Mazowsze serce Polski nr 7–8/19
Moja wieczorna modlitwa z desek
2019.07.16 13:10 , aktualizacja: 2019.08.13 11:22
Autor: Dorota Łucja Cichocka, Wprowadzenie: Dorota Łucja Cichocka
- Ks. Stanisław Drąg maluje...
- Ksiądz Stanisław Drąg przez...
- Ikony powstają na deskach z...
- Jednym z ulubionych tematów...
Dorota Ł. Cichocka: Jak to się zaczęło?
Ks. Stanisław Drąg: Po raz pierwszy spotkałem się z ikoną, mając 26 lat. Poszedłem na studia na KUL i pewnego listopadowego wieczoru coś mnie natchnęło, pomyślałem, że pójdę do cerkwi na nabożeństwo. Wtedy poszedłem po raz pierwszy, a potem drugi, trzeci, i w końcu chodziłem co drugą niedzielę. Ikona mnie urzekła. Najwłaściwiej odczytuje sens sztuki sakralnej, jest tylko znakiem. Zachwyca mnie jej prostota. Np. ikona Boga Ojca Stwórcy: Bóg Ojciec mierzy wszechświat cyrklem, masa wszechświata wrze, wskutek ruchu oddzielają się planety, tło jest jednolite, najważniejsza jest postać – cudowna prostota. W każdej ikonie najważniejsza jest postać, to ona ma przemawiać.
D.Ł.C.: Dlaczego ikony się pisze, a nie maluje?
S.D.: Dlatego, że tak, jak Pismo Święte to spisane Słowo Boże, tak ikona jest obrazem, który zastępuje Biblię. To tzw. biblia pauperum, biblia dla prostych ludzi.
D.Ł.C.: Jakich materiałów używa się do tworzenia ikon?
S.D.: Do pisania ikon używam temper, kupuję dobrej jakości proszek, dodaję żółtko jaja, trochę wina i rozrabiam razem. Tak powstaje tzw. tempera naturalna. Jako podłoża używam drewnianych desek, najwłaściwsze są topola, lipa… Musi być to drzewo liściaste, bo takie nie ma słojów. Deska jest klejona, następnie nakłada się na nią podkład kredowy i dokładnie wygładza, żeby można było kłaść złocenia.
D.Ł.C.: Jak wygląda ta technika?
S.D.: Ooo, to bardzo łatwe, nauczyłem się złocenia już jako wikary na pierwszej placówce, w Skrzynnie koło Przysuchy. Tam właśnie sławny pozłotnik Koterba złocił ołtarze i to on mnie tego nauczył. Na gładko wyszlifowane podłoże nanoszę rysunek, kontury obrazu. Na część, która ma być złocona, nakładam szelak, czyli płatki żywicy, które rozpuszcza się w denaturacie. Kiedy powierzchnia wyschnie, kładzie się na nią mikstion, rodzaj tłustego lakieru. Później trzeba wziąć szeroki pędzel, naelektryzować go o brodę, i już można nakładać płatki złota, po kawałeczku, jeden koło drugiego.
D.Ł.C.: Jakich kolorów używa ksiądz najczęściej?
S.D.: W ikonie każda barwa ma znaczenie. Dlaczego Matka Boska najczęściej malowana jest w brązowej szacie? Bo brąz to kolor pokory. Chrystus musi być zawsze namalowany w czerwieni, błękicie lub złocie, bo to królewska kolorystyka. Nigdy nie biorę koloru bezpośrednio z tuby. Kolor powstaje nawet z pięciu innych, musi być złamany. Dlatego kolory rozrabiam na zapas, nawet na kilka ikon, żeby nie dorabiać farby w trakcie pracy. Barwy się zmieniały w ciągu tych lat, kiedy tworzę ikony. Był czas, że były one bardziej stonowane, a teraz jestem kolorystą. Mówią, że moje ikony są radosne.
D.Ł.C.: Czyli księdza styl zmieniał się z czasem?
S.D.: Moje wczesne, pierwsze ikony, były inne niż te, które tworzę obecnie. Na początku robiłem bardzo dużo metalowych sukienek. Panie w kioskach mnie znały, bo wykupywałem cały krem do golenia w tubach. Krem oddawałem kolegom, chodziło mi tylko o tę blachę z opakowania. Jest ona od wewnętrznej strony złota, wystarczyło ją wyczyścić i wyprasować. Wycinałem kształt sukienki nożyczkami i grawerowałem ją odwrotnym końcem pędzla na stosie gazet, żeby było miękko. Do dziś mam takie blaszki z opakowań po lekach czy kosmetykach, choć teraz mam już źródło takiej blachy i dojrzewam do tego, żeby znów robić takie sukienki.
D.Ł.C.: Czy ma ksiądz jakieś ulubione tematy albo konkretne ikony?
S.D.: Matka Boża jest najważniejsza. Bardzo lubię też malować św. Jerzego, Mikołaja, no i Chrystusa na tronie, czyli tzw. Pantokratora. To moje ulubione tematy. Najbardziej jestem dumny ze Świętej Trójcy według Rublowa. Chciałbym ją zrobić ponownie, w naturalnej wielkości. Nie kopiuję ikon, zawsze maluje po swojemu, ale w tym wypadku trzymam się oryginału, bo to jest wielkie dzieło, zupełnie niepowtarzalne, to najdoskonalsza ikona, jaka powstała. Ikona to przede wszystkim dzieło religijne. Za sprawą jednej z moich prac dokonał się nawet cud – nawrócenie rodziny. To była ikona robiona na specjalne zamówienie, symboliczna, pomogła poskładać rozbitą rodzinę.
D.Ł.C.: Ale ikony to nie jedyna pasja malarska księdza.
S.D.: Tak, maluję od dziecka. Zacząłem od akwareli i ciągle używam tej techniki. Powstało wiele portretów mojej rodziny, malowałem umiłowane drzewa, drewniane kościółki z okolic, w których się wychowałem… Jednym z ważnym tematów jest też Ojciec Święty. Mam 73 portrety Papieża Polaka. W trzeciej klasie szkoły podstawowej miałem pierwszą wystawę. Wytapetowałem nasz dom swoimi pejzażami. Jedna z tych prac, z 1952 r. (miałem wtedy 11 lat), jakimś cudem się zachowała. Przedstawia Ciepielów, czyli okolicę, z której pochodzi moja rodzina. Jest nawet podpisana. Przetrwała dzięki książce Wandy Wasilewskiej „Ojczyzna”. Nie wiem, nie pamiętam, dlaczego tę akwarelę namalowałam akurat tu, na wewnętrznej okładce tej książki. Może nie miałem papieru? Ocalała, ponieważ 50 lat temu znalazła się u mojego brata. Po pół wieku, kiedy szedłem na emeryturę, znalazłem ją w piwnicy u brata, w kotłowni, przeznaczoną do spalenia. Teraz jej kopia wisi u mnie na ścianie.
Liczba wyświetleń: 196
powrót