Mazowsze serce Polski nr 2/20

Ceny ostro w górę

2020.02.25 14:05 , aktualizacja: 2020.02.26 10:58

Autor: Iwona Dybowska, Agnieszka Stabińska, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka

Miniaturowy koszyk z prosuktami spożyczymi stoi na klawiaturze kalkulatora W ciągu 5 lat koszt...
Pociąg z logo Kolei Mazowieckich stoi na torach w plenerze Wzrost cen biletów za...
Mężczyzna w garniturze i krawacie stojący na tle drzew Bartosz Wiśniakowski, radny...

Tak źle jeszcze nie było – jednym głosem mówią producenci, rolnicy i konsumenci. Coraz więcej płacimy za prąd, paliwo, chleb, cukier, warzywa i owoce, a także wywóz śmieci, wodę czy ścieki. Podrożały usługi. Galopuje inflacja. Coraz ostrożniej przeliczamy każdą złotówkę przy sklepowych półkach.

 

Jak mówią eksperci, tak dużego wzrostu cen nie było od jesieni 2012 r. Przeliczając co miesiąc niby rosnące pensje i zestawiając je z podstawowymi potrzebami, czujemy się coraz mniej pewnie. Jak podaje serwis finanse.wp.pl, z badań Konfederacji Przedsiębiorstw Finansowych oraz Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH wynika, że 78 proc. osób przyznało, że już ogranicza inne zakupy, aby kupić żywność, a 72 proc. wybiera tańsze odpowiedniki1.

 

Regres nieunikniony

Sytuacja na rynku konsumenckim jest coraz mniej stabilna. Mówią o tym m.in. producenci żywności i rolnicy.

– Obserwujemy wzrost cen na wiele produktów żywnościowych i przemysłowych. Rosną ceny usług, co razem daje nam wzrost kosztów naszego codziennego życia – zwraca uwagę Leszek Przybytniak, radny województwa, przewodniczący sejmikowej Komisji Rolnictwa i Terenów Wiejskich.

Podkreśla, że coraz trudniejsza sytuacja jest odczuwalna w małych i średnich przedsiębiorstwach. Przede wszystkim jednak da się zaobserwować zmniejszenie potencjału gospodarczego w rolnictwie. Zwiększają się koszty produkcji związane ze stale rosnącą ceną energii oraz drastycznie wzrastają koszty pracownicze. To sprawia, że sektor rolny nie ma możliwości uzyskania dodatniego bilansu ekonomicznego.

– Trzeba bardzo wyraźnie zaznaczyć, że w ciągu ostatnich kilku lat koszty produkcji wzrosły od kilkudziesięciu do ponad stu i więcej procent. Produkty rolne, bo tu jest największa różnica, utrzymują się na niezmienionym poziomie w zakupie od producenta. Niestety, nie oznacza to, że niskie ceny zakupu produktów mają przełożenie na niskie ceny na półkach sklepowych – mówi Leszek Przybytniak, który jednocześnie jest właścicielem gospodarstwa rolnego na Mazowszu. – Jako producenci zwracaliśmy już wielokrotnie uwagę na duże różnice między cenami zakupu a cenami sprzedaży. Te dysproporcje są coraz większe i nie cieszą nikogo – ani konsumentów, ani producentów – przekonuje radny.

Każdy z nas ponosi koszty związane z potrzebami codziennego życia. Jak zauważa Leszek Przybytniak, niestety, wielokrotnie jest tak, że są one rozłożone nierównomiernie i w sposób nieakceptowalny.

– Ekonomia jest nieubłagana. Jeśli będzie nas stać jedynie na bieżące potrzeby, nie będziemy inwestować. Regres gospodarczy jest nieunikniony – zaznacza radny Mazowsza.

 

Wyciśnięte samorządy

Informacjom o podwyżkach dla kolejnych protestujących grup zawodowych – pielęgniarek, lekarzy, fizjoterapeutów czy ratowników medycznych – każdorazowo towarzyszy medialne show. Minister przed kamerami ogłasza sukces, ale nie wspomina, że w rzeczywistości nie ma obiecanych pieniędzy. Oszczędności muszą szukać samorządy, które przynajmniej częściowo dopłacają do większości rządowych obietnic. W efekcie samorządowe szpitale się zadłużają, a publiczna służba zdrowia nieustannie tkwi w zapaści. Ten sam schemat powiela również resort edukacji, który obiecał nauczycielom podwyżki, ale z samorządowej kasy. Ostatecznie tracą mieszkańcy, którzy chyba zaczynają odczuwać, że powtarzany jak mantra „dobrobyt” to fikcja. Słyszymy, że należy nam się coraz więcej… i dostajemy – kolejne podatki i podwyżki.

Tracą samorządowe inwestycje. Ubytek dochodów w kasach mazowieckich miast i gmin, wynikający m.in. ze zmian wprowadzonych przez rząd w podatkach PIT i CIT, wzrostu cen energii elektrycznej, niedoszacowania subwencji oświatowej, podwyższenia opłat za gospodarowanie odpadami, skutkuje dość boleśnie odczuwalnymi konsekwencjami.

– Rząd na własne życzenie prowadzi państwo do poważnego kryzysu gospodarczego. Galopująca inflacja, PKB napędzane głównie konsumpcją, a nie inwestycjami w rozwój, do tego kreatywna księgowość i ukrywanie deficytu budżetowego przy rekordowym w historii kraju długu publicznym. To nie może skończyć się dobrze. Skutki będą bolesne dla każdego. Decyzje rządu, prowadzące np. do sztucznego podkręcania wynagrodzenia minimalnego, generują zmiany ekonomiczne zarówno w przedsiębiorstwach, jak i samorządach – zaznacza prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński.

I podaje przykład własnego miasta. Jak mówi, przez ostatnich 7 lat w Ciechanowie podatek od nieruchomości był na tym samym poziomie, nie było żadnych podwyżek ­ ani dla gospodarstw domowych, ani dla przedsiębiorców. Jednak w sytuacji, w której rząd zaczął przerzucać ciężar finansowy realizacji podejmowanych przez siebie decyzji na samorządy, w tym roku miasto zmuszone było podwyższyć stawki podatku od nieruchomości.

– Jeszcze 4–5 lat temu z własnego budżetu miasto dokładało do oświaty około 11–12 mln zł rocznie, aktualnie to aż 22 mln zł. Subwencja rządowa na oświatę jest skandalicznie niska. Można wręcz sądzić, że rządzącym zależy na tym, aby jakość edukacji była kiepska, bo słabiej wykształconym społeczeństwem łatwiej rządzić, a już na pewno łatwiej manipulować – alarmuje prezydent Kosiński.  

Samorządy mocno odczuwają też wzrost cen energii.

– Już wiemy, że nie będzie tu żadnych rekompensat z budżetu państwa. Wszystko to generuje konieczność zmniejszania wydatków na inwestycje w infrastrukturę – dodaje Kosiński.

W Ciechanowie na 2020 r. środki na inwestycje są blisko trzykrotnie mniejsze niż w poprzednich dwóch latach. Podobnie jest w miastach i gminach w całym kraju.

– Nie trzeba być specem od ekonomii, by wiedzieć, że doprowadzi to do załamania skali inwestycji, a więc zmniejszy się wskaźnik PKB, zmniejszą się wpływy z VAT do budżetu państwa. Zwiększy się za to bezrobocie i problemy z płynnością finansową przedsiębiorstw realizujących inwestycje. Czekają nas gorsze czasy, niestety, na skutek, krótkowzroczności rządzących polityków – podkreśla gospodarz Ciechanowa.

 

Odchudzona lodówka

Jak podkreślają sprzedawcy na targowiskach, w tym roku niektóre ceny są nawet trzykrotnie wyższe niż w ubiegłym. Tak też wskazują dane GUS. W grudniu 2019 r. ceny detaliczne większości wybranych towarów i usług konsumpcyjnych były wyższe od notowanych rok wcześniej.

W koszyku warzywno-owocowym najbardziej poszybowały ceny jabłek, za nimi plasują się ziemniaki (wzrost o blisko 55 proc.). Za cebulę zapłacimy o blisko 12 proc. więcej. W ubiegłym roku królową cen była jednak pietruszka – kosztowała aż 22 zł za kg. W porównaniu z grudniem 2018 r. w grupie „pieczywo i produkty zbożowe” najbardziej zdrożała mąka pszenna – o blisko 15,5 proc2. Drożeją też używki – alkohol i papierosy, ale też podstawowe produkty, jak chleb. Z bólem portfela będziemy płacić za cukier i wszystkie produkty, do których jest dodawany. A to z powodu planowanego kolejnego podatku – od cukru właśnie. I choć wiadomo, że ten słodki produkt spożywamy w nadmiarze, to zdaniem dziewięciu organizacji zrzeszających producentów i przetwórców żywności „podatek cukrowy jest: antykonsumencki, antygospodarczy i antyzdrowotny”4.

– Ceny produktów spożywczych cały czas się zmieniają jak w kalejdoskopie, choć małymi krokami. Praktycznie prawie każda kolejna dostawa to dodatkowe 10–20 groszy na produkcie, tak żeby nie było to zauważalne dla klienta. Absolutnym rekordem były w ostatnim czasie ogórki – klienci musieli za nie zapłacić 17 zł/kg. Pomidory kosztowały 15 zł/kg – wylicza pani Sylwia, sprzedawczyni z lokalnego sklepu na warszawskiej Woli.

Ceny dyktują popyt i koszty związane z produkcją, w tym m.in. wykorzystanie wody i prądu. A one też ciągle rosną. Kupujemy i z niedowierzaniem przeliczamy to, co zostało nam po zakupach w portfelu. Z niedowierzaniem też patrzymy na zawartość sklepowego koszyka. Bo płacimy więcej, a produkty coraz mniejsze. Pojemność wielu artykułów „niezauważalnie” się zmienia. W taki sposób producenci szukają oszczędności. Popularna setka wódki ma obecnie 90 ml. Kasza i ryż w torebkach występują w wersji 4x80 g (wcześniej 4x100). Kurczy się też kostka masła, „chudną” ulubione napoje w butelkach. Często jednak zmiany w gramaturze produktów są tak małe, że klient ich nie zauważa. Jeśli już, odnotowuje to ze smutkiem. I płaci. Drogo płaci.

– Od wielu lat regularnie robię weekendowe zakupy w każdy piątek w jednym z dyskontów. Zwykle kupuję warzywa, owoce, sery i środki czystości. Te zakupy są dosyć powtarzalne. Oboje w mężem jeszcze 1–1,5 roku temu za ten sam koszyk płaciliśmy niecałe 100 zł. Dziś – 140–180 zł. To przerażające. Moja emerytura przekracza nieznacznie 2 tys. zł. Nie żyję luksusowo, ale staram się odżywiać świadomie, jeść warzywa i owoce. Regularnie od 15 lat chodzę też raz w tygodniu na ćwiczenia, by jak najdłużej utrzymać dobrą kondycję fizyczną. Przecież to właśnie doradzają seniorom. Jeśli ceny żywności będą nadal rosły, będę musiała ograniczyć spożywanie warzyw i owoców, a to na pewno wpłynie negatywnie na stan mojego zdrowia –  ze smutkiem zauważa pani Ewa, emerytka z Warszawy.

Przy tym zaznaczyć trzeba, że patrząc na dochody emerytów, świadczenie pani Ewy wcale nie jest niskie. Według danych ZUS najczęściej wypłacane świadczenie dla kobiet wynosiło 1065,60 zł brutto (906 zł netto)5. Nasza rozmówczyni na szczęście cieszy się dobrym zdrowiem i dba o kondycję fizyczną. Co jednak ma zrobić senior z najniższą emeryturą, a do tego z przypadłościami, które musi leczyć? Trudno w tym miejscu nie postawić odwiecznego i fundamentalnego pytania: jak żyć?

Zwłaszcza że na przełomie 2019/2020 roku nastąpił też bardzo duży wzrost cen leków.

– Takie zmiany cenowe są procesem naturalnym i corocznym, ale miniony rok był rekordowy pod względem podwyżek. Zwykle firmy farmaceutyczne wprowadzały podwyżki stopniowo już od września, października, co dawało wrażenie łagodniejszych zmian. W tym roku nikt już się nie silił na tę praktykę. Podrożały wszystkie leki i suplementy dostępne bez recepty i leki na receptę z odpłatnością 100 proc. Poza tym z list refundacyjnych „wypadły” niektóre preparaty stosowane powszechnie w leczeniu padaczki czy POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc), a więc dotyczące dużej grupy pacjentów – zaznacza właścicielka jednej z mazowieckich aptek.

 

Uboższa dieta

Podwyżki nie ominęły też branży mleczarskiej. Związane są przede wszystkim ze wzrostem płacy minimalnej i zwyżką cen prądu. Niebagatelną rolę odgrywają tu też stawki za wodę i gaz.
– Średnia cena mleka dobrej jakości w zakupie w dużych zakładach wynosi między 1,30–1,60 zł za litr. A 1 litr mleka spożywczego na półce dla konsumenta – zapakowanego, po tzw. obróbce w odpowiedniej temperaturze, przy wliczeniu kosztów pracowniczych, mediów (prądu, wody i gazu), kosztów przerobu, opakowań, transportu, sprzedaży i promocji oraz podatków – kosztuje już 2,30–3,50 zł, w zależności od rodzaju mleka (zawartości tłuszczu, bez laktozy, bio) Mleko ekologiczne jest oczywiście jeszcze droższe, poczynając od ceny skupu tego surowca  – zaznacza Piotr Kandyba, członek zarządu Polskiej Izby Mleka, radny województwa mazowieckiego.

Nie jest lekko – ani producentom, ani konsumentom. Jak podkreślają przedstawiciele branży mleczarskiej, w sklepach mleko i wyroby mleczarskie drożeją, ale w handlu z sieciami niełatwo jest negocjować podwyżki produktów.

– Ciężko jest firmom, które mają podpisane umowy średnio- lub długoterminowe z dużymi sieciami handlowymi, podwyższyć ceny. Tym bardziej że dyskonty spożywcze mają dokładny przekrój sytuacji na rynku. Zakłady średnie i małe, które dostarczają produkty do sieci handlowych, mogą mieć problem. Bo z jednej strony będą miały zwyżkę kosztów, z drugiej zaś nie będą w stanie przebić się z realną i opłacalną dla nich ceną za dostarczany produkt. Przy mniejszej skali produkcyjnej zwyżka kosztów rynkowych może się dla nich źle skończyć – dodaje radny Kandyba.

Zwraca też uwagę na inne zagadnienie związane z eksportem produktów mleczarskich, głównie mleka w proszku czy mleka UHT na rynek chiński oraz możliwym wzrostem cen opakowań związanym z rosnącymi cenami energii.

– Mamy bardzo dobre jakościowo produkty, ale rodzime mleczarstwo w dużej mierze jest uzależnione od sytuacji na rynku światowym z racji konieczności dużego eksportu – około 30 proc. naszych produktów mleczarskich musimy wyeksportować. Szczególne znaczenie ma rynek chiński. Nie wiadomo, jak długo potrwa blokada spowodowana sytuacją z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Trudno też teraz przewidzieć, jak wpłynie to na cenę produktów mleczarskich. Z jednej strony jest presja, jeśli chodzi o koszty, z drugiej obserwujemy malejący popyt z eksportu – podsumowuje Piotr Kandyba.

I zaznacza, że w związku z możliwością wzrostu cen w produkcji mleczarskiej produkty bio, które zaczynały się już rozwijać i stały się dostępne dla szerokiej grupy konsumentów, mogą podrożeć tak, że znów trafią na półkę premium lub zatrzymają rozwój tej kategorii. Obecnie stanowi ona około 3–5 proc. całej produkcji. Jak zaznacza Paweł Wyrzykowski, ekspert rynków rolnych, analityk BGŻ BNP Paribas, na łamach serwisu www.portalspozywczy.pl, „w mleczarstwie koszty energii (bez paliw) w relacji rocznej, w przeliczeniu na przedsiębiorstwo, zwiększyły się o 7,7 proc.”.

 

Zamiast śmieci „znikają” mieszkańcy

Sytuacja w gospodarce odpadami też pozostawia wiele do życzenia. W przepisach ciągłe zmiany, koszty rosną, a mieszkańcy płacą. Miasto i gmina Glinojeck ma umowę na odbiór odpadów komunalnych do maja 2020 r.

– Przygotowujemy się więc do kolejnego przetargu, uwzględniając zmieniającą się rzeczywistość. Gminy sąsiednie już podniosły stawki. Nas zapewne też czeka podwyżka. Jaka? Bardzo trudno wróżyć, co będzie za trzy, cztery miesiące, ale myślę, że trudno będzie utrzymać stawki na obecnym poziomie – mówi burmistrz miasta i gminy Glinojeck Łukasz Kapczyński.

Zwraca też uwagę na inny problem – tzw. „znikających mieszkańców" po każdej podwyżce cen.

– Myślę, że aby system mógł działać, każdy, podkreślam, każdy obywatel powinien płacić za odpady, bo jakieś wytwarza. Niestety, system tej luki nie wyłapie. Co sprytniejsi mieszkańcy zmieniają miejsce wytwarzania odpadów kilka razy w roku, np. „przenosząc się” do sąsiednich gmin. Można ich nazwać uczciwszymi, bo jednak płacą, chociaż nie tam, gdzie produkują. Są też tacy, którzy „znikają” na dobre z oficjalnych rejestrów – zauważa burmistrz Kapczyński.

 

Jest nadzieja?

Zarząd Mazowieckiej Agencji Energetycznej S.A. (MAE) podkreśla, że okres niskich cen prądu mamy już za sobą, i zaznacza, że rosnące ceny energii elektrycznej to trend stały.

– Potwierdza to analiza ceny energii uzyskiwanych w postępowaniach przetargowych – zaznacza Marek Pszonka, członek zarządu Mazowieckiej Agencji Energetycznej Sp. z o.o. I dodaje: – Głównymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy będą nieuchronne podwyżki cen usług publicznych, pogarszająca się kondycja finansowa samorządów i spółek komunalnych. W ostatecznym rozrachunku może to prowadzić do obniżenia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i podwyżki cen produktów oraz usług świadczonych przez nie dla mieszkańców regionu. Skoro nie możemy utrzymać akceptowalnego poziomu kosztów energii poprzez niskie ceny, musimy obniżać jej zużycie – namawia Marek Pszonka.

Mocno zachęca do postawienia na inwestycje w efektywność energetyczną i odnawialne źródła energii, dla których, jak podkreśla, wciąż można znaleźć atrakcyjne mechanizmy finansowania, w czym Mazowiecka Agencja Energetyczna stara się pomagać na co dzień.

Ale niwelowanie kosztów przez gospodarstwa to jedno, a rola państwa w utrzymaniu gospodarki na wysokim poziomie – to już zupełnie inna sprawa.

– Nie zmarnujmy szansy na trwały i harmonijny wzrost gospodarczy Polski – alarmuje radny województwa, ekonomista Bartosz Wiśniakowski. – Życzę jak najlepiej Polsce i nam wszystkim, dlatego oczekuję i szczerze namawiam rząd i NBP do szybkiej i wnikliwej analizy, do skoordynowania działań naprawczych. Oprócz tych krótkoterminowych potrzebujemy nowej skali bezpośrednich inwestycji zagranicznych i samorządowych inwestycji infrastrukturalnych, które napędzą wzrost gospodarczy. Potrzebne jest oczywiście zdobycie jak największych nowych środków unijnych w kolejnej perspektywie 2021–2027  i ich sprawne wykorzystanie. Czy to, co dziś robi rząd, daje Polsce i Polakom taką szansę?

 

1 Za finanse.wp.pl, „Żywność drastycznie zdrożała. Polacy ograniczają inne zakupy, by kupić jedzenie”, oprac. Przemysław Ciszak

2 Komunikat o sytuacji społeczno-gospodarczej województwa mazowieckiego. Grudzień 2019 r., warszawa.stat.gov.pl

3 Na podst. www.polityka.pl

4 Za „Podatek od cukru 2020: słodycze i napoje w Polsce będą droższe? Czy będzie nowy podatek? Jakie jest stanowisko Polskiej Izby Handlu?”, JWN, 13 lutego 2020 r., www.nowosci.com.pl

5 Dane ZUS za 2018 r.

6 https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/zakupy-inflacja-koszyk-andrzeja-dudy-z-2015-r/tzm7h1b

7 businessinsider.com.pl, „Ceny w grudniu eksplodowały.Polacy już łapią się za kieszenie, a najgorsze dopiero przed nami”, oprac. Jagoda Fryc.

 

Eksperci z Międzynarodowego Funduszu Walutowego prognozują, że wzrost inflacji w Polsce w 2020 r. będą determinować skokowe podwyżki cen energii i innych kosztów utrzymania (śmieci, ścieki, dostawa wody, transport, parkingi, opłaty za żłobki) oraz podatków. W dalszym ciągu rosnąć też będą ceny żywności⁷.

 

Prezydencki koszyk o 27 proc. droższy6

W 2015 r. prezydent Andrzej Duda zrobił zakupy w jednym z dyskontów. W koszyku znalazły się:

  • 1 l oleju
  • 2 l soku
  • 500 g chleba krojonego
  • 30 jaj
  • 1 kg cukru
  • 1 l mleka
  • jajko-niespodzianka
  • margaryna Rama 550 g
  • 400 g sera gouda

Rachunek wyniósł wówczas 37,02 zł.

W tym roku te same zakupy, w tym samym sklepie powtórzyli dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Teraz za te produkty trzeba zapłacić 47,16 zł.

 

Książki papierowe – średnia cena książki w Polsce w 2019 r. wyniosła około 40 zł, w tym roku zapłacimy za nią średnio ponad 46 zł

Bilety – od 1 lutego ceny biletów Kolei Mazowieckich wzrosły średnio o 10 proc. To efekt 65-procentowej podwyżki cen energii trakcyjnej oraz rosnących kosztów pracy, dostępu do infrastruktury kolejowej i utrzymania taboru

Mleko i nabiał – produkty z tej kategorii zdrożeją, pomimo malejącego światowego popytu na mleko i produkty mleczne; więcej zapłacimy za jaja, jogurty i sery (nawet o 1 zł za 1 kg), mleko podrożeje dwukrotnie

Warzywa i owoce – ceny owoców krajowych wzrosną o 10 proc. (prognoza)

Chleb – za niego możemy zapłacić nawet do 10 proc. więcej

Alkohol (wzrost akcyzy o 10 proc.) – za półlitrową butelkę wódki (40 proc.) zapłacimy o 1,40 zł więcej

Papierosy – 1 zł więcej za paczkę (20 sztuk); akcyza na płyn do e-papierosów – 55 gr za 1 ml (wcześniej była zerowa)

Mięso – wieprzowina – jej ceny mogą wzrosnąć o około 5,7 proc. w skali roku; będzie to oddziaływało na wyższe ceny innego mięsa, w tym drobiu

Papier toaletowy – według ekspertów jego cena może być wyższa nawet o 30 proc.

Węgiel – za tonę tego opału trzeba będzie zapłacić około 15 proc. więcej niż w sezonie ubiegłym (od 800 do 1000 zł)

Prąd – na całkowity koszt energii elektrycznej składają się koszty sprzedaży oraz koszty dystrybucji (transportu); gospodarstwa domowe, do których prąd dostarczają Tauron, Enea i Energa, zapłacą
o 11–12 proc. więcej; dojdzie wkrótce tzw. opłata mocowa w wysokości 10 zł miesięcznie

Śmieci – miasta i gminy same ustalają stawki, podwyżki oscylują między 100 a 400 proc.; kwoty będą  się różniły w zależności od liczby mieszkańców i typu zabudowania, na cenę mają wpływ m.in. wymiana pojemników do segregacji odpadów –  z trzech na pięć rodzajów odpadów, i koszt przewozu śmieci

Paliwa i usługi transportowe – wyższa cena ropy na giełdach światowych i wzrost krajowego opodatkowania od paliw – do każdego litra benzyny dopłacamy, oprócz akcyzy i VAT, wyższą opłatę paliwową za benzynę, olej napędowy i gaz; koszt 1000 l benzyny silnikowej – 138,5 zł (w 2019  r. było 133,2 zł)

Lód w kostkach – zwiększy się stawka VAT za lód wykorzystywany do celów spożywczych i chłodniczych z 8 do 23 proc.

Liczba wyświetleń: 80

powrót