
  • obrona i umacnianie samorządu lokalnego w różnych krajach Europy stanowi istotny wkład w budowanie Europy wspartej na zasadach demokracji i decentralizacji władzy,
  • wspólnoty lokalne powinny mieć organy decyzyjne, wybrane w sposób demokratyczny i mające prawo do szerokiej samorządności jeśli chodzi o kompetencje, warunki ich praktykowania oraz środki niezbędne do pełnienia ich misji[2].

Zmiany, które proponuje dziś partia rządząca – z założenia – powinny być zgodne z Konstytucją RP, prawem międzynarodowym i polskim systemem prawnym. Sam fakt, że w sprawach kluczowych główni zainteresowani nie są zapraszani do dialogu, a jedynie stawiani przed faktem dokonanym to zła wróżba nie tylko dla samorządowców, ale też realne zagrożenie dla wszystkich obywateli.

 

Konstytucja RP zapewnia czynne prawo wyborcze także w wyborach przedstawicieli organów samorządu terytorialnego obywatelom polskim, którzy najpóźniej w dniu głosowania kończą 18 lat (…) zapewnia obywatelom polskim korzystającym z pełni praw publicznych prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach; przepis ten dotyczy również dostępu do stanowisk z wyboru w samorządzie terytorialnym, zapewniając tym samym równe bierne prawo wyborcze. Ograniczenie czynnego i biernego prawa wyborczego stanowi zatem ograniczenie zasady równości – jednej z najważniejszych, obok wolności i solidarności, zasad współczesnego konstytucjonalizmu, zadeklarowanej w Konstytucji.

prof. Hubert Izdebski

 

Limit kadencji a prawa wyborcze

Spośród wszystkich krajów UE tylko w dwóch mamy do czynienia z ograniczoną liczbą kadencji – w Portugalii (12 lat, czyli 3 kadencje z rzędu po 4 lata) i we Włoszech (10 lat, czyli 2 kadencje z rzędu po 5 lat). W niektórych państwach członkowskich możemy wręcz mówić o swego rodzaju rekordach – jeden z niemieckich burmistrzów sprawował władzę przez 34 lata, a francuski włodarz Leon Copin pełni funkcję mera już od 47 lat! Na Węgrzech z kolei w 2014 r. wzmocniono rolę samorządu, wydłużając kadencję z 4 do 5 lat. Z czego zatem wynika pomysł pilnego wprowadzenia limitów w naszym kraju? Oczekiwalibyśmy argumentów, konkretnych celów, jakim ma służyć ograniczenie praw konstytucyjnych. „Cele te, jak dotąd, nie zostały przedstawione, bo nie należy do nich ogólne twierdzenie o zabezpieczeniu przed nadużyciami czy patologiami. Celem na pewno nie może być to, że »będzie lepiej«”[3] – przekonuje w ekspertyzie przygotowanej dla Fundacji Batorego prof. Hubert Izdebski. Sama propozycja ograniczania kadencji, jak i pomysł objęcia nowymi przepisami osób już sprawujących urząd, naruszyłyby bierne i czynne prawa wyborcze obywateli gwarantowane przez Konstytucję oraz łamałyby zasadę, że prawo nie może działać wstecz – wynika z analizy prof. Izdebskiego.

Podobnego zdania jest były prezes TK prof. Jerzy Stępień.

– Obecnie kierująca krajem ekipa wyraźnie zmierza do centralizacji państwa. To wbrew duchowi polskiej Konstytucji i wbrew rozsądkowi. Państwo typu zachodniego opiera się o kilka podstawowych zasad. Po pierwsze: musi być zachowany trójpodział władzy na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Po drugie: sądownictwo musi być odrębne i niezależne, a sędziowie – niezawiśli. W tym kontekście widzimy, jak ważną rzeczą jest w tej chwili próba zmiany pozycji ustrojowej Krajowej Rady Sądownictwa. I jest jeszcze jeden bardzo ważny element, który bierzemy pod uwagę szczególnie. Mianowicie, państwo typu zachodniego wymaga istnienia autonomii samorządu terytorialnego. Jeśli chce się ograniczać bierne prawo wyborcze, które jest podstawowym prawem obywatelskim, można to zrobić tylko, jak mówi Konstytucja, w kilku określonych przypadkach. Mianowicie, kiedy jest to konieczne w demokratycznym państwie ze względu na jego bezpieczeństwo, do zachowania porządku publicznego, w celu ochrony środowiska, zdrowia, moralności publicznej, a także praw i wolności innych osób. Żaden z tych przypadków nie wchodzi tu w grę. Jednym słowem, trzeba patrzeć na to, jak na atak na podstawowe prawa obywatelskie w Polsce, czyli atak na samo jądro demokracji. Kiedy się chce ograniczać demokrację – jak wskazuje na to historia – robi się to przede wszystkim poprzez ograniczenie biernego prawa wyborczego. Pamiętamy jeszcze czasy PRL, kiedy nie każdy mógł kandydować do rady czy do sejmu, tylko musiał to być kandydat frontu jedności narodu. Inne osoby nie miały takiej możliwości

 – ostrzegał prof. Jerzy Stępień podczas spotkania z samorządowcami.

 

Głos w dyskusji zabierają też prof. Paweł Swianiewicz i dr Adam Gendźwiłł: „(...) limit ośmiu lat sprawowania władzy w gminie byłby unikalny w skali europejskiej, nigdzie indziej bowiem nie jest tak krótki. Jego wydłużenie do 10 (dwie kadencje po pięć lat) albo 12 lat (trzy kadencje po cztery lata) bardziej odpowiadałoby stosunkowo długim cyklom inwestycyjnym w gminach i pozwoliło liderom „skonsumować sukces”, na który pracowali. Byłoby też bardziej realistyczne w kontekście pojawiania się potencjalnych konkurentów i następców burmistrzów w mniejszych gminach. Do rozważenia jest także wyłączenie z proponowanej zmiany małych gmin (np. poniżej 10 lub 20 tys. mieszkańców), w których możliwości generowania silnych, konkurujących ze sobą elit lokalnych są naturalnie ograniczone”[4].

Konkluzją dyskusji było stanowisko przyjęte przez samorządowców, w którym czytamy: „Wprowadzenie dwukadencyjności w praktyce oznacza, że ponad 62 proc. gospodarzy polskich miast i gmin, którzy przez lata cieszyli się zaufaniem i szacunkiem swoich wyborców, i ciężko pracowali na rzecz rozwoju swoich miejscowości, nie będzie mogło startować w najbliższych wyborach samorządowych. Mieszkańcy tych miejscowości zostaną pozbawieni możliwości wyboru i głosowania na tych kandydatów, których uważają za najbardziej odpowiednich do sprawowania funkcji wójta, burmistrza czy prezydenta ich małych ojczyzn”.

 

Gospodarzami społeczności lokalnych i regionalnych są ich mieszkańcy i to oni muszą decydować o kształcie swoich wspólnot samorządowych, w tym poprzez wolne wybory i referenda lokalne. Prawa wyborcze mieszkańców (czynne i bierne) oraz uprawnienia do podejmowania przez nich decyzji w referendum, zagwarantowane w Konstytucji, nie mogą być ograniczone.

Podstawową jednostką samorządu terytorialnego jest gmina. Tylko mieszkańcy danej gminy mogą wybierać w wyborach powszechnych i odwoływać w drodze referendum swoje organy samorządowe.

Karta Samorządności przyjęta i podpisana 16 marca br. podczas Forum Samorządowego w Warszawie (pkt. 1 i 2)

 

A co z Warszawą?

Tym, którym w gąszczu absurdalnych projektów umknął pomysł utworzenia „superstolicy”, przypominamy, że 30 stycznia br. do marszałka Sejmu RP Marka Kuchcińskiego skierowano poselski projekt ustawy o ustroju miasta stołecznego Warszawy. Był on niczym innym, jak – oderwaną od obowiązujących rozwiązań prawnych – próbą wprowadzenia nowego, nieprzemyślanego podziału administracyjnego. To kolejna koncepcja walki m.in. ze stołecznym samorządem po tym, jak przymiarka do wydzielenia Warszawy z województwa mazowieckiego skończyła się fiaskiem.

Projekt obarczony jest wieloma niedopatrzeniami i rozmija się z przyjętą w 2015 r. ustawą o związkach metropolitalnych.

 – Uważamy, że jest to nieracjonalna i niekorzystna propozycja zmian ustrojowych w Warszawie i jej otoczeniu metropolitalnym, naruszająca ideę samorządności, podyktowana bieżącym interesem partyjnym. Projekt ustawy metropolitalnej zgodnie z Europejską Kartą Samorządu Terytorialnego powinien podlegać konsultacjom z gminami. Tego nie uczyniono, a próby zorganizowania referendum w tej sprawie blokowane są przez administrację rządową

 – zwraca uwagę marszałek Adam Struzik.

 

Związek metropolitalny a projekt poselski

Zgodnie z zapisami obowiązującej ustawy związek metropolitalny to zrzeszenie istniejących jednostek samorządu terytorialnego. Powołuje go Rada Ministrów w drodze rozporządzenia z uwzględnieniem opinii władz samorządowych oraz szerokich konsultacji społecznych. Tworzony jest z uwzględnieniem ustaleń Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju, planu województwa, powiązań funkcjonalnych, jednorodności układów osadniczych i przestrzennych. Władze związku metropolitalnego to zgromadzenie (delegaci gmin i powiatów) i zarząd (wybierany przez członków zgromadzenia). Przy czym jest to grono odrębne od władz jednostek samorządów terytorialnych wchodzących w skład związku. A co zaproponowali nam posłowie partii rządzącej w swoim projekcie? Miasto stołeczne Warszawa ma być nową jednostką samorządu terytorialnego. W procesie jej tworzenia nie przewidziano konsultacji społecznych ani możliwości udziału jst w ustaleniu granic „nowego” m.st. Warszawy. Co więcej, nie podano kryteriów określenia tego obszaru. Nowym tworem miałyby zarządzać rada i prezydent wybierani w wyborach powszechnych, a prezydent miałby jednocześnie pełnić funkcję burmistrza gminy Warszawa!

 

Korekta granic gmin i powiatów jest przeprowadzana na podstawie rzetelnej analizy powiązań funkcjonalnych, uwzględniającej potencjał rozwoju oraz uwarunkowania wynikające z dotychczasowego funkcjonowania zainteresowanych jednostek.

Zmiana granic gminy, powiatu albo województwa, wymaga zrozumienia i akceptacji mieszkańców obszaru będącego przedmiotem wniosku o zmianę granic, wyrażonej w powszechnych konsultacjach albo referendum lokalnym.

Karta Samorządności przyjęta i podpisana 16 marca br. podczas Forum Samorządowego w Warszawie (pkt. 15 i 16)

 

 

Rząd boi się referendum?

Wiele wskazuje, że tak. Referendum chciały przeprowadzić Warszawa i Podkowa Leśna, jednak w ich przypadku wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera stwierdził nieważność uchwał w sprawie referendów. Nie zgodził się na zapytanie mieszkańców, czy są „za zmianą granic m.st. Warszawy poprzez dołączenie kilkudziesięciu sąsiednich gmin”. Za zgodną z prawem ocenił tylko uchwałę Legionowa, które inaczej sformułowało problem. Tam zapytano: „Czy jest Pan/Pani za tym, żeby m.st. Warszawa, jako metropolitalna jednostka samorządu terytorialnego, objęła Gminę Miejską Legionowo?”. Wyniki są miażdżące dla rządowego pomysłu.

 

W sprawach jakiejkolwiek zmiany lokalnych granic terytorialnych odpowiednie wspólnoty lokalne powinny być uprzednio konsultowane (...)

Europejska Karta Samorządu Terytorialnego (art. 5, Ochrona granic terytorialnych wspólnot lokalnych)

 

 

STOP centralizacji!

„Domagamy się, aby rządzący i stanowiący prawo przestrzegali i szanowali konstytucyjne zasady ustroju naszego państwa” – zaapelowali samorządowcy z całej Polski w Karcie Samorządności przyjętej na Forum Samorządowym w Warszawie. Włodarze przestrzegają, że niekonsultowane zmiany w ustawach dotyczących podstaw polskiego samorządu mogą podważyć ustrój państwa. Mówią też o zahamowaniu rozwoju lokalnego, w kontekście ograniczania praw wyborczych obywateli, pozbawiania przedstawicieli mieszkańców gmin, powiatów i województw samodzielności w realizacji zadań publicznych, swobody w gospodarowaniu ich wspólnym majątkiem i wolności we współdziałaniu z innymi jednostkami. „Odbieranie kompetencji gminom, powiatom i województwom, przekazywanie ich administracji centralnej, oddalonej od obywateli i niepoddanej ich kontroli, to odejście od demokracji. Stanowczo się temu sprzeciwiamy” – czytamy w Karcie Samorządności.

 

Jako doktor nauk prawnych doskonale Pan przecież wie, że prawo wyborcze bierne to podstawowe prawo obywatelskie, chronione przez Konstytucję RP. Wie Pan również, że bez zmiany Konstytucji wprowadzenie dwukadencyjności będzie jawnym bezprawiem. Jestem przekonany, że ma Pan tego świadomość, co niestety pokazuje, że litera prawa znaczy dla Pana coraz mniej.

z listu prezesa Ruchu Obrony Polskiej Samorządności Adama Struzika do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

 

[1] Trzy opinie w tej sprawie przygotowali: adwokat dr hab. Anna Rakowska-Trela, prof. dr hab. Marek Chmaj z Kancelarii Radcowskiej Chmaj i Wspólnicy Sp. k. z Warszawy oraz dr hab. Sławomir Patyra, prof. nadzw. z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Dokumenty dostępne są na stronie internetowej Sejmu RP http://sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/opinieBAS.xsp?nr=1127 .

[2] Tezy pochodzą ze „Wstępu” Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego, Dz.U. 1994 Nr 124 poz. 607.

[3] Prof. Hubert Izdebski „Konstytucyjna dopuszczalność ograniczenia liczby kadencji wójtów, burmistrzów, prezydentów miast ze skutkiem od najbliższych wyborów w odniesieniu do osób obecnie piastujących mandat”.

[4] Analiza „Czy potrzebujemy ograniczenia liczby kadencji w samorządzie”, Warszawa, styczeń 2017 r.

Liczba wyświetleń: 229

powrót