Mazowsze serce Polski nr 3/18

Silna jak kobieta

2018.03.14 09:20 , aktualizacja: 2018.03.20 09:59

Autor: Karolina Burzyńska, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz

  • Marszałek w sukience stojąca na balkonie UMWM Janina Ewa Orzełowska (fot....
  • Policjantka w mundurze z dokumentami w ręku, w tle okno przez które widać drzewo Marta Lewandowska (fot....
  • Diakon Radacz w sutannie przemawia przez mikrofon Halina Radacz (fot....
  • Dyspozytor na fotelu przy swoim stanowisku. W tle komputer i monitory Irena Zdzieszyńska (fot....
  • Strażaczka w mundurze przy wozie strażackim średniej wielkości Iwona Marczak (fot....
  • Doktor podczas operacji w fartuchu i z maską. Obok drugi lekarz Anna Zaremba (fot. arch....
  • Zwrotniczy przy urządzeniu do przestawiania torów ubrana w odblaskową kamizelkę Jolanta Szóstek (fot....

Chirurg, strażak, wicemarszałek, instruktor nauki jazdy, zwrotniczy, dyżurna ruchu, policjantka, diakon, pracownik działu penitencjarnego w więzieniu. Dziewięć kobiet wykonujących zawody niekoniecznie kojarzone z płcią piękną. Każda pełna energii. Każda deklaruje, że lubi swoje zajęcie i nie zamieniłaby go na żadne inne.

 

Kobieta za kierownicą autobusu, sterami samolotu, jako informatyk, maszynista? Dlaczego nie. Panie coraz częściej realizują się zawodowo, choć ciągle jednak jesteśmy w pierwszej dziesiątce krajów Europy, w których aktywność zawodowa pań jest najniższa. Na Mazowszu mieszka około 2,8 mln kobiet, czyli o około 300 tys. więcej niż mężczyzn. Najbardziej aktywne zawodowo są panie w wieku od 25 do 44 lat (powyżej 84 proc.).

 

Jakie są Mazowszanki, które wybrały zawody częściej wykonywane przez mężczyzn? Czy było to ich marzeniem, czy zrządzeniem przypadku? Czy płeć ma znaczenie? Przeszkadza? A może wręcz przeciwnie?

 

Silne i ambitne

Obecnie kobiety idą do pracy nie tylko z finansowej konieczności. Chcą być aktywne. Pragną się rozwijać i być użyteczne. – Moim zdaniem zawód nie ma płci. Są pewne uwarunkowania społeczne czy historyczne, ale to wszystko się zmienia. Kobiety są bardzo energiczne, kreatywne i – co ważne – otwarte na zmiany – mówi wicemarszałek Janina Ewa Orzełowska.


– Kobiet piastujących funkcję wójta albo starosty na szczeblu lokalnym jest znacznie mniej niż mężczyzn. A szkoda, bo te, które pełnią takie funkcje, radzą sobie świetnie – dodaje. Na Mazowszu wśród wójtów, burmistrzów, prezydentów miast czy starostów panie stanowią mniej niż 10 proc.

 

Iwona Marczak działa w Ochotniczej Straży Pożarnej w Radzanowie od 15 lat. – Kobiety coraz częściej angażują się w różne działania. Jeszcze kilkanaście lat temu panie w OSP to był rzadki widok, dziś jest inaczej. W OSP Radzanowo dziewczynki i kobiety stanowią około 40 proc. Kobiety nie powinny wzbudzać zdziwienia, jeśli chcą pracować w jakimś zawodzie. Jesteśmy silne – podkreśla.

 

Sierżant sztabowa Marta Lewandowska, na co dzień pracująca w Komendzie Miejskiej Policji w Płocku, nie kojarzy kobiety jeszcze tylko w jednym zawodzie – mechanika samochodowego. Według Anny Smolińskiej, kierownika wydziału szkoleń i BRD w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Ciechanowie, jednocześnie z uprawnieniami instruktora i egzaminatora jazdy, coraz trudniej ocenić, czy jest jeszcze jakiś podział zawodów zależnie od płci. – Za to z pewnością nie można  kobietom odmówić ambicji – zauważa.

 

Ale czy kobieta na kierowniczym stanowisku nie budzi już zdziwienia? – Oczywiście, że niektórzy patrzyli z powątpiewaniem na kobietę, która ma ich egzaminować – przyznaje Anna Smolińska. –  Zdarzały się komentarze typu: „pani taka ładna, a taka okrutna”. To potrafiło doprowadzić do szewskiej pasji. Ale takie uwagi znikają, kiedy rozmówca widzi, z kim ma do czynienia. Potrafię być stanowcza.

 

Wicemarszałek Orzełowska nie ukrywa, że jeszcze można spotkać panów, którzy patrzą na kobiety na wyższych stanowiskach ze sceptycyzmem. – Takie sytuacje zdarzały się zarówno, kiedy byłam dyrektorem delegatury urzędu marszałkowskiego w Siedlcach, jak i kiedy zostałam członkiem zarządu. Niektórzy panowie nie do końca wierzyli, że można ze mną rozmawiać o poważnych sprawach. Teraz już tak nie myślą – dodaje z satysfakcją.

 

W policyjnych szeregach już się przyzwyczaili do obecności kobiet. – Może nawet zaczęło im się podobać, bo nie stawiają oporu, kiedy jadą na patrol razem z policjantką – śmieje się Marta Lewandowska. – Mój przełożony nigdy nie okazał, że mogłabym wykonać jakieś zadanie gorzej od mężczyzny. Przy podziale zadań płeć nie ma znaczenia – zaznacza.

 

Kobieta w sferze sacrum

A co, jeśli kobieta wkracza w sferę sacrum? Diakon Halina Radacz, duchowna kościoła ewangelicko-augsburskiego, pierwsze nabożeństwo odprawiała prawie 30 lat temu. Łatwo jednak nie było. – Pomimo tłumaczeń proboszcza podniosło się wśród wiernych larum, że nabożeństwo poprowadzi baba. Musiało upłynąć trochę czasu, aby się przekonali, że nie ma różnicy, czy będzie to kobieta, czy mężczyzna. 

 

Diakon zwraca uwagę na język polski, który potrafi przysporzyć trudności, bo jak właściwie zwracać się do kobiety, która jest osobą duchowną? Proszę księdza, pani diakon, pani pastor? – Ludzie mają z tym kłopot. Język polski jest patriarchalny. Nieważne, czy chodzi o kobietę, czy mężczyznę, obowiązuje wyłącznie rodzaj męskoosobowy rzeczownika ksiądz. Diakon to mój oficjalny tytuł. Kojarzy się z niższym stopniem duchownego. Osobiście uważam, że nie jest odpowiednio czytelny. Zwyczajowo wierni zwracają się do mnie „pani pastor”.

 

Ciężki zawód dla kobiety

Dr Anna Zaremba specjalizuje się w chirurgii ogólnej. Przez wiele lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych. Studia medyczne w Polsce ukończyła w 2012 r. Obecnie jest rezydentką w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu.


– W USA kobiet wykonujących zawód chirurga jest znacznie więcej niż w Polsce. Powiedziałabym, że w przypadku obu płci rozkłada się to pół na pół. To ciężki zawód dla kobiety. Bardzo dużo czasu spędza się w szpitalu. Oprócz planowych operacji nigdy nie wiesz, czy w trakcie dyżuru nie przywiozą kogoś z wypadku o 3 nad ranem. Praca jest fizycznie wymagająca. Bywa i tak, że stoi się przy stole operacyjnym nawet do 5 godzin, trzymając haki chirurgiczne do odsuwania tkanek albo narządy. A te nie zawsze są lekkie.

 

Za murami więzienia

Plutonowy Anna Lukowska z początku rozważała pracę w policji. Nie sądziła, że w Zakładzie Karnym w Płocku, w którym osadzeni to mężczyźni, przyjmą do pracy kobietę. Pierwszy raz znalazła się tam w ramach praktyk. – Poznałam specyfikę zakładu, jego pracowników. Postanowiłam złożyć aplikację. Siedem lat temu zatrudniłam się w dziale ochrony, zostałam strażniczką. Dziś pracuję jako młodszy wychowawca w oddziale penitencjarnym.

 

Twierdzi, że rzeczywiście jest sporo prawdy w powiedzeniu, że kobieta łagodzi obyczaje. – Wśród osadzonych jest widoczny szacunek do kobiet, co nieraz ułatwia i tak stresującą pracę. Bywa, że osadzony za drobniejsze przestępstwo może przysporzyć więcej problemów od osadzonego za znacznie cięższe przewinienie. Tu mamy recydywistów. Trzeba się liczyć z nieprzewidywalnym zachowaniem, z napaścią. Nie jest to jednak sytuacja akceptowalna przez większość skazanych, właśnie ze względu na szacunek do kobiet. Komentarze ze strony osadzonych w stylu „ślicznie pani dziś wygląda” nie są tolerowane. Najlepiej od razu postawić granice. Musi być jasny, klarowny komunikat, bez miejsca na jakiekolwiek niedopowiedzenia. Swoim wyglądem musimy budzić zaufanie – tłumaczy.

 

Kobieta w zarządzie

Janina Ewa Orzełowska w 2007 r. została dyrektorem siedleckiej delegatury urzędu, z kolei w listopadzie 2010 r. – członkiem zarządu województwa mazowieckiego. Po 4  latach była już wicemarszałkiem. – Wiele kobiet lubi wyzwania. Kiedy przyszłam do zarządu, byłam w nim jedyną kobietą. Teraz jesteśmy we dwie razem z Elżbietą Lanc, z czego się bardzo cieszę. Kobiety są bardziej empatyczne i inaczej patrzą na wiele kwestii. Samorząd, cała sfera publiczna, bardzo tego potrzebuje.

 

Rodzinna jednostka

Iwona Marczak zainteresowanie OSP ma niejako w genach. – Można powiedzieć, że wyrosłam w tradycji strażackiej. Wcześ- niej mieszkałam w powiecie płońskim. Mój tata był założycielem tamtejszej straży. Strażacki mundur był dla mnie czymś niebywałym, napawał dumą.

 

Spora część jej rodziny także należy do OSP – brat, dziadkowie, chrzestny, rodzeństwo jej mamy. Do OSP Radzanowo należą już córki pani Iwony, mąż, zięciowie. – Spotkania rodzinne przy stole najczęściej upływają pod znakiem opowieści o tym, co się dzieje w jednostce. Wymieniamy się doświadczeniami. Córka mojego brata jest członkiem Orkiestry OSP Nadarzyn. Wygrali mistrzostwa świata orkiestr, które odbyły się grudniu 2017 r. w Tajlandii. Zajęli pierwsze miejsce w kategorii parada uliczna. Cała rodzina była bardzo dumna.

 

Gwiazdkowy prezent

Sierżant sztabowa Marta Lewandowska już jako dziecko marzyła o założeniu policyjnego munduru. –  Iskierkę zaszczepił mi ojciec chrzestny, który był policjantem. Zaraz po skończeniu szkoły średniej złożyłam papiery do policji. Swój wymarzony prezent dostałam 22  grudnia 2008 r., właśnie tego dnia zostałam przyjęta. Nie wyobrażam sobie innej pracy. Nigdy też nie żałowałam wyboru. Do 2011 r. pracowałam w służbie patrolowej. Później, aż do momentu zajścia w ciążę, zajmowałam się profilaktyką w zakresie ruchu drogowego. Po macierzyńskim wróciłam do Wydziału Ruchu Drogowego.

 

Inspiracją była mama

– Już od najmłodszych lat marzyłam, aby zostać lekarzem – opowiada dr Anna Zaremba. – Mój tata zajmował się chirurgią naczyniową, mama była internistką. Mama często zabierała mnie do szpitala. Tam słuchałam tych wszystkich medycznych określeń, które mnie zafascynowały. Chciałam wiedzieć, co się za nimi kryje. Ostatecznie poszłam w stronę specjalizacji taty, ale zachowując podejście mamy do pacjentów. Bardzo angażowała się w swoją pracę. Inspirowała mnie. 

 

Siła tradycji

Kiedy Jolanta Szóstek dostaje informację przez radiotelefon o zbliżającym się pociągu, wychodzi z posterunku na terenie bocznicy dzierżawionej przez spółkę Koleje Mazowieckie. Steruje napędem zwrotnicy, co oznacza przesunięcie ważącej do 25 kg dźwigni. – Każdego dnia układam drogę przebiegu dla pociągów zjeżdżających na sekcję i z niej wyjeżdżających. Dbam o to, żeby żaden się nie wykoleił. To odpowiedzialna praca, wymagająca odpowiedniego przygotowania zawodowego. Zwrotnicę nastawia się ręcznie. Od godz. 7 pociągi zaczynają zjeżdżać, jest co robić.

 

Na kolei, tyle że w Warszawskiej Kolei Dojazdowej, pracuje Irena Zdzieszyńska. – To moja pierwsza i, mam nadzieję, ostatnia praca. Tu również poznałam mojego męża. Pracował w warsztacie w Grodzisku. Nasz starszy syn został maszynistą w WKD. Tak więc ten temat jest u nas obecny cały czas. Do takiej pracy namawiał mnie wujek, także związany z branżą.

 

Pani Irena skończyła dawną warszawską „Kolejówkę”, czyli Technikum Kolejowe. Nauka na wydziale ruch i przewozy kolejowe uprawniała później do pracy jako dyżurna ruchu. – Jeśli na wydziale drogowym na 30 osób były tylko dwie dziewczyny, tak na tym proporcje były odwrotne. Zdałam końcowy egzamin i w 1980 r. dostałam się do pracy w WKD. Objęłam posterunek Warszawa/Śródmieście. Na każdej stacji musiał być dyżurny ruchu, zwrotniczy, teraz jest już zdalne sterowanie. Dyżurną ruchu jestem od 38 lat. Nadzoruję pracę maszynistów, widzę ich położenie dzięki GPS. Przez telefon mam kontakt ze zwrotniczym. Obserwuję działania sygnalizacji przyjazdowych. Informuję ajentów w kasach o utrudnieniach w ruchu, aby mogli uprzedzić podróżnych – opowiada.

 

Druga strona medalu

Dr Anna Zaremba zarzeka się, że robiła już sekcje zwłok i „nic jej nie rusza”. – Ale będę krzyczeć, jeśli ktoś zechce mi pobrać krew. Jestem najgorszym pacjentem na świecie – śmieje się. – Praca w szpitalu ma swoją specyfikę, tu się dzieje bardzo dużo rzeczy w tym samym czasie. A do tego dużo druków do wypełnienia. Jak to będzie z czasem, kiedy założę własną rodzinę... – zastanawia się.

 

Bardzo lubi swoją pracę. – Pamiętam, jak nie miałam jeszcze nawet 20 lat i byłam na sali operacyjnej. Wtedy po raz pierwszy mogłam włożyć rękę do brzucha i dotknąć organów: wątroby, śledziony, o których się uczyłam. Byłam zafascynowana. A najtrudniejszy moment? Zgon pacjenta, przemiłego człowieka. Rano, kiedy przyszłam do pracy, już go zabrakło…

 

A jakie są wady i zalety pracy w policji? – W moim przypadku to z pewnością stabilizacja – twierdzi z kolei Marta Lewandowska. – Chciałam założyć rodzinę i mieć pewność, że będę miała do czego wrócić. W prywatnych firmach nie zawsze ma się ten komfort. Doceniam to, co mam. Wynagrodzenie jest satysfakcjonujące, ale wiadomo, że zawsze liczy się na więcej. Na to trzeba sobie zapracować. Dla innych policjantek problemem może być zmianowy system pracy, kiedy trzeba być w komendzie o 5 czy 6 rano. Z godzeniem obowiązków domowych z tymi zawodowymi nie mam problemu. A stres? Ten będzie w każdej profesji.

 

Tu nie ma miejsca na strach

– Czy bałam się kiedyś w pracy? Jeżeli tak się stanie, to będzie to dla mnie znak, że czas rozejrzeć się za inną – podkreśla Anna Lukowska. – Jeśli któryś z osadzonych przychodzi do mnie wzburzony, zaczyna „rzucać” epitetami, to powinien wyjść już spokojny. Pytam, czy dostrzega, że innym zachowaniem mógłby osiągnąć znacznie więcej. Pokazuję drogę postępowania i możliwe skutki. Spotkałam już kilka razy kilku osadzonych po ich wyjściu na wolność. Opowiadali o poszukiwaniu pracy, rodzinie. Zbiór drobnych sukcesów.

 

– W polityce trzeba mieć grubą skórę. Odporność psychiczna jest niezbędna. Bezpardonowe ataki, walka polityczna – nie sposób się od tego odciąć, wyłączyć – mówi wicemarszałek Orzełowska. – Poza tym ciężka praca i jeszcze raz ciężka praca, ale tego akurat kobiety się nie boją. Ładny plakat w kampanii wyborczej to nie wszystko. Bardzo też uważam na składane obietnice, aby były do dotrzymania – dodaje.

 

Odpowiedzialność

Iwona Marczak nie bierze udziału w akcjach jednostki. Spoczywa na niej inna odpowiedzialność, za przekazywanie pałeczki kolejnym pokoleniom. – Opiekuję się młodzieżową drużyną pożarniczą. Kiedy zaczynałam, członków jednostki było kilkunastu, a teraz jest 120. Piszę projekty o granty na różne działania OSP. Staramy się, aby dać coś dzieciom. Organizujemy szkolenia, zawody sportowo-pożarnicze. Opiekujemy się izbą pamięci.

 

Jako jednostka pomagali w akcji na rzecz powodzian ze Słubic i Gąbina w 2010 r. Organizowano zbiórki żywności, dla dzieci mieszkających na zalanych terenach udało się zorganizować wyjazd do Niemiec. – Czuliśmy potrzebę pomocy bliźniemu, który był tak blisko, zaledwie kilka kilometrów od nas. Prywatnie przeżyłam pożar. Dobrze wiem, że w ciągu kilku chwil można stracić wszystko.

 

Jolanta Szóstek chwali sobie pracę zwrotniczej. Swój zawód wykonuje od 2011 r. – Jest to ciężka praca dla kobiety. Proponowano mi posadę dyżurnej ruchu, ale tu bardzo dobrze się czuję. Odpowiada mi zmianowy system pracy. 

 

Inaczej swoją pracę widzi Irena Zdzieszyńska z WKD. – Bywają sytuacje awaryjne, kolizje, podróżny zasłabnie. Wtedy pociąg trzeba zatrzymać. Wymagana jest natychmiastowa łączność. Ta praca wiąże się z dużą odpowiedzialnością za życie i zdrowie innych ludzi. Potrzebna jest szybka reakcja. Nie było łatwo z pracą w nocy, kiedy dzieci były małe. Dawniej kobieta na nocnym dyżurze była sama, bez ochrony. Wzywało się policję i czekało. Tu w sumie zawsze coś się dzieje. Potrzebna jest koncentracja. Do pracy trzeba przychodzić wypoczętym, aby nie popełnić błędu.

 

Jedna z 15 w Polsce

Halina Radacz nie jest jedyną kobietą diakonem w Polsce. – W sumie jest nas 15, w tym trzy na Mazowszu. Jedna w Radomiu, jedna w Warszawie, no i ja, jako jedyna samodzielnie prowadząca parafię, w Żyrardowie i Rawie Mazowieckiej. Koloratkę zakłada tylko przy wyjściu służbowym. W tej pracy najtrudniejsze są momenty, kiedy trzeba pochować dzieci i osoby, które się znało, przyjaciół. – Jako osoba duchowna muszę zachować spokój. Nie mogę się poddać emocjom. Mam świadomość, że powinnam ludziom, którzy zostają bez kogoś bliskiego, dać nadzieję.

 

Policjantka? – Twarda. Stanowcza. Wie, czego chce – wylicza Marta Lewandowska. – Kobiety, bez względu na swoją profesję, czasem potrafią lepiej radzić sobie z problemami niż mężczyźni. Dawniej pracowała w służbie patrolowej. – Wypadki, zwłaszcza te ze skutkiem śmiertelnym, potrafią utknąć w pamięci.

 

Kobieta pracująca na co dzień z osadzonymi w Zakładzie Karnym musi być stanowcza i konsekwentna w działaniach. – Pod żadnym pozorem nie wolno składać obietnic bez pokrycia – tłumaczy młodszy wychowawca w oddziale penitencjarnym. – Niekoniecznie taka twarda babka. Empatia też jest w tej pracy wskazana. Mamy świadomość, za co oni odbywają karę, ale nie jesteśmy tu po to, aby oceniać ich przez pryzmat popełnionego przestępstwa. Zwłaszcza, że tak jak każdy mogą się zmienić i zrozumieć swój błąd.

 

Wicemarszałek Orzełowska zauważa, że kobiety są bardzo wytrzymałe, a empatia, wrażliwość to ich atut. – Przez wieki to na kobiecych barkach było zapewnienie rodzinie bezpieczeństwa, dobrostanu. Na wsi kobiety od zawsze pracowały i w gospodarstwie, i w domu. Nic dziwnego, że dziś dają sobie świetnie radę w życiu zawodowym. Jeśli coś je zniechęca do dążenia do wyższych stanowisk, to przekonanie, że kobieta nie do końca jest odporna psychicznie na równi z mężczyzną i mniej od niego wykształcona, a to nieprawda! Trzeba walczyć ze stereotypami – podsumowuje wicemarszałek Orzełowska.

Liczba wyświetleń: 834

powrót