Z serca Polski nr 10/17

Człowiek musi sobie polatać…

2017.10.10 14:00 , aktualizacja: 2017.10.11 10:53
Autor: Wysłuchał i spisał Marcin Rzońca, Wprowadzenie: Iwona Dybowska
grafika przedstawiająca dwóch starszych panów siedzących na ławeczce, gestykulujących podczas rozmowy O czym tym razem gawędzą...

Każda władza chce coś po sobie zostawić. Mogą to być kilometry nowo wybudowanych dróg, boiska przyszkolne, zmodernizowane świetlice, albo… budowane z rozmachem lotnisko.

 

– Przyznam panu, że długo nie mogłem dojść do siebie – zaczął dość tajemniczo pan Zdzisław, a pan Jurek zrobił wielkie, zdziwione oczy, myśląc o co tym razem może chodzić rozmówcy. – Jak po mediach gruchnęło, że będziemy budować nowe, wielkie, centralne lotnisko to doprawdy nie mogłem sobie tego w głowie ułożyć. Nikomu niepotrzebna gigantomania czy wyzwanie XXI wieku? – szybko wyjaśniło się, o czym tym razem krótko gawędzić będą przyjaciele z ławeczki.

 

– Panie Zdziśku, lotnisko na Okęciu się zatkało, lotnisko w Modlinie powoli się zatyka, lotnisko w Radomiu za daleko, to trzeba budować centralnie między Łodzią a Warszawą. Mówiło się o tym przecież od dawna. Gdzieś czytałem, że nawet sejmik wojewódzki zapisał taki pomysł w strategii rozwoju regionu, więc tylko się cieszyć, że ktoś przechodzi od słów do czynów. A nam szczególna radość, bo jak się mówiło „między Łodzią a Warszawą” to równie dobrze mogło być pod Łodzią, a nie pod Warszawą. A tu mazowiecka gmina, mazowiecki powiat, blisko autostrada, planowana szybka kolej – wyliczał ze znawstwem walory centralnego portu lotniczego pan Jurek.

 

– Tak, w zasadzie nie ma żadnych minusów – westchnął pan Zdzisław. – No, może jednak pokuszę się o łyżeczkę dziegciu. Czy następnym krokiem będzie zamknięcie Okęcia dla ruchu pasażerskiego? Skoro tak, to po co władowano miliardy w rozbudowę terminali? W rozbudowę linii kolejowej? I co, Warszawa jako taka zostanie bez lotniska? Tylko chwalić genialność pomysłu… Modlin się zatyka?! Raczej stale się rozwija. Okazał się strzałem w dziesiątkę, a przy konkurencyjnym lotnisku równie blisko stolicy o ten rozwój będzie bardzo trudno. Budujemy jedno, żeby zniszczyć dwa… No i kasa panie Jurku. Ja wiem, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej – pan Zdzisław uśmiechnął się szeroko. – Ale na projekt „tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco” potrzeba miliardów, nie tylko na rzeczone inwestycje lotnicze. Konieczne są drogowe, kolejowe, infrastrukturalne. Tego się już nie liczy w miliardach. Raczej w dziesiątkach albo i setkach miliardów. Bo cierpliwy papier przyjmie wszystko, ale już na przedstawienie dokładnych źródeł finansowania przyjdzie nam czekać kolejne parę lat.  

 

– O wszystkim można powiedzieć, że to pieniądze wyrzucone w błoto – zaoponował pan Jurek.

 

– A tu będą dosłownie wyrzucone w błoto – uniósł się pan Zdzisław. – Znalazłbym dziesiątki bardziej potrzebnych inwestycji i setki lepszych pomysłów.

 

– A wiesz pan co? – pan Jurek postanowił być grzecznym, acz twardym obrońcą idei lotniska koło Baranowa. Przed oczami, obok uśmiechniętych twarzy rządowych pełnomocników rysujących to ogromne przedsięwzięcie, stanął mu pamiętny kadr Maklakiewicza i Himilsbacha z filmowych „Wniebowziętych”: – Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać...

Liczba wyświetleń: 137

powrót