Mazowsze serce Polski nr 5/18

Śmierć w płomieniach

2018.05.16 08:50 , aktualizacja: 2018.05.30 14:41

Autor: Paweł Burlewicz, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz

Płonąca wyschnięta łąka, ogień obejmuje samotnie stojące drzewko Fot. shutterstock.com

Każdej wiosny, mimo grożących kar, wiele osób decyduje się na wypalanie traw. Ten niebezpieczny proceder powoduje duże straty finansowe, zabija mnóstwo zwierząt, a czasem kosztuje życie ludzkie.

 

Gdy tylko zima dobiega końca, niektórzy ludzie podpalają łąki i nieużytki. Ulegają staremu mitowi, że tą drogą użyźnią ziemię. To nieprawda – po pożarze ziemia jest wyjałowiona, ustaje naturalny rozkład resztek roślin i przyswajanie azotu z powietrza. Do atmosfery trafia szereg trucizn, a w płomieniach giną nie tylko rośliny. W tym roku w Polsce już trzy osoby poniosły śmierć w wyniku podpaleń traw, a 56 zostało rannych.

 

– Jak pokazują statystyki udostępniane przez Państwową Straż Pożarną, corocznie w pożarach traw ginie co najmniej kilkanaście osób – ostrzega kapitan Rafał Kamiński z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Ostrowi Mazowieckiej. Ostatnio strażacy w tej okolicy musieli kilkakrotnie wyjeżdżać do takich pożarów.

 

–  W powiecie ostrowskim możemy mówić o dużym szczęściu, gdyż w ostatniej dekadzie w pożarach traw nie było osób poszkodowanych – dodaje.

 

Nie znaczy to, że tej części Mazowsza obce są podpalenia. – Ostatnie 10 lat to prawie 1000 pożarów traw i nieużytków, z których część przekształciła się w pożary lasów i zabudowań. Mówimy tu o setkach wypalonych hektarów i stratach szacowanych w setkach tysięcy złotych – wylicza druh Kamiński.

 

Koszty: woda, praca, sprzęt

Na szczęście informacja o tym, że podpalanie traw to przestępstwo, duże niebezpieczeństwo i zniszczenia, coraz częściej dociera do rolników. – Jeździliśmy do pożarów traw w tym roku cztery razy. To i tak znacznie mniej niż przed laty. Wtedy jeździło się praktycznie codziennie. A jak pracowałem w Ostrołęce, to nawet 5–6 razy dziennie – wspomina naczelnik OSP Kadzidło Marcin Krajza, który uczestniczył w akcji w swojej okolicy 22 kwietnia. Jego zdaniem najgorsza jest ludzka nieświadomość. Niektórzy uważają, że łąkę można wypalić bezpiecznie, bo przecież są na miejscu i pilnują ognia.

 

– Komuś wydaje się, że będzie w stanie kontrolować pożar. Bzdura. Wystarczy, że zawieje z innej strony i po minucie ogień obejmuje znacznie większy obszar. To błyskawiczne zjawisko. Kiedy długo nie pada deszcz i trawa jest przeschnięta, to jest tak groźne jak podpalanie benzyny – ostrzega Adam Kotowski, prezes OSP Prostyń, gdzie w kwietniu również doszło do interwencji.

 

Gaszenie ognia pochłania też wielkie sumy pieniędzy. Sama woda to około 8–12 zł za metr sześcienny. – Każda interwencja kosztuje. Trzeba wydać pieniądze na paliwo, sprzęt, zapłacić ratownikom, a na hektar płonącej łąki poszło nam ostatnio 15 m3 wody. Tracimy też 3–4 godziny w pracy – podkreśla druh Krajza. W dodatku podczas interwencji często dochodzi do uszkodzenia sprzętu.

 

– Jak wiatr zmieni kierunek i dmuchnie, to nie ma zmiłuj. Nieraz straciliśmy węże czy prądownicę. Wtedy jest tylko czas, by uciekać. Podczas ostatniej akcji ledwie uratowaliśmy drewnianą stodołę innych gospodarzy. Bo podpalacz nie pomyślał, że zmieni się wiatr – dodaje.

 

Aż przykro patrzeć

Za ponad 94 proc. przyczyn powstania pożarów odpowiedzialny jest człowiek. A cierpią zwierzęta. – W bieżącym roku pożary zapoczątkowane przez wypalanie traw przyczyniły się do spalenia dwóch budynków gospodarczych i samochodu osobowego, ale też kilkunastu hektarów lasów – mówi o okolicy Ostrowi Mazowieckiej kapitan Kamiński. – Jeśli chodzi o rośliny i zwierzęta, to należy pamiętać, że ofiarą padają nie tylko pojedyncze osobniki, ale przede wszystkim całe ekosystemy, których odbudowanie zajmuje przyrodzie wiele lat.

 

Strażakom patrolującym pobojowisko nieraz kraje się serce. – Większe zwierzęta uciekną, mniejsze nie mają żadnych szans. Ginie wiele żab i jaszczurek, ofiarą ognia padają jeże i małe zające. Palą się gniazda zrozpaczonych ptaków. To bardzo przykry widok – wspomina druh Krajza.

 

Ofiarą ognia padają też liczne kuropatwy, bażanty, nawet sarny lub dziki. W  zadymieniu tracą orientację i giną lisy, borsuki, kuny i zwierzęta domowe – krążące w okolicach zabudowań psy i koty. Palą się setki myszy, nornic, kretów czy ryjówek. W płonących trawach giną mrówki (jedna ich kolonia może zniszczyć do 4 milionów szkodliwych owadów rocznie!). Cierpią też uprawy sąsiadów podpalaczy – życie tracą pszczoły i bąki, bez których nie ma zapylenia większości roślin. A to oznacza gorsze zbiory.

 

Kierowcy nic nie widzą

Warto pamiętać też o zagrożeniach, jakie niesie nie tylko sam ogień. – Podczas pożaru powstaje duże zadymienie, szczególnie groźne dla osób przebywających w bezpośrednim sąsiedztwie, z uwagi na wysoką toksyczność pyłów. Spada widoczność na okolicznych drogach i liniach kolejowych, co prowadzi do powstania groźnych w skutkach kolizji i wypadków. To też ofiary podpalenia traw. Pamiętajmy o tym. Ostrzegajmy wszystkich, jak groźny to proceder – apeluje młodszy brygadier Karol Kierzkowski z Komendy Wojewódzkiej PSP w Warszawie.

 


LICZBY

1,5 mln zł strat w mieniu i ekologicznych przyniosły pożary traw w 2017 r.

15 318 m³ wody zużyli mazowieccy strażacy w 2017 r.  do gaszenia pożarów łąk  i nieużytków. To aż 613 cystern wody.

 


RAFAŁ RAJKOWSKI

członek zarządu województwa mazowieckiego

Wypalanie traw w naszym kraju jest niechlubną tradycją, z którą od wielu lat zmagają się strażacy. Za większość pożarów odpowiedzialny jest człowiek, w wyniku umyślnego wypalania, związanego z porządkami na działce lub po prostu „dla zabawy”. Jako strażak ochotnik wiem, że każda interwencja to poważny wydatek w wysokości od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych, co rocznie – w skali województwa – daje kwoty rzędu milionów złotych. Nie zapominajmy również o tym, że wypalanie traw jest w Polsce surowo zabronione. Grozi za to kara grzywny do 5 tys. zł, a w najgorszych przypadkach nawet do 10 lat pozbawienia wolności.

 


Wypalanie traw jest zabronione

Ustawa z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. nr 92, poz. 880 z późn. zm.):

  • Art. 124.  „Zabrania się wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów”.
  • Art. 131:  „Kto wypala łąki, pastwiska, nieużytki, rowy, pasy przydrożne, szlaki kolejowe, trzcinowiska lub szuwary – podlega karze aresztu albo grzywny”. Ustawa z 28 września 1991 r. o lasach (Dz. U. z 2005 r. nr 45, poz. 435 ze zmianami);
  • Art. 30 ust. 3 pkt 3  „w lasach oraz na terenach śródleśnych, jak również w odległości do 100 m od granicy lasu, zabrania się działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a w szczególności:
    1. rozniecenia ognia poza miejscami
    2. wyznaczonymi do tego celu przez właściciela lasu lub nadleśniczego,
    3. korzystania z otwartego płomienia,
    4. wypalania wierzchniej warstwy gleby
    5. i pozostałości roślinnych”.

Za wykroczenia tego typu grożą surowe sankcje:

  • Art. 82, § 1 ustawy z 20 maja 1971 r. Kodeksu wykroczeń (Dz. U. z 1971 Nr 12, poz. 114 ze zmianami) – kara aresztu, nagany lub grzywny, której wysokość w myśl art. 24, § 1 może wynosić od 20 do 5000 zł.
  • Art. 163. § 1 ustawy z 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. z 1997 r. Nr 88 poz. 553 ze zmianami) stanowi: „Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.

 

Artykuły powiązane

Dzielny jak strażak

16-05-2018
Przy okazji ich święta sprawdziliśmy, jak wygląda trudny dzień powszedni druhów z ochotniczych straży pożarnych.
więcej

Liczba wyświetleń: 174

powrót