Mazowsze serce Polski nr 2/19

Tenorzy nowej generacji

2019.02.25 07:10 , aktualizacja: 2019.03.06 16:16
Autor: Rozmawiała Iwona Dybowska, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
Panowie w garniturach Tre Voci tworzą Wojciech...

Miłosz urodził się w Sochaczewie. Mikołaj to poznaniak, a Wojtek pochodzi z Wałbrzycha. Jako tenorowe trio Tre Voci tworzą mieszankę wybuchową, łamiąc stereotypy związane z postrzeganiem klasycznego śpiewu.

 

Iwona Dybowska: Zastanawiałam się, czy przeprowadzimy ten wywiad. Udało się Pana złapać  przelotem, między koncertami. Jesteście rozchwytywani?

Miłosz Gałaj: Grafik mamy napięty, ale jestem z tego dumny. Tre Voci to projekt stworzony pracą, cierpliwością i pasją. W ciągu 3 lat przerodził się we wspólną artystyczną drogę. Początki przypominały działanie kapeli garażowej. Stale budujemy naszą markę. Dla mnie to przygoda życia.

 

I.D.: Jak się poznaliście?

M.G.:  Światek artystyczny, a tym bardziej śpiewaków klasycznych, jest bardzo mały. I prawda jest taka, że znaliśmy się już wcześniej z różnego rodzaju koncertów czy przesłuchań. Zespół tworzymy we trójkę – Mikołaj, Wojtek i ja. Jako trio po raz pierwszy wystąpiliśmy w sierpniu 2015 r. u boku Grażyny Brodzińskiej. Drugi nasz występ był już w Chicago.

 

I.D.:  Zaraz, zaraz… Zdążyliście zadebiutować i natychmiast rozdzwoniły się telefony z zagranicy?

M.G.: To jest chyba czynnik szczęścia, który nam towarzyszy od początku. Wystarczyło jedno wydarzenie, żeby się pojawiła jakaś informacja, jakieś zdjęcie w internecie, które stało się impulsem do wykręcenia numeru do nas… Zaprosiła nas amerykańska Polonia.

 

I.D.: Szczęście nie wystarczy. Musieliście zachwycić talentem!

M.G.: Myślę, że to elementy, które tworzą jedną spójną strukturę. Talent, szczęście, ale przede wszystkim bardzo ciężka praca.

 

I.D.: Wcześniej każdy z Was pracował solo, nie rywalizujecie teraz między sobą?

M.G.: Absolutnie. Mimo że nazywamy się tenorami, głos każdego z nas jest zupełnie inny. Wojtek jest tenorem dramatycznym, Mikołaj tenorem lirycznym, który łączy też zamiłowanie do muzyki popowej i alternatywnej, ja mam najwięcej związków z musicalem. Nawet w świecie operowym byśmy do końca ze sobą nie konkurowali. Zupełnie inne dziedziny by nas interesowały.

 

I.D.:  A dlaczego śpiew, a nie np. piłka?

M.G.: Wydaje mi się, że każdy z nas rodzi się z jakimś talentem czy pasją. My poczuliśmy w sobie artystyczny zew. Cieszę się, że podjąłem tę decyzję, choć nie jest to łatwy zawód. Wymaga wiele pracy i poświęcenia, ale oddałem się mu całkowicie. Spełniam się na scenie z moimi przyjaciółmi, tworząc trio wokalne, ale też jako pedagog. Jestem wykładowcą Akademii Muzycznej w Gdańsku na stanowisku adiunkta. Mogę tę swoją energię przekazywać młodszym pokoleniom.

 

I.D.: Śpiewa Pan pod prysznicem?

M.G.: Pewnie.

 

I.D.: Sąsiedzi się nie skarżą?

M.G.: Odpukać, nie było zażaleń, ale na pewno słyszą.

 

I.D.: A je Pan surowe jajka?

M.G.: Nie, nie ma czegoś takiego. Wydaje mi się, że to dość ryzykowne. W ogóle, jako trio troszeczkę walczymy ze stereotypami.

 

I.D.: Ze stereotypem śpiewaka operowego?

M.G.: Tak. I śpiewu operowego. Gdzieś w ogólnym wyobrażeniu panuje przekonanie, że śpiewacy operowi to nieco okrąg-lejsi panowie we frakach. Tacy trochę z innej epoki. My chcemy pokazać śpiew w innej odsłonie. Tre Voci łączy różnego rodzaju style – muzykę rozrywkową, filmową, musical, utwory rockowe… Staramy się tę mieszankę przetworzyć, wkładając w to swoją muzykalność i klasyczne operowe wykształcenie.

 

I.D.: Skoro to początki kariery Tre Voci, jakie są Panów wrażenia koncertowe?

M.G.: Ciężko to ująć w słowa. Na pewno każdy koncert jest inny. Mimo że sam repertuar trochę się powtarza i na każdym koncercie nie może zabraknąć pewnych utworów. Czasami schodząc ze sceny, mam wrażenie, że to było coś wyjątkowego. Po czym przychodzi kolejny koncert i pojawia się nowa jakość, jeszcze większa swoboda. Przyjechałem tu prosto z Białegostoku i mam poczucie, że tam zadziało się coś ciekawego. Teraz, słysząc Pani pytanie, wróciłbym do tych ostatnich koncertów. Ale w moim życiu było bardzo dużo wyjątkowych chwil na różnego rodzaju występach.

 

I.D.: Tre Voci nie boi się zejść ze sceny, żeby wciągnąć publiczność do wspólnego śpiewania…

M.G.: Staramy się likwidować barierę między nami a publicznością. Tak naprawdę od samego początku było to elementem naszej wizji. Śpiewak, wokalista, artysta powinien być bardzo blisko publiki.

 

I.D.: Jak Wam się udaje skłonić ludzi do śpiewu na koncercie tenorów?

M.G.: Wydaje mi się, że ma to związek z naszą spontanicznością na scenie. Nie staramy się nikogo udawać. Nie kreujemy się na śpiewaków operowych. Pokazujemy, że opera, śpiew klasyczny czy muzyka poważna da się lubić, że osoby, które się tym zajmują, wcale nie są nudne. Oprócz tego każdy z nas ma swój rodzaj ułańskiej fantazji i w połączeniu mamy niezłą mieszankę wybuchową. Jesteśmy otwarci, a ludzie to czują i sami stają się spontaniczni. Publiczność potrafi nas bardzo pozytywnie zaskoczyć. I mimo że czasami jesteśmy bardzo zmęczeni, wiemy, że to, co robimy, ma sens.

 

I.D.: Czujecie się gwiazdami?

M.G.: Przyznam, że dziś mieliśmy pierwszy raz taką sytuację, że zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej i rozpoznała nas kasjerka. Wydaje mi się, że zaczynamy być rozpoznawalni. Nie odbieram tego ani pozytywnie, ani negatywnie, tylko jako pewnego rodzaju fakt. Przestajemy być anonimowi i trzeba się zachowywać (śmiech). A tak na poważnie, uważam, że trzeba przyjmować wszystko z dobrodziejstwem inwentarza. Jeżeli stajemy się rozpoznawalni, to super. Ktoś nazwie nas gwiazdą? Proszę bardzo. Nie zmienia to faktu, że musimy cały czas pracować. Status osoby rozpoznawalnej czy popularnej nie zwalnia nas z obowiązku stałego rozwoju i ogólnej kultury osobistej.

 

I.D.: Od początku tak Pan sobie wyobrażał swoją ścieżkę artystyczną?

M.G.: Na nic, co robię dzisiaj, się nie nastawiłem. Myślałem, że moje życie będzie trochę inaczej wyglądać, że będę pracować w jakimś teatrze jako aktor lub śpiewak etatowy. A okazało się, że jeżdżę po całej Polsce, a nawet już świecie! Mogę dzielić się swoją pasją nie tylko z publicznością, ale też z młodszymi pokoleniami. Trio też jest dla mnie niesamowitą przygodą. Daje mi to wszystko ogromną radość. I jestem ciekawy, co przyniesie jutro.

 

Liczba wyświetleń: 583

powrót