Mazowsze serce Polski nr 3/19
Podróż z pupilem
2019.03.18 08:20 , aktualizacja: 2019.03.27 14:06
Autor: Dorota Łucja Cichocka, Wprowadzenie: Dorota Łucja Cichocka
- Mała Dee Dee w pociągu,...
- Magdalena Jabłońska, fot....
- Najczęściej kolejami...
- Lekarz weterynarii Ewa...
Wiosna w pełni – myślimy już o wakacjach, krótkich wypadach dla złapania oddechu. Planując wypoczynek, zastanówmy się nad komfortem naszych czworonożnych przyjaciół, którzy wiernie dotrzymują nam towarzystwa. Dla nich podróż to nie zawsze frajda. Postarajmy się, by przejazd był dla nich przyjemny. I przede wszystkim bezpieczny.
Ewa Kaczmar
lekarz weterynarii, Specjalizuje się w endoskopii zwierząt, a prywatnie jest właścicielką kotki Szafirki, która preferuje podróże koleją.
– Decydując się na podróż w towarzystwie pupila, powinniśmy przede wszystkim się zastanowić nad jak najwygodniejszym środkiem transportu. Jeśli nie będziemy w stanie poświęcić zwierzęciu czasu i uwagi, lepiej nie uszczęśliwiajmy go wyjazdem na siłę. Koty na przykład w większości przypadków najlepiej czują się w swoim domu, nawet pod nieobecność właściciela – przekonuje lekarz weterynarii Ewa Kaczmar.
Można jechać…
– Zwierzęta domowe możemy przewozić we wszystkich kategoriach pociągów (poza wagonami restauracyjnymi), pod warunkiem że mamy ważny bilet na przewóz zwierzęcia (jeśli nie mieści się ono w transporterze), a w przypadku psa – aktualne świadectwo szczepienia – mówi weterynarz. Udogodnienia dla czworonożnych pasażerów wprowadzili mazowieccy przewoźnicy. W pociągach Warszawskiej Kolei Dojazdowej (WKD) od 1 stycznia br. w weekendy oraz w święta możemy je przewieźć bezpłatnie, pod warunkiem że sami mamy bilet. Psy niewielkich rozmiarów (np. yorki czy ratlerki), trzymane na kolanach u pasażera bądź w klatkach zabezpieczających przed wyrządzeniem szkody, oraz małe zwierzęta pokojowe umieszczone w koszach, klatkach itp., o ile nie są uciążliwe dla podróżnych (np. z powodu hałasu, zapachu itp.), podróżują za darmo także w dni powszednie. Większym psiakom kupujemy bilet z 50-procentową zniżką. W pociągach Kolei Mazowieckich (KM) oraz WKD podróżny posiadający ważny bilet może zabrać ze sobą i przewieźć nieodpłatnie jednego psa lub małe zwierzę w odpowiednim transporterze.
…ale zasad trzeba przestrzegać
Zarówno w WKD, jak i w KM podstawowe zasady są podobne. Zwierzęta muszą podróżować pod opieką osoby dorosłej, psy obowiązkowo w kagańcu i na smyczy. Powinny być zaszczepione (należy mieć przy sobie książeczkę zdrowia), nie wolno ich także przewozić na siedzeniach. Sprzątnięcie po swoim pupilu to oczywiście nasz obowiązek. – Z naszych obserwacji wynika, że najczęściej kolejką przewożone są psy. Właściciele pupili chętnie zabierają je w podróż wukadką. Wielokrotnie byłam świadkiem, jak spokojnie przebiega podróż psa z właścicielem. Sama też ze swoją maltanką podróżuję kolejką, co wzbudza zainteresowanie przede wszystkim dzieci, które chętnie w czasie podróży zajmują się zabawą z psiakiem pod moją kontrolą – opowiada Eliza Skorek z Warszawskiej Kolei Dojazdowej. – Świadomość zasad obowiązujących w podróży pociągiem ze zwierzęciem jest już wśród pasażerów bardzo wysoka. Pasażerowie, którzy przewożą zwierzęta, mają na uwadze bezpieczeństwo i komfort innych osób – dodaje.
A torbacz – w torbie
Do psów w pociągach jesteśmy przyzwyczajeni, choć w przypadku dużych czworonogów lub kiedy jest tłok w pociągach kursujących w porannym czy popołudniowym szczycie komunikacyjnym, podróż bywa mniej komfortowa. – I nie chodzi o to, że podróżni narzekają na obecność zwierzęcia, ale o fakt, że pupil w takich sytuacjach jest bardziej zestresowany – tłumaczy Magdalena Jabłońska, kierownik pociągu KM. – Czasem psy się boją. Często obserwuję, że wówczas właściciele po prostu biorą zwierzę na ręce. Niekiedy wygląda to dość zabawnie, kiedy na rękach jest przenoszony masywny pit bul – dodaje.
Pasażer na gapę
Zamiłowanie do podróży zdradzają też kozy! – To było na stacji w Celestynowie. Wysiadłam z pociągu i zobaczyłam, że na peronie stoi jakieś większe zwierzę. Z daleka wyglądało jak duży pies. Kiedy podeszłam bliżej, okazało się, że to koza – wspomina Magdalena Jabłońska. Prawdopodobnie zwierzę „odprowadzało” swoich właścicieli na peron, a potem postanowiło z nimi wsiąść. – Wiadomo, koza jest z natury uparciuchem, więc próbowała wtargnąć do pociągu. Szczerze mówiąc, było to dość problematyczne, bo ja chciałam już dać sygnał do odjazdu. Na szczęście koza odpuściła i mogliśmy ruszyć – dodaje pani Magdalena.
A co z podróżą samolotem?
– Dla zwierząt, zwłaszcza ras brachycefalicznych, tzn. z krótkim pyszczkiem, takich jak pekińczyki, buldożki francuskie czy koty perskie, jest to ryzykowna wyprawa. Ich krótkie i często zwężone przewody nosowe czynią je szczególnie podatnymi na niedotlenienie czy udary cieplne – wylicza Ewa Kaczmar. Niskie temperatury, słaba wentylacja czy nieostrożna obsługa – to czynniki, na które narażane jest zwierzę przewożone w luku. – Nigdy nie wolno tego robić w przypadku tych ras. Lepiej więc – zamiast w podróż lotniczą – zostawić je pod okiem profesjonalnych opiekunów czy w hotelu dla zwierząt – proponuje. Jeśli takiej możliwości nie ma, należy z odpowiednim wyprzedzeniem poznać zasady przewozu zwierząt w danej linii lotniczej. Warto znaleźć przewoźnika, który pozwala na podróż zwierząt w kabinie pasażerskiej. Jak mówi weterynarz, większość pupili znosi przewóz w luku, ale trzeba mieć świadomość, że zdarzają się nieszczęśliwe wypadki – zranienia, a nawet śmierć czy po prostu zaginięcie zwierzęcia. Pamiętajmy, że loty wcześnie rano czy późnym wieczorem są lepsze latem, popołudniowe – zimą. Oczywiście zwierzę powinno mieć identyfikatory podróżne i na obroży – z naszym imieniem i nazwiskiem, adresem oraz numerem telefonu. – Nigdy nie podajemy leków uspokajających czy przeciwwymiotnych nieprzepisanych przez lekarza weterynarii. Nie karmimy też zwierząt na 4–6 h przed podróżą, możemy jedynie podawać im małe ilości wody – dodaje Ewa Kaczmar.
W pociągach KM podróżny mający ważny bilet może przewieźć nieodpłatnie jednego psa lub małe zwierzę w odpowiednim transporterze – mówi Magdalena Jabłońska.
Niezwykli podróżnicy
Kilka lat temu na jednej z tras regularnie podróżowało… kangurzątko. Maleńka Dee Dee z warszawskiego zoo została porzucona przez swoją mamę. Jej opiekunka, pani Elżbieta, postanowiła zająć się maleństwem. Problemem okazało się dożywianie zwierzątka – trzeba je było karmić strzykawką co 3–4 godziny. Dee Dee jeździła zatem ze swoją opiekunką do pracy. Podróżowała incognito, nie wychylała się ze specjalnie dla niej przygotowanej torby. Wystarczyło trochę siana na przekąskę i – jak większość maluchów – kangurzątko grzecznie przesypiało całą drogę.
Liczba wyświetleń: 208
powrót