Mazowsze serce Polski nr 9/20
Dentysta z aparatem w... ręku
2020.09.14 07:20 , aktualizacja: 2020.09.16 14:06
Autor: Rozmawiała Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
- Wschody słońca nad Orzycem...
- Okolice Makowa...
- Kulik (fot. Maciej Jóźwiak)
- Swoje zdjęcia artysta...
- Efektem fotograficznych...
- Bóbr (fot. Maciej Jóźwiak)
- O poranku światło zmienia...
- Zimorodek (fot. Maciej...
- Sikora modraszka(fot....
- Łoś (fot. Maciej Jóźwiak)
- Maciej Jóźwiak (arch....
- Start żurawi. Fotografia...
- Wilk uchwycony przez...
Dla dobrego zdjęcia jest w stanie wstać o 3 nad ranem. By nie spłoszyć „modela”, potrafi zamaskowany leżeć bez ruchu kilka godzin. Wysiłek się opłaca. Na fotografii uwiecznia to, co w przyrodzie trudno dostępne, ale i najpiękniejsze. Poznajmy Macieja Jóźwiaka.
Monika Gontarczyk: Jest Pan stomatologiem, z zamiłowania fotografem. Skąd ta pasja?
Maciej Jóźwiak: Odkąd pamiętam ojciec zawsze fotografował i tę miłość zaszczepił we mnie. Od najmłodszych lat poznawałem więc świat przez obiektyw aparatu. Towarzyszył mi w podróżach. Zaczęło się od wędrówki przez Karpaty rumuńskie, później zafascynowała mnie subsaharyjska Afryka – Etiopia, dolina rzeki Omo, wyspa Borneo – gdzie szukałem dzikiej, nietkniętej natury.
M.G.: Znalazł ją Pan?
M.J.: Tak, ale znacznie bliżej niż myślałem. Trochę przypadkiem, bo zacząłem zwiedzać i dokumentować region północnego Mazowsza. Stąd pochodzi moja żona, więc rodzinne wyjazdy wykorzystywałem na poznawanie okolicy.
Z czasem tu się osiedliłem i zacząłem eksplorowanie doliny rzeki Orzyc. Jej naturalność przebiegu, to, że w zimie woda rzadko zamarza i można obserwować żyjące w niej i w okolicy zwierzęta, zachwyciły mnie.
M.G.: To Pana miejsce na ziemi?
M.J.: Gdy jestem nad Orzycem, wstaję
z reguły przed wschodem słońca. Od 10 lat mi się nie znudziło! Cały czas pojawia się nowy temat. Coraz lepiej znam doliny rzek Orzyc i Omulew. Moim zdaniem mogą spokojnie konkurować z najciekawszymi miejscami do obserwacji przyrody. Tak, te okolice to moje miejsce na ziemi…
M.G.: Skupia się Pan na roślinach czy zwierzętach?
M.J.: Zdecydowanie wolę fotografować zwierzęta. Jak większość amatorów zacząłem od dużych, bo są najbardziej efektowne. Moje pierwsze spotkanie z łosiami nad Orzycem było fantastycznym przeżyciem. Później zainteresowały mnie jelenie, następnie bobry i wydry. Z czasem zacząłem „zauważać” także ptaki. Myślę, że w niedalekiej przyszłości bohaterami moich zdjęć będą również rośliny. Jako pierwsze: storczyki. Wiem już, że na Mazowszu występuje kilka ich gatunków, ale nie jestem jeszcze na tyle fachowcem, by móc je rozpoznać.
M.G.: Jakieś szczególne okazy udało się już uchwycić w kadrze?
M.J.: Kilka razy sfotografowałem bielika. Udało mi się także spotkać bataliony, które nie bytują tu na stałe. Przylatują w maju na toki, ale tylko wtedy, gdy są rozlewiska. W suchych latach ich nie ma. Omulew to obszary Natura 2000, gdzie gniazdują setki gatunków ptactwa i jedno z niewielu w Polsce siedlisk kulika wielkiego. W dolinie Orzyca występują dudki, dzięcioły czarne i zielone, błotniaki oraz wilgi – to piękne, żółte ptaki, z czarnymi skrzydłami. Są bardzo trudne do obserwacji, ale wydają bardzo charakterystyczny głos. Orzyc jest idealnym miejscem, by spotkać zimorodka. To niesamowicie kolorowy ptak, niczym z amazońskiej dżungli. Teraz to one mnie fascynują. Wiem, gdzie gniazdują, więc kładę się zamaskowany w trawie na jakieś 3 godziny i obserwuję. Wiem już, że mają swój język, którym samczyk i samiczka się komunikują. Mają określony cykl przylotów, określone zmiany w norce.
M.G.: Co daje Panu fotografowanie?
M.J.: Z każdą wyprawą rozwijam się jako przyrodnik. Mam poczucie, że powoli staję się też behawiorystą. I to daje mi największą satysfakcję, a robienie zdjęć jest efektem ubocznym [śmieje się].
M.G.: Stawia Pan także fotopułapki. Jaka jest różnica w porównaniu z robieniem zdjęć z ręki?
M.J.: Mam ich 10. Zwierzęta niezależnie od tego, jak człowiek się ukryje, nie zachowują się naturalnie, bo jednak nas czują. Gdy zostawię fotopułapkę, zapach znika i wówczas możemy zobaczyć ich najbardziej naturalne zachowanie.
M.G.: Co udało się w nią złapać?
M.J.: 10 km od Makowa Mazowieckiego fotopułapka zarejestrowała wilka. Choć – co widać na nagraniu – wypatrzył ją. Gdy jego oko zetknęło się z odbiciem w obiektywie, cofnął się. To wyjątkowo czujne zwierzęta. I dobrze, bo gdyby nie ta czujność już dawno byśmy je stracili.
M.G.: Na co jeszcze Pan „poluje”?
M.J.: Na rysia. Chciałbym go zobaczyć w dolinie Orzyca, co wbrew pozorom nie jest niemożliwe. Widziano już osobniki na Mazurach. Liczę, że uda im się dotrzeć np. w Góry Dębowe, czyli najwyższe wzniesienie na Mazowszu.
M.G.: Jakie jest Pana marzenie?
M.J.: W marcu, kiedy wszyscy byliśmy na przymusowej kwarantannie, zaopatrzyłem część ogrodu w 14 budek lęgowych. Wszystkie zostały zajęte. Najbardziej cieszę się, że mój ogród wybrały dwie pary sikorek modraszek. I to jest moje marzenie – żeby tworzyć ptakom miejsca do zakładania gniazd i wychowywania młodych. Szkoda, że wraz z rozwojem cywilizacji zapomnieliśmy, że ptaki to najlepsza naturalna broń w walce z owadami. Zamiast stosować insektycydy, stawiajmy budki lęgowe.
M.G.: Co Pan zabiera na wyprawę fotograficzną?
M.J.: To zależy, co będzie obiektem zainteresowania – krajobraz czy zwierzęta. Zawsze jest to plecak i torba, przytwierdzona do pasa, a w niej obiektywy. W ich zmienianiu mam już chyba większą wprawę niż w samym fotografowaniu [śmieje się]. Z reguły zabieram ze sobą dwa aparaty, na jednym obiektyw 200 mm, na drugim pięć wymiennych. Jeśli decyduję się na fotografowanie krajobrazu, wówczas nie korzystam ze statywu. Dlaczego? O poranku światło zmienia się zbyt szybko. W ciągu 5 minut słońce zupełnie inaczej oświetla, pojawiają się cienie, dlatego statyw się nie sprawdza. Chyba że fotografuję ptaki – wówczas jest on niezbędny.
M.G.: Gdzie można zobaczyć Pana prace?
M.J.: Zapraszam na mój profil na Facebooku „Kocham Orzyc”. Tam na bieżąco publikuję to, co udało mi się zatrzymać w kadrze.
Liczba wyświetleń: 342
powrót