Z serca Polski nr 4/17

Postna „blokada twórcza”

2017.04.11 14:15 , aktualizacja: 2017.04.11 14:19

Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka

Rycina przedstawiająca targ w Warszawie początku XX w. Na straganach leżą towary związane z przygotowaniem Wielkanocy. Fot. arch. Mazowiecka...

Kalendarz liturgiczny idzie ramię w ramię z cyklem przyrody: Wielki Post na przykład wypada zawsze na przedwiośniu, na przednówku. Dawniej był to czas, kiedy nie tylko post, ale wręcz głód zaglądał pod strzechy – kończyły się zapasy, a na nowe plony trzeba było jeszcze długo czekać.

Zwyczaje towarzyszące Wielkiemu Postowi w średniowieczu były bardziej restrykcyjne niż współcześnie. Zakazywano spożywania nie tylko mięs, ale również, stanowiącego podstawę diety, nabiału. Dodatkowo, do połowy XIII w., okres wstrzemięźliwości trwał aż dziewięć tygodni. Ograniczenia postne obowiązywały w piątki, wigilie ważnych świąt i trzy razy na kwartał w tzw. suche dni. Thietmar z Merseburga w swojej „Kronice” tak opisywał obyczaje panujące za czasów Bolesława Chrobrego: „Jeżeli stwierdzono, iż ktoś jadł po Siedemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wyłamanie zębów. Prawo Boże bowiem, świeżo w tym kraju wprowadzone, większej nabiera mocy przez taki przymus, niż przez post ustanowiony przez biskupów”.

W Polsce łagodzenie postu przebiegało wyjątkowo powoli, na co wpływało niewątpliwie położenie naszego kraju na rubieżach chrześcijaństwa. Tereny pograniczne są zazwyczaj bardziej tradycyjne od centralnych, co ma związek z silną potrzebą zachowania i podkreślenia tożsamości. Szczególnie gorliwi w przestrzeganiu postów i wdawaniu się na tym tle w konflikty byli mieszkańcy Mazowsza.

 

 

„....szlachcic jeden stary

Zostawszy katolikiem z luterańskiej wiary

Żeni się na Mazowszu, kędy jako słychać

Wolą człowieka zabić, wolą z głodu zdychać

Niż post zgwałcić”

 

Wacław Potocki „Ogród fraszek”

 

W zamożnych domach starano się urozmaicać postne menu oraz wymyślano coraz to nowsze potrawy bezmięsne. Nie było to łatwe; ścisłym zakazem bowiem objęto nie tylko mięsa i jego przetwory, ale także masło, ser i jaja. Była to niemalże „blokada twórcza”, gdyż słonina czy masło były w dawnej kuchni składnikami nieodzownymi, nie tyle nawet tłuszczami, ile przyprawami. Hiacynt Potocki w poemacie „Postny obiad albo zabaweczka” (połowa XVII w.) wymienia dania serwowane w eleganckich domach w czasie przedwielkanocnej wstrzemięźliwości: polewka migdałowa, winna, kaparowa, barszcz, śledzie, czeczugi, kiełbie, jesiotry, szczupaki, karpie, łososie, węgorze w rosole (tj. wywarze z jarzyn i ryb) i zapiekane w kruchym cieście, minogi, ślimaki, ciasta, cukry (barwione głowy cukru), orzechy i owoce.

Zapomnianym już dziś świeckim zwyczajem było śródpoście, czyli jednodniowe zawieszenie postnych zasad. Obwieszczali je młodzi chłopcy, chodząc po wsiach z głośnymi kołatkami. Czasami dochodził do tego zwyczaj rozbijania glinianego garnka z popiołem o drzwi domów zamieszkałych przez panny i kawalerów. Ten wyjątkowy moment w poście nazywano dniem garkotłuka.

Symboliczny koszyczek

Kazimiera Toniak we wspomnieniach zatytułowanych „Pamiętam jak dziś” przywołuje okupacyjną Wielką Sobotę: „Zamożne gospodynie ustawiały odkryte kosze dwoma rzędami wzdłuż kościoła, środkiem szedł ksiądz i je święcił, a za nim podążali głodni, umorusani chłopcy, dzieci niczyje, wojenne sieroty i zapamiętywali, gdzie jest najwięcej jajek i wędlin. Potem kobiety stawiały swoje kosze przed bocznym ołtarzem św. Antoniego, a same szły pomodlić się do grobu Chrystusa. Chłopcy w tym czasie porywali najcięższe kosze, uciekali z nimi w krzaki nad rzekę i tam wyprawiali sobie Wielkanoc”.

Pierwotnie święcono wszystkie potrawy przygotowanena wielkanocne śniadanie. Święconkę umieszczano w drewnianej niecce przyozdobionej białym, lnianym obrusem oraz zielonymi gałązkami. Taką kompozycję zanoszono do wybranego gospodarstwa, w którym odbywało się zbiorowe święcenie. Zwyczaj przynoszenia niewielkich koszyczków ze święconką do kościoła jest nieco późniejszy. Początkowo do świątyni również zanoszono całe jadło, które miało być spożywane w Wielką Niedzielę. Uważano bowiem, że poświęcone pokarmy nie zaszkodzą nawet największym łakomczuchom. Dopiero z biegiem czasu liczba potraw zmniejszyła się do symbolicznych rozmiarów.

Oczywiście śniadania wielkanocne różniły się w zależności od majętności gospodarza. Magnaci w XVII w. świętowali według zasady „kto bogatemu zabroni”. Tak Wielkanoc na dworze wojewody Sapiehy opisywał Łukasz Gołębiowski, pierwszy polski etnograf:
Na samym środku był baranek wyrażający Agnus Dei, z chorągiewką, calutki z pistacjami, a ten specjał dawano tylko damom, senatorom, dygnitarzom i duchownym. Stało czterech przeogromnych dzików, to jest tyle, ile części roku. Każdy dzik miał w sobie same wieprzowiny, alias szynki, kiełbasy, prosięta etc. Kuchmistrz najcudniejszą pokazał sztukę w upieczeniu tych całkowitych odyńców. Stało tandem 12 jeleni, także cało upieczonych, z złocistymi rogami, całe do admirowania, nadziane były rozmaitą zwierzyną, alias zającami, cietrzewiami, dropiami, pardwiami. Te jelenie wyrażały 12 miesięcy. Naokoło były ciasta sążniste, tyle, ile tygodni w roku, to jest 52, całe cudne placki, mazury, żmudzkie pirogi, a wszystkie wysadzane bakalią. Za nimi było 365 babek, to jest tyle, ile dni w roku, a przy nich 8 760 jaj pisanek, to jest tyle, ile godzin w roku. Każde było adorowane inskrypcjami, floresami, że niejeden tylko czytał, a nie jadł”.

 

„Dopiero zaś pierwszym kołem legły chleby pytlowe i kołacze pszenne z masłem zagniatane i na mleku, po nich następowały placki żółciuchne, a rodzynkami kieby tymi gwoździami gęsto ponabijane; były i mniejsze, Józine i dzieci, były i takie specjały z serem, i drugie jajeczne cukrem posypane i tym maczkiem słodziuśkim, a na ostatku postawili wielką michę ze zwojem kiełbas, ubranych jajkami obłupanymi, a na brytfance całą świńską nogę i galanty karwas głowizny, wszystko zaś poubierane jajkami kraszonymi”.

Władysław Reymont „Chłopi”

Środek wyrazu

Tradycja Grobów Pańskich powstała w IV w. w Jerozolimie, bo wierni chcieli obchodzić tajemnicę męki i śmierci Jezusa w miejscu, w którym się one faktycznie dokonały. W polskich kościołach od XVI w. budowano symboliczne groby Chrystusa. Albrycht Stanisław Radziwiłł wspominał, że 6 kwietnia 1635 r. przebywający w Warszawie król Władysław IV Waza, pomimo choroby i trudności z poruszaniem (podagra), odwiedził aż pięć grobów. Dzień później królewna Anna Katarzyna Konstancja, podróżując w kolasie, odwiedziła wszystkie groby w świątyniach warszawskich. W okresie zaborów Groby Pańskie stały się miejscem manifestowania uczuć i wiary w to, że Polska powstanie. Podobne przesłanie niosły w trakcie okupacji hitlerowskiej. Po wojnie, dziennikarka „Gazety Ludowej” tak wspominała ekspozycję z 1941 r. w warszawskim kościele św. Anny: „Grób tego roku miał na pierwszym planie krzyże, proste drewniane krzyże tkwiące na świeżych mogiłach, których zarysy zaznaczały dyskretnie rozmieszczone czerwone światła. Chrystus leżał wśród mogił na ziemi. W głębi na kapliczce przydrożnej z opalonych drzew stała monstrancja. Niejedna matka odnalazła tu symbol mogiły swego umęczonego dziecka, czerpała stąd wiarę, że ofiara ta, jako cząstka cierpienia Syna Bożego, nie poszła na marne, lecz jest drogą do wolnej Ojczyzny”.

 

Opracowała[1] Agnieszka Bogucka

 

Fot. arch. Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa

 

 

[1]   Na podstawie informacji z Pasażu Wiedzy Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie.

 

Liczba wyświetleń: 307

powrót