Mazowsze serce Polski nr 5/18
Ciechanów szyty na miarę
2018.05.16 07:40 , aktualizacja: 2018.05.23 15:09
Autor: Rozmawiała Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
Młody, energiczny, zawsze nienagannie ubrany. Przeciwnicy wytykają mu, że często go można spotkać na… Facebooku. Nic dziwnego. Jego profil śledzi blisko 12 tys. osób. Zwolennicy cenią go za otwartość, pomysły i nową energię dla Ciechanowa. Jaki jest najmłodszy prezydent na Mazowszu?
Krzysztof Kosiński. 30 lat. Prawnik, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Doktorant prawa. Od 8 grudnia 2014 r. prezydent Ciechanowa. Od marca 2015 r. sekretarz Związku Miast Polskich. Żonaty. Miłośnik sportu – kibic piłki nożnej i ręcznej. Dawniej aktywnie grający w szczypiorniaka, teraz w piłkę nożną. W wolnych chwilach biega, jeździ rowerem. Dużo czyta, pasjonat książek Dana Browna.
Monika Gontarczyk: Panie Prezydencie, ciągle Pan słyszy: oj, za młody on na prezydenta?
Krzysztof Kosiński: Już coraz rzadziej (śmiech).
M.G.: A co Pan sądzi o dofinansowaniu szkół zawodowych? Samorząd województwa przeznaczył na ten cel aż 120 mln zł. To dobry pomysł?
K.K.: Szkolnictwo zawodowe na wysokim poziomie z pewnością jest potrzebne, ponieważ obecnie brakuje ludzi, którzy mają fach w ręku. Bardzo źle na szkoły zawodowe wpłynął sposób ich postrzegania przed kilku laty – jako szkół gorszych niż licea i technika. A one zwyczajnie mają inną specyfikę. Na szczęście wracają do łask. Wymagają wsparcia i samorząd województwa tę pomoc oferuje.
M.G.: Podobno marzy się Panu ciechanowskie Centrum Nauki Kopernik.
K.K.: Nie boję się marzyć. By móc inwestować, potrzebne są jednak ogromne pieniądze. Budżet miasta nie udźwignąłby wszystkiego samodzielnie, więc szukamy pieniędzy z zewnętrznych źródeł, głównie z Unii Europejskiej. Realizujemy nowe odważne pomysły, jak rewitalizacja wieży ciśnień i budowa parku nauki – rzeczywiście, miejsca na kształt warszawskiego Centrum Nauki Kopernik. Niebawem zakończymy zagospodarowanie zaniedbanej przestrzeni wokół dworca kolejowego, gdzie powstaje parking Park&Ride z ponad 200 miejscami, a po sąsiedzku jest już prawie gotowa nowa hala targowa. Unowocześniając miasto, dbamy jednocześnie, by to, co piękne i historycznie ważne, odzyskało swój dawny blask.
M.G.: Sporo tego. Stawia Pan na charakterystyczne projekty.
K.K.: Równie ważna, co drogi, jest infrastruktura sportowa i miejsca rekreacji, tak by mieszkańcy mieli gdzie aktywnie spędzać czas. Zmodernizowaliśmy miejskie kąpielisko „Krubin”, które od poprzednich wakacji tętni życiem, wybudowaliśmy profesjonalną bieżnię lekkoatletyczną, a na życzenie samych mieszkańców, w ramach budżetu obywatelskiego, powstają m.in. siłownie zewnętrzne i place zabaw.
M.G.: Ale bez inwestorów trudno o rozwój miasta?
K.K.: Oczywiście. Pamiętamy również o tworzeniu warunków do rozwoju przedsiębiorczości, stąd też usilne i skuteczne starania o objęcie miejskich nieruchomości podstrefą Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Pierwsze grunty już sprzedaliśmy, niebawem powstanie tam nowy zakład pracy. Oferujemy przedsiębiorcom mechanizmy wsparcia i zwolnienia od podatków od nieruchomości.
M.G.: Nie kojarzy się Pan z zarządzaniem zza biurka.
K.K.: Tak widzę swoją rolę, by od początku do końca realizacji inwestycji uczestniczyć w tym, co się dzieje, pilnować i czuwać. Polityka zza biurka nie przejdzie (śmiech). Gdy poważnie traktuje się swoje obowiązki, trzeba być w centrum wydarzeń, spotykać się z ludźmi. Obecnie wdrażamy kilka wielomilionowych projektów. Trzeba je po prostu nadzorować.
M.G.: Niektórzy mówią, że jest Pan po prostu dobrym piarowcem. Sadzenie drzew okazało się strzałem w dziesiątkę!
K.K.: Odbieram to jako komplement. Dla mnie PR to otwarta, uczciwa komunikacja z mieszkańcami. Dziś hasło „więcej zieleni w mieście” jest tym, czego oczekują wszyscy. W każdy projekt chcemy angażować nie urzędników, a zwykłych mieszkańców, dlatego prowadzimy akcję sadzenia drzew przez świeżo upieczonych tatusiów. Wyznaczyliśmy miejską działkę, co jakiś czas umawiamy na konkretną godzinę chętnych ojców i sadzimy! Jest to frajda dla całych rodzin, każdy ma swoje drzewko z imienną tabliczką. Akcja spotkała się z bardzo dobrym odbiorem społecznym i co najważniejsze, przynosi efekt ekologiczny.
M.G.: Głośno jest też o „miodzie Kosińskiego”.
K.K.: Faktycznie, pomysł zainteresował mnóstwo osób. I o to nam chodziło. Dużo się mówi o problemie ginących pszczół, ale samo mówienie to za mało. Uznaliśmy, że najlepiej edukować poprzez działanie. W ciągu kilku miesięcy na dachu ratusza zorganizowaliśmy własną pasiekę. Mamy 5 uli z około 100 tys. pszczół, a docelowo będzie ich około 350 tys. Przychodzi do nas pszczelarz. Opiekuje się pasieką, a przy okazji podbiera miód, który będzie gadżetem promującym miasto. Zamierzamy pakować go do małych słoiczków i rozdawać podczas miejskich eventów.
M.G.: Sam Pan wymyśla takie działania?
K.K.: Uważnie obserwuję i wyciągam wnioski. Podpatruję, co się dzieje w innych miastach. Jestem sekretarzem Związku Miast Polskich, a więc często spotykam się z prezydentami i burmistrzami innych miast, którzy najczęściej mają większe niż ja doświadczenie w samorządzie. Słucham też tego, co mówią sami mieszkańcy. Sporo czytam, szperam w internecie. Mam także kreatywnych pracowników. Czasem jest tak, że przyjdzie mi do głowy jakaś myśl, którą się z nimi dzielę, i wspólnie zastanawiamy się, jak ten pomysł przenieść na ciechanowski grunt, żeby był „uszyty na miarę”.
M.G.: To Pana pierwsza kadencja w fotelu prezydenta, co zatem Pana zaskoczyło podczas pełnienia tej funkcji?
K.K.: Nie lubię tego określenia. Fotel kojarzy się ze stagnacją, a ja prezydenturę opieram na dynamice i działaniu. Prezydentura to ogromna odpowiedzialność. Zdawałem sobie z tego sprawę zawsze, więc gdy tylko pojawił się pomysł kandydowania, natychmiast zacząłem się solidnie przygotowywać. By być dobrym prezydentem, trzeba mieć wiedzę o samorządzie, przepisach prawa, o samym mieście. Ale tak naprawdę najbardziej pouczająca jest praktyka. W samorządzie zajmujemy się realnymi, wręcz przyziemnymi sprawami ludzi. To jest ciężka praca, przy której np. parlamentarne dyskusje zazwyczaj są jakąś abstrakcją. Spodziewałem się, że rola prezydenta nie będzie łatwa, ale im trudniej coś osiągnąć, tym później jest większa satysfakcja. Na szczęście działa to na mnie mobilizująco, więc ogromną radość przynosi mi każda wykonana inwestycja, remont, każda pozyskana z zewnątrz złotówka, każde udane wydarzenie. Największą nagrodą są jednak słowa aprobaty ze strony mieszkańców.
M.G.: Zdaje się, że zamierza Pan powalczyć o kolejną kadencję?
K.K.: Chcę robić swoje, kontynuować to, co zacząłem, wdrażać kolejne pomysły. To mieszkańcy tak naprawdę trochę sprowokowali mnie do jasnej deklaracji już teraz, ponieważ pojawiały się plotki, że miałbym poprzestać na jednej kadencji i robić coś innego. Staram się skupiać na tym, co tu i teraz, jednocześnie myśląc strategicznie. Wiążę kolejne lata z Ciechanowem, chcę zrobić dla tego miasta jak najwięcej i wiem, że mieszkańcy na mnie liczą. Program moich działań i inwestycji na 5 kolejnych lat przedstawię prawdopodobnie na początku września.
Liczba wyświetleń: 196
powrót