Mazowsze serce Polski nr 4/19
Zło jest w każdym z nas
2019.04.16 11:45 , aktualizacja: 2019.05.08 12:03
Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka
Historia ludzkości uczy nas, że żadna osoba ani państwo nie są niezdolne do czynienia zła. Ciemna strona człowieczeństwa naprawdę istnieje.
Gdy w styczniu, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, na oczach tysięcy ludzi został zamordowany prezydent miasta Paweł Adamowicz, czas się zatrzymał. Zadawaliśmy sobie wtedy pytanie: czy doczekaliśmy momentu, w którym zło dotarło nawet do tych sfer życia, które dotychczas były bezpieczną przestrzenią? Jednak rzeczywistość – po raz kolejny – przerosła wyobraźnię. W kwietniowy poranek nożownik zaatakował Wojciecha Kudelskiego, byłego prezydenta Siedlec, obecnie radnego województwa. Samorządowiec otrzymał cios w brzuch, a po przewiezieniu do szpitala, z obrażeniami zagrażającymi życiu, trafił prosto na stół operacyjny. Na szczęście udało się uniknąć najgorszego.
Pochodzenie zła
– Zło jest brakiem dobra– mówi prof. Anna Drabarek, z Instytutu Filozofii i Socjologii Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.
– Ta koncepcja wywodzi się z wczesnego średniowiecza. W czasach starożytnych Sokrates twierdził, że aby móc czynić dobro, trzeba dobro znać. Istnieje dobro, a zło uświadamiane jest wtedy, kiedy tego dobra nie ma. Gdy pojawia się jakaś luka, wskazująca, że nie potrafimy jako ludzie funkcjonować ze sobą bezkolizyjnie. Gdybyśmy chcieli stworzyć definicję dobra, to można by powiedzieć, że dobrem jest wszystko, co nam sprzyja, co gwarantuje nam jakiś rodzaj bezpieczeństwa egzystencjalnego. Natomiast zło to jest wszystko to, co jest przeciwne dobru. Gdybyśmy nie wiedzieli, czym jest dobro, to wtedy nie pojawiłaby się koncepcja zła – wyjaśnia profesor filozofii.
Według Philipa Zimbardo, słynnego amerykańskiego psychologa, definicja zła zawiera się w twierdzeniu: „czynić niedobrze, wiedząc, co dobre”. Prof. Barbara Skarga w „Kwintecie filozoficznym” zwraca uwagę na przynależność zła wyłącznie do człowieka: „tam, gdzie nie ma ludzi, nie ma zła”. Coraz większa powszechność zachowań agresywnych skłania do refleksji, skąd w człowieku rodzi się zło. – Powstało wiele teorii dotyczących etiologii zła, z których każda koncentruje się na innych mechanizmach odpowiedzialnych za agresywne zachowanie. Wśród nich wymienia się czynniki biologiczne, spożywanie substancji psychoaktywnych oraz niski poziom tolerancji na frustrację. Podkreśla się również rolę opieki rodzicielskiej – narażenie dziecka na zaniedbanie, obojętność, wrogość oraz przemoc fizyczną zwiększa prawdopodobieństwo kopiowania tego typu zachowań w jego dorosłym życiu – wyjaśnia mgr Martyna Gontarek, psycholog. – Istnieją również teorie sytuacyjne, które uznają, że pewne czynniki zewnętrzne uruchamiają u wielu z nas określone, złe lub dobre, zachowania. I choć niejednokrotnie w naszych głowach pojawia się myśl, że do okrucieństwa są zdolne jedynie osoby, które cierpią na poważne zaburzenia psychiczne, to badania psychologiczne ukazują, że zło tkwi w każdym z nas, potrzebne są tylko odpowiednie warunki, aby je wyzwolić.
Czynnik wyzwalający – anonimowość
Przeprowadzony przez profesora Philipa Zimbardo słynny stanfordzki eksperyment więzienny pokazuje, jak łatwo jest zmienić zdrowych fizycznie i psychicznie studentów w grupę oprawców. Wystarczy z piwnicy uniwersytetu stworzyć prowizoryczne więzienie oraz podzielić uczestników badania na dwie grupy – strażników i skazanych. Schowani za mundurem strażnicy natychmiast poczuli swoją władzę, znęcając się nad więźniami. Z kolei więźniowie, którym zamiast imion nadano numery, zbyt łatwo utracili poczucie własnej tożsamości, wcielając się w role ofiar. Eksperyment zaczął być na tyle niebezpieczny, że został przerwany już po sześciu dniach. Szybciej niż sam tego oczekiwał, Zimbardo udowodnił, jak szybko wzrasta nasza tolerancja na okrucieństwo, kiedy wchodzimy w pewne role społeczne.
– Anonimowość daje przyzwolenie na przemoc, a jej oznaki, takie jak mundury, symbole, maski czy numery pomagają pozbyć się odpowiedzialności za swoje czyny – zauważa mgr Magdalena Strząska, psycholog.
– Dowiódł tego Stanley Milgram w swoim eksperymencie polegającym na rażeniu drugiego człowieka coraz silniejszymi dawkami prądu na polecenie osoby uważanej za autorytet.
Badanie powtarzane było w wielu krajach, za każdym razem dając podobne efekty – większość z nas jest gotowa wykazywać ślepe posłuszeństwo wobec władzy, zachowywać się w sposób przekraczający granice moralności.
– Udowodniono tezę, że sytuacja może mieć większy wpływ na zachowanie człowieka niż jego osobowość, pragnienia, postawy i wartości. Zatem zło, w odpowiednich warunkach, może czynić każdy, nawet ludzie, którzy dążą do realizacji celów powszechnie uznawanych za wzniosłe, szlachetne – ostrzega ekspertka.
Zacznijmy od siebie
Pojawia się pytanie: czy lepiej małymi krokami eliminować zło, czy tworzyć projekty społeczne, które uszczęśliwią całe społeczeństwo?
– Nigdy nikomu nie udało się uszczęśliwić wszystkich – zauważa prof. Drabarek.
– Utopijne projekty społeczne, jak np. socjalizm sowiecki czy narodowy socjalizm niemiecki, proponowały inżynierię społeczną realizowaną w ten sposób, że bez względu na to, jakie będą koszty ludzkie, najważniejsza jest realizacja idei. Ci, którzy chcą implementować tego typu wizje, mogą nie liczyć się z kosztami ludzkimi. Takie koncepcje naprawy świata są bardzo niebezpieczne i mogą prowadzić do eskalacji zła. Warto powołać się na Arystotelesa i jego etykę cnót, a idąc tą ścieżką – rozważyć myśl Alasdaira MacIntyre’a: człowiek nie powinien chcieć zmieniać świata, tylko zacząć kształtować siebie.
Współczesna kultura masowa, a co za tym idzie – świadomość społeczna, coraz rzadziej korzysta z dziedzictwa starożytnej filozofii, literatury i sztuki. Przemiany kulturowe niosą ze sobą zobojętnienie na podstawowe kategorie etyczne, zaciera różnice między dobrem a złem. Dziennikarz Szymon Hołownia, w swoim wpisie na Facebooku1 z 14 stycznia, podsumował to w sposób niezwykle celny: „(…) ten atak nie miał miejsca w próżni. A w sosie, na tle, na którym wyraźnie widać, że to my potrzebujemy dziś modlitwy, nie tylko prezydent Adamowicz. Że staliśmy się przez tych 30. ostatnich lat zbiorowym wariatem. (…) Niech każdy z nas zrobi sobie rachunek sumienia i odpowie na JEDNO proste pytanie: czy odkąd włączyli nam internet – bo to głównie z tym niestety się wiąże – i każdy z nas: lekarz, hydraulik, pisarz czy kierowca, nagle stał się publicystą – na świecie jest jaśniej, czy ciemniej?”.
Nie dla nienawiści
Na początku lutego br. Komitet Regionów przyjął rezolucję „Zwalczanie nawoływania do nienawiści i przestępstw z nienawiści”. Wyrażono zaniepokojenie nasilaniem się mowy nienawiści i przestępstw z nienawiści, prowadzącej do przemocy, ekstremizmu i nietolerancji w UE oraz stanowiącej zagrożenie dla samych podstaw projektu integracji europejskiej. Wezwano wszystkie szczeble sprawowania rządów do przyjęcia środków mających na celu zapobieganie przemocy, nękaniu, mowie nienawiści i przestępstwom z nienawiści oraz ochrony obywateli przed takimi sytuacjami. Istniejące instrumenty nie zapewniają pełnej ochrony praw człowieka i godności ludzkiej. W związku z czym wezwano państwa członkowskie do współpracy z władzami lokalnymi i regionalnymi oraz UE, by opracować skuteczniejsze przepisy i instrumenty służące zwalczaniu mowy nienawiści i podżegania do przestępstw z nienawiści zgodnie z zasadami pomocniczości i proporcjonalności. Marszałek Adam Struzik wniósł poprawkę do tej rezolucji: „Wzywa do opracowania skutecznych instrumentów służących do zaprzestania anonimowości i powstrzymania fałszywych kont, a także do monitorowania sieci, która jest często wykorzystywana jako środek rozpowszechniania radykalnych treści”. Poprawka zyskała poparcie całej polskiej delegacji i została przyjęta jednomyślnie.
Liczba wyświetleń: 175
powrót