Mazowsze serce Polski nr 7-8/18

Głosik ludu

2018.07.11 06:30 , aktualizacja: 2018.07.11 09:21

Autor: Wysłuchał i spisał Marcin Rzońca, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz

Vox populi, vox dei. Referendum drogą do społeczeństwa obywatelskiego?

 

– Ogłaszam ławeczkowe referendum – panu Zdzisławowi przypomniała się łacińska maksyma „vox populi vox dei” („głos ludu głosem Boga”), dość często ostatnio powtarzana przez rodzimych polityków, więc wesoło zagadał do przyjaciela. – Zadaję panu tylko jedno pytanie w taki upał: woda z sodą czy soda z wodą?

 

– Zaczynasz pan żartobliwie, a przecież referendum to najlepszy mechanizm demokracji i najlepszy sposób na współdecydowanie obywateli o sprawach ważnych – pan Jurek nie podzielił humorystycznego tonu rozmówcy, starając się jednak o sprawach poważnych dyskutować na serio. – Referendum zdecydowało o przyjęciu obowiązującej Konstytucji, to w referendum nasi obywatele poparli wstąpienie Polski do Unii Europejskiej.

 

– I co z tego, kiedy demokratycznie wybrani rządzący coraz głośniej dzisiaj mówią, że ta cała Unia to niekoniecznie nam potrzebna i niekoniecznie życzliwa? Obawiam się, że do opuszczenia struktur Zjednoczonej Europy nie będzie konieczne kolejne referendum, tylko najzwyczajniej nas stamtąd wyrzucą za łamanie wspólnotowego prawa albo, co gorsza, puszczą z torbami, każąc zwracać to, co przez lata od nich dostaliśmy – skrzywił się pan Zdzisław. – Popatrz pan na referendum na temat lotniska w Baranowie. Pożądane przez mieszkańców, zarządzone zgodnie z prawem, a jego wyniki są miażdżące dla pomysłów władzy centralnej. Tylko że ta władza jeszcze przed przeprowadzeniem referendum stwierdziła, że jego wynik nie będzie brany pod uwagę! To po co to referendum? Po co wydawane publiczne środki? – zamartwiał się Pan Zdzisław.

 

– A bo wyniki referendów powinny być zawsze wiążące dla władzy. I to bez względu na zasięg i frekwencję. Bo jak ktoś nie idzie na wybory czy referendum, to przecież też podejmuje decyzję? Choćby, że mu wszystko jedno – panu Jurkowi wymarzył się codzienny bezpośredni wpływ na podejmowanie strategicznych decyzji.

 

– I nie może być tak, że referendum sobie, a władza sobie!

– Czyli co? – pan Zdzisław aż podskoczył.

– Robimy referendum co miesiąc, pytamy o wszystko, co wydaje się ważne, i zawsze zgadzamy się z wyborami obywateli? Podoba się panu ta najnowsza propozycja Prezydenta? Pytania, każde z innej parafii, których nie rozumie nawet jego najbliższe otoczenie polityczne? Męczenie o oczywistości, na zasadzie „Czy chcesz być szczęśliwy?” ? A jeśli referendum ma być tym demokratycznym cudem, to po co wybory? Wybieramy przecież poglądy i wizje, po co potem pytać w referendum o ich realizację?

 

– Może nie co miesiąc, może nie o wszystko, ale częściej i poważniej na pewno. Wybory nie załatwią wszystkiego, a wiele pomysłów pojawia się dopiero po nich. Okazuje się, że wybieraliśmy co innego, a co innego nam się funduje. Dlatego referendum musi na stałe zagościć w demokratycznym kalendarium. Bo przykładowo ostatnimi laty 12 razy było referendum na Węgrzech, 10 razy w Słowenii czy 9 razy na Słowacji. Polacy natomiast odpowiadali tylko na 7 pytań referendalnych w 4 referendach ogólnokrajowych podczas 3 głosowań. Władza u nas zawsze wiedziała lepiej.

 

– A wiesz pan co? – uśmiechnął się pan Zdzisław. – Pełna zgoda. Tylko naprawdę traktujmy referendum poważnie. W innym wypadku do pytań przedstawionych ostatnio przez Prezydenta śmiało możemy dopisać:  „Czy Konstytucję wydać drukiem w twardej, czy w miękkiej okładce?”.

 

Liczba wyświetleń: 78

powrót