Mazowsze serce Polski nr 6/20

Szpitalna normalność w czasie pandemii

2020.06.08 09:20 , aktualizacja: 2020.06.24 11:38

Autor: Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk

  • kobieta ubrana w kombinezon ochronny Maseczki, kombinezony,...
  • Kobieta trzyma w ręku element odzieży ochronnej - Strach przed zakażeniem...
  • karetki pogotowia soją w szeregu przed budynkiem Jeśli pacjent czuje, że...
  • Korytarzem szpitalnym idzie pielęgniarka w fartuchu ochronnym Dodatkowy strój ochronny to...

Raporty Ministerstwa Zdrowia o nowych przypadkach zachorowań i zgonach, informacje o pojawiających się lub wygaszanych ogniskach koronawirusa – tak oto COVID-19 zdominował świat medycyny. Ale co stało się z pozostałymi chorobami? Zniknęły? Przestaliśmy chorować?

 

Maseczki, kombinezony, rękawice, przyłbice, gogle – nieodzowne elementy służbowego stroju pracowników służby medycznej mających kontakt z pacjentami z COVID-19. W pozostałych przypadkach są maseczki, rękawiczki i dodatkowe fartuchy. Ale to nie jedyna zmiana, jaka dokonała się w placówkach służby zdrowia.

 

Administracyjne wyzwanie

 – Nie można powiedzieć, że jest to praca normalna, ponieważ jest uwarunkowana wieloma czynnikami, które nie pozwalają na jej normalność. Część personelu jest wyłączona (względy epidemiologiczne, zwolnienia lekarskie, opieka nad dziećmi). W związku z tym realizacja świadczeń była przez pewien czas trochę mniejsza, ale nie było tak, żeby została wstrzymana – wyjaśnia Mariusz Mioduski dyrektor ds. medycznych Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Siedlcach.

 

– W czasie pandemii kieruje się jak gdyby dwoma szpitalami – zakaźnym i dotychczasowym. Tak to oceniam. Co więcej, szpital zyskał teraz aż 4 „zarządców”. Z Ministerstwa Zdrowia mamy dwóch opiekunów, którzy codziennie dzwonią, aby uzyskać bieżące dane. Z NFZ też mamy opiekunów, którzy wymagają od nas pewnych zachowań, proszą o informacje, przekazują dary i sprzęt ochrony osobistej. Wojewoda mazowiecki na mocy specustawy, też nam wydaje decyzje i polecenia. Czwarty z zarządców to oczywiście właściciel, czyli Samorząd Województwa Mazowieckiego, który na bieżąco monitoruje naszą działalność – doprecyzowuje funkcjonowanie lecznicy Stanisław Kwiatkowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Płocku.

 

Leczenie w czasie pandemii

– O ile trochę ograniczyliśmy zabiegi, które można było przesunąć w czasie, o tyle wszystkie, których niewykonanie wiązałoby się z pogorszeniem stanu ogólnego czy groziło utratą zdrowia i życia, były wykonywane. Są pacjenci, którzy nie mogą przerwać terapii, konieczne jest jej kontynuowanie lub wprowadzenie nowej, szczególnie u pacjentów onkologicznych. W naszym centrum onkologii wszyscy pacjenci leczeni zarówno w zakresie chirurgii radioterapii, jak i onkologii klinicznej nie mieli żadnych problemów z dostaniem się i uzyskaniem pomocy – wyjaśnia Mioduski.

 

Koronawirus sprawił, że klasyczna wizyta lekarska w gabinecie nie była możliwa. Pole do popisu otrzymała telemedycyna świadczona w każdej placówce medycznej.

 

– Pacjenci początkowo niechętnie z niej korzystali, ale w miarę upływu czasu ich liczba rosła. Niestety, nie wszyscy ufają tego typu konsultacjom. Owszem, w niektórych przypadkach są niewystarczające, ale w zdecydowanej większości pomagają i co ważne, chronią przed rozprzestrzenianiem się pandemii – zauważa dyrektor Mioduski.

 

Strach przed zakażeniem w wielu przypadkach skutecznie zniechęcał pacjentów przed udaniem się do lekarza.

 

– W ostatnich tygodniach o blisko 40 proc. zmniejszyła się u nas liczba pacjentów z zawałem serca. Potwierdzają to też światowe statystyki. Doszliśmy do tego, że nawet czując ból w klatce piersiowej, boimy się kontaktu z systemem ratownictwa medycznego i zawały przechodzimy w domu, a nawet umieramy poza systemem opieki kardiologicznej – alarmuje Paweł Kaźmierczak, dyrektor medyczny American Heart of Poland, jednej z największych spółek kardiologicznych w Polsce[1].

 

A jak sytuacja wygląda na Mazowszu?

– Z obserwacji pacjentów, którzy zgłaszali się na SOR w czasie pandemii, faktycznie widać, że chorzy wymagający interwencji lekarskiej zwlekali z decyzją udania się do szpitala do ostatniej chwili. Jak już stan zdrowia albo ból stawały się nie do wytrzymania, dopiero wówczas, pojawili się u nas. Chirurdzy zgłaszali, że było kilka operacji – niby prostych, ale z powodu zwlekania stały się bardziej uciążliwe i trudne – mówi szef płockiego szpitala.

Podobne wnioski płyną z Siedlec.

 

– W wielu przypadkach zaniechanie leczenia, pogorszyło stan ogólny, a opóźnione wdrożenie terapii mogło powodować zmniejszenie jej skuteczności. To dotyczy nie tylko pacjentów onkologicznych, ale także z problemami kardiologicznymi, pulmonologicznymi i pacjentów z dziedzin zabiegowych. Należy wypracować pewien konsensus pomiędzy zagrożeniem epidemiologicznym a zagrożeniem spowodowanym niezgłoszeniem się do lekarza specjalisty czy rodzinnego – uważa dyrektor Mioduski.

Czy można mówić o zwiększonej śmiertelności?

 

– Takich współczynników nie ocenialiśmy. Analizując liczbę zgonów w szpitalu nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy była znacząco większa, czy odbiegała od tej sprzed pandemii – dodaje.

 

Witaj nowe życie

Jeśli pacjent czuje, że dzieje się coś poważnego zawsze powinien skonsultować się z lekarzem. Nie należy odwlekać wizyty, bo problem medyczny musi być oceniony choćby w formie teleporady. Jeśli lekarz zdecyduje, że dolegliwość wymaga bezpośredniej wizyty – należy z niej skorzystać i nie odraczać, bo tak, jak w przypadku porodu – nie da się  tego zrobić.

 

– Początkowo trochę naiwnie myślałam, że do porodu epidemia się skończy. Niestety, informacje o przesuwaniu szczytu zachorowalności przerażały mnie. Bałam się, że oddział zostanie zamknięty, a ja będę rodziła w nieznanej mi placówce. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Miałam fantastyczną opiekę i ogromne wsparcie ze strony położnej. Lekarze byli wspaniali. To dało mi siłę i obniżyło poziom stresu. Z wiadomych względów mąż nie mógł mi towarzyszyć, ale kadra pomyślała o nas i udało im się nawet uwiecznić pierwsze chwile Julka na świecie. Za co im bardzo dziękuję – mówi Katarzyna Szeliga, która w pierwszych dniach maja w Szpitalu Bielańskim urodziła swoje drugie dziecko.

Takich pozytywnych historii jest więcej i będzie więcej, bo jak śpiewają artyści w ramach akcji #koncertdlabohaterów: jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie... Tymczasem dbajmy o swoje zdrowie, nie odkładajmy wizyt, a udając się do szpitala nie ignorujmy sanitarnych obostrzeń.

 

– Apeluję do każdej osoby, która wybiera się do szpitala, aby dokonała swoistego rachunku sumienia, czyli zastanowiła się czy miała kontakt z osobą zakażoną, osobą w kwarantannie lub wracającą z zagranicy. Intencja jest taka, aby chronić szpital, żeby nie zaistniało ognisko wirusa. Mam nadzieję, że pacjenci nadal będą nas rzetelnie informowali – prosi dyrektor szpitala w Płocku.

 

[1] Gazeta Wyborcza, Iwona Hajnosz, „Kardiolodzy alarmują: prawie połowa osób z zawałem serca ze strachu przed zakażeniem nie trafiła do szpitala”, mat. z 21 maja 2020 r.

Liczba wyświetleń: 137

powrót