Z serca Polski nr 2/17

Żegnaj, Leszku…

2017.02.14 14:00 , aktualizacja: 2017.02.16 09:16
Autor: , Wprowadzenie: Iwona Dybowska
św.p . Leszek Mizieliński fot. arch. prywatne

Samorządowcy wspominają zmarłego Leszka Mizielińskiego.

 

Elżbieta Lanc

Członek Zarządu Województwa Mazowieckiego

Pierwszy raz spotkałam się ze śp. Leszkiem Mizielińskim w ostatnim dniu pełnionej przez niego funkcji wicemarszałka województwa mazowieckiego. Był to listopad 2001 r. Wtedy byłam starostą węgrowskim i nasza rozmowa dotyczyła projektu Stolicy Kultury Mazowsza. Okazało się,
że pierwszy kontakt zaowocował dalszą współpracą.

Leszek był niezwykle pracowity, zawsze przychodził do pracy przed godziną 8.00. Starał się mieć wiedzę w każdej sprawie, korzystał z doświadczenia swoich dyrektorów i pracowników. Potrafił spokojnie, z poszanowaniem poglądów innych, rozwiązywać problemy. Zbudował zespół mądrych ludzi, którzy swoją pracę pojmowali jako służbę mieszkańcom Mazowsza. Był ciepły, serdeczny. Nie wykorzystywał swojej pozycji do podporządkowania innych, a wręcz przeciwnie – budował relacje, które przetrwały lata. Mogę śmiało powiedzieć, że miałam szczęście, spotykając Leszka na swojej drodze zawodowej – człowieka dobrego, a jednocześnie kogoś, kto pracę traktował jak misję i tej misji poświęcił wiele lat swojego życia.

 

Waldemar Kuliński

Sekretarz Województwa

Dyrektor Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego w Warszawie

Leszka Mizielińskiego pierwszy raz spotkałem na początku 1999 r. Swoją pracę rozpoczynał wówczas nowo wybrany Zarząd Województwa Mazowieckiego.

Jego doświadczenie samorządowe i wiedza były bardzo przydatne w tworzeniu nowych przepisów i procedur dotyczących działania zarządu. Był to człowiek bardzo cierpliwy. Z wielką kulturą, a także zrozumieniem tłumaczył nowym pracownikom zasady funkcjonowania organu kolegialnego. Miał również swój niepodważalny wkład w budowanie urzędu marszałkowskiego.

O naszej późniejszej współpracy ze śp. Leszkiem Mizielińskim mogę mówić tylko w samych dobrych słowach. Był dla mnie wzorem pracownika państwowego, którego cechowała olbrzymia wiedza, zaangażowanie i chęć rozwiązywania problemów.

Leszek był człowiekiem o dużym poczuciu humoru, wybaczającym ludzkie słabości, a jednocześnie reagującym na potrzeby innych.

Szkoda, że Państwo Polskie, po zakończeniu pełnienia przez Niego ważnych funkcji, zapomniało o Nim.

 

Waldemar Baran

Kierownik Biura Edukacji

Departament Edukacji Publicznej i Sportu UMWM

Czterdzieści trzy lata znajomości to wystarczający okres, aby powiedzieć, że przyjaciel już niczym mnie nie zaskoczy. W przypadku Leszka – nic bardziej mylnego. Nawet wtedy, gdy choroba zepchnęła go na margines życia zawodowego, on nadal snuł plany i rzucał nowymi pomysłami, gotowy pomagać innym. W trakcie naszego ostatniego spotkania również przebijał się wątek wsparcia i pomocy osobie trzeciej. Pomysłami i inicjatywami potrafił zarazić niemałe grono znajomych, współpracowników, a także wiele osób obcych chcących coś zrobić dla dobra ogółu. Nawet wtedy, gdy pomysł wydawał się zbyt trudny do zrealizowania, zapał Leszka mobilizował do działania i jak pokazały minione lata, w wielu przypadkach osiągano sukces. W latach 80. ub.w. zainicjował organizację kursów kwalifikacyjnych dla rolników, ogrodników, sadowników i pszczelarzy. Trzeba było wiele energii, samozaparcia, aby przełamać niechęć i opór ówczesnych decydentów i monopolistów.

Jako wiceprezydent Warszawy podjął pracę nad utworzeniem Stołecznego Biura Informacji i Promocji. Skupił wokół siebie grono osób z Rady Miasta reprezentujących różne środowiska polityczne oraz fachowca związanego z turystyką. I tak od połowy lat 90. ub.w. Warszawa ma wyspecjalizowaną jednostkę...

Jako wojewoda mazowiecki nie zapomniał o codziennych sprawach mieszkańców naszego województwa. Pamiętam, jak doszedł do wniosku, że dzieci wiejskie mało atrakcyjnie spędzają ferie zimowe. Dlatego zaprosił do Warszawy grupę około 70 uczniów z różnych mazowieckich gmin. Zorganizował im m.in. zwiedzanie miasta z wysokości XXX piętra Pałacu Kultury i Nauki, przejazd metrem; mali goście byli także w teatrze, gdzie mogli zobaczyć scenę od strony kulis.

Na zawsze pozostanie w mojej pamięci fakt, że po takich przedsięwzięciach Leszek nie używał zwrotu „JA zrobiłem” tylko „MY zrobiliśmy”. I tak było do ostatniego naszego spotkania. Takim Cię, Leszku, zapamiętam.

Liczba wyświetleń: 90

powrót