Mazowsze serce Polski nr 7-8/18
Dobre sąsiedztwo Płocka
2018.07.11 08:10 , aktualizacja: 2018.07.25 14:51
Autor: Rozmawiała Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
Radzanowo coraz rzadziej mylone jest z gminą Radzanów. Zmienia się z typowo rolniczej gminy w dobrze wyposażone w infrastrukturę przedmieścia dawnej stolicy Mazowsza.
Sylwester Ziemkiewicz Lat 33. Od urodzenia mieszka w gminie Radzanowo. Od blisko 12 lat związany z tutejszym urzędem gminy. Działa w kilku organizacjach pozarządowych m.in. w Stowarzyszeniu Lokalna Grupa Działania „Razem dla Rozwoju”, Stowarzyszeniu Przyjaciół Gminy Radzanowo, Ochotniczej Straży Pożarnej. Wspólnie z żoną Olgą wychowuje dwójkę dzieci – Zuzię i Gabrysia. Zaczytuje się w powieściach kryminalnych Jo Nesbo. |
Monika Gontarczyk: Jest Pan wójtem z Radzanowa, czyli skąd? Nie jesteście myleni z gminą Radzanów?
Sylwester Ziemkiewicz: Zdarzają się pomyłki. Na Mazowszu mamy trzy gminy o podobnym brzmieniu. Dwie to gminy Radzanów [w powiatach mławskim i białobrzeskim – przyp. red.], no i my, czyli Radzanowo w powiecie płockim. Faktycznie, zdarzyło się, że przedstawiciel firmy budowlanej przyszedł do urzędu z ofertą udziału w przetargu na budowę drogi. Był bardzo zaskoczony, gdy wyjaśnialiśmy mu, że nie ogłaszaliśmy przetargu, że nie ma u nas drogi o tej nazwie. Okazało się, że chodzi o gminę Radzanów koło Mławy. Niestety, miał tylko kilka minut, żeby tam dojechać, więc nie mógł zdążyć. To była chyba najbardziej bolesna pomyłka, jaką widziałem.
M.G.: Co Was różni od tych podobnie brzmiących miejscowości?
S.Z.: Na szczęście lokalnie jesteśmy rozpoznawalni (śmiech). Ostatnie lata to czas transformacji. Choć nadal jesteśmy gminą rolniczą, nabieramy powoli podmiejskiego charakteru. Takie miejscowości jak Rogozino, Boryszewo, Stróżewko z racji sąsiedztwa stają się sypialnią Płocka.
M.G.: Większość mieszkańców pracuje jednak nadal na polu. Czy susza daje się rolnikom we znaki?
S.Z.: Tak, niestety, brak deszczu jest już odczuwalny. Widać to po uprawach zbóż: żyta, jęczmienia, pszenicy. Kukurydza też jest słaba. Jesteśmy po naradzie koordynacyjnej i ruszamy z przyjmowaniem wniosków o odszkodowania. Chcemy, żeby rolnicy określili procentowo, na ile szacują straty.
M.G.: Można już mówić o klęsce?
S.Z.: Cały czas śledzimy informacje z urzędu wojewódzkiego. Czekamy na ogłoszenie stanu klęski. Myślę, że w tym roku taka decyzja zapadnie, bo sytuacja jest poważna.
M.G.: Podjęliście jakieś kroki, by zminimalizować skutki braku wody?
S.Z.: Mamy trzy stacje uzdatniania wody, które zaopatrują sieć wodociągową. Wszystkie stacje są ze sobą połączone i w momencie awarii czy braku wody w jednej z nich jesteśmy w stanie przepiąć się do innej. Ostatnio zaobserwowaliśmy bardzo duży pobór wody, dlatego apelowaliśmy i nadal apelujemy do mieszkańców, by nie podlewali trawników.
M.G.: To Pana pierwsza kadencja?
S.Z.: Tak, pierwsza.
M.G.: Czym zyskał Pan przychylność mieszkańców?
S.Z.: To jest pytanie do mieszkańców (śmiech). Trudno mi to ocenić. Myślę, że zaufali mi dlatego, że mieli ze mną kontakt. Przed wyborami pracowałem w urzędzie gminy. Chyba dałem się poznać z dobrej strony, skoro zyskałem ich przychylność.
M.G.: Nie bał się Pan takiego wyzwania?
S.Z.: Zostałem wójtem mając 29 lat i tym samym byłem najmłodszym wójtem w powiecie płockim. Oczywiście na początku było bardzo dużo głosów „że za młody”, „że się nie sprawdzi”. Ja wtedy uspokajałem, mówiąc: „nie martwcie się, to szybko minie”. Dziś już z takimi głosami się nie spotykam. A praca, którą wykonaliśmy w tej kadencji wspólnie z mieszkańcami, pokazała, że za młody nie byłem.
M.G.: Co udało się zrobić?
S.Z.: Ustaliliśmy z radą gminy, że będziemy tworzyć sprzyjające warunki do osiedlania się. Priorytetem była budowa i modernizacja dróg. W ciągu tych 4 lat przybyło w gminie ponad 20 km dróg z nawierzchnią asfaltową. Pozostałe remontujemy i modernizujemy, korzystając ze środków własnych, ale i z budżetu województwa czy unijnych. Kanalizujemy naszą gminę. Dzięki 2 mln zł wsparcia z PROW ścieki z podpłockiej części gminy, czyli Stróżewka, Rogozina, Boryszewa Starego, będą odprowadzane do sieci. Finalizujemy już ostatnie modernizacje świetlic wiejskich. Partycypujemy w kosztach transportu publicznego. Dzięki temu autobusy MPK obsługują pasażerów także i z naszej gminy.
M.G.: Często spotyka się Pan z sołtysami. Usprawnia to funkcjonowanie gminy?
S.Z.: W 2015 r. uruchomiliśmy Fundusz Sołecki. Mieszkańcy decydują, które zadania są najpilniejsze do zrobienia. Sołtysi koordynują tę współpracę. Są kapitalnym łącznikiem na linii wójt–mieszkaniec, dlatego raz w miesiącu się spotykamy, żeby omówić stan prac. To także moment, w którym poruszamy problemy społeczne, przekazujemy poprzez sołtysów najświeższe informacje, decyzje. Dzięki regularnym spotkaniom jesteśmy na bieżąco z tym, co się dzieje w gminie. Jesteśmy w stanie szybko zareagować, a wręcz niejednokrotnie zapobiec rozwinięciu się jakiegoś negatywnego zjawiska.
M.G.: Zbliżamy się do końca kadencji. Będzie Pan startował w wyborach czy ma Pan już dość?
S.Z.: Jest jeszcze sporo do zrobienia, inwestycje, które trzeba dokończyć lub realizować kolejne etapy. Rozpocząć nowe zadania, jak np. rozbudowy szkoły w Rogozinie czy stacji uzdatniania wody w Dębnikach. Podjąłem już decyzję, że jesienią poddam się krytyce mieszkańców, pod ich osąd i wystartuję w wyborach.
M.G.: Co na to rodzina?
S.Z.: Moi najbliżsi po prostu mnie wspierają – żona, ale także dzieci. Oni wiedzą, że działalność samorządowa to nie tylko moja praca, ale i pasja. Pomagają mi się realizować w tym, co robię.
M.G.: Znajduje Pan dla nich choć odrobinę czasu?
S.Z.: Staram się, żebyśmy spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Z racji specyfiki pracy na dłuższe wyjazdy nie możemy sobie pozwolić, ale fajnie nam wychodzą wycieczki weekendowe, wyjścia do kina.
M.G.: Ma Pan jakieś ulubione miejsce, które by Pan polecił?
S.Z.: Bardzo często zabieram rodzinę do skansenu do Sierpca. To takie miejsce, w którym nie sposób się nudzić. Można się zrelaksować, poznać historię i zwyczaje mazowieckiej wsi, a nawet skosztować lokalnych specjałów. Zazwyczaj najpierw idziemy zwiedzać, a później korzystamy z basenu. Podczas naszej ostatniej wizyty miałem okazję zjeść kluski ziemniaczane z okrasą i twarogiem. Takie, jakie robiła moja babcia. Coś fantastycznego. Polecam!
Liczba wyświetleń: 579
powrót