Mazowsze serce Polski nr 12/19
Samorządowiec marszałkiem sejmu
2019.12.16 09:40 , aktualizacja: 2019.12.17 11:56
Autor: Rozmawiały Iwona Dybowska, Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
Zaczynał jako radny gminy. Był również dyrektorem płockiej delegatury urzędu marszałkowskiego. Dziś jest wicemarszałkiem Sejmu RP. Samorządowe doświadczenie nauczyło go, że trzeba łączyć, a nie dzielić, budować, a nie burzyć.
Piotr Zgorzelski
absolwent historii na UŁ, ekonomii na UMK w Toruniu oraz integracji europejskiej w SWPW w Płocku. Wicewójt gminy Bielsk (1998–2002), dyrektor delegatury urzędu marszałkowskiego w Płocku (2003–2010), starosta płocki (2010–2011), a od 2011 r. poseł na Sejm RP. Każdą wolną chwilę spędza z wnukami, z którymi układa klocki lego albo gotuje.
I.D., M.G.: Pana ścieżka zawodowej kariery to konsekwentnie realizowany plan czy przypadek?
P.Z.: To nie był przypadek. Samorządowcem jestem od początku lat 90. XX w. Byłem wówczas radnym gminnym. Tam zyskałem zaufanie społeczne i połknąłem samorządowego bakcyla. Później powierzono mi stanowisko wicewójta gminy Bielsk.
I.D., M.G.: Jak Pan wspomina czas w samorządzie województwa?
P.Z.: To bardzo ważny etap w moim życiu, taki impuls rozwojowy. Samorząd Mazowsza zarówno wtedy, jak i dziś inwestuje w ludzi – daje szansę na rozwój tym, którzy tego chcą – oferuje np. wiele szkoleń. Ja z tej szansy skorzystałem.
I.D., M.G.: Był Pan też starostą płockim.
P.Z.: To mój krótki, ale intensywny epizod zawodowy. Pełniłem tę funkcję w bardzo trudnym momencie, bo w trakcie i po powodzi. Musieliśmy bardzo szybko organizować pomoc dla mieszkańców, których żywioł nie oszczędził, a później zdobywać środki na odbudowę infrastruktury.
I.D., M.G.: Zna Pan problemy samorządów, a jednym z nich jest janosikowe. Ministerstwo Finansów przedłużyło tymczasowe przepisy – zagrażające budżetowi nie tylko Mazowsza – na kolejne 2 lata…
P.Z.: Nie byliśmy sobie w stanie poradzić z janosikowym nawet wtedy, gdy władzę pełniła koalicja PO-PSL. Ja i marszałek Struzik byliśmy osamotnieni w tej walce. Przedłużenie obowiązywania dotychczasowych przepisów to decyzja obecnego rządu. PiS nie jest zainteresowany, aby to zmieniać.
I.D., M.G.: Jest jeszcze jedno zagrożenie dla Mazowsza – podział administracyjny. Ten pomysł może się ziścić?
P.Z.: Ta sprawa ma dla mnie tylko i wyłącznie podtekst polityczny. Nie ma realnego uzasadnienia dla tego projektu. Dlaczego PiS chce podziału? Bo nie może w sposób demokratyczny, pomimo wygranych wyborów na Mazowszu, skutecznie objąć władzy w województwie. Dlatego stosuje metody polityczne. Idea straciła rację bytu w momencie wprowadzenia podziału statystycznego. Dzięki temu absorpcja środków europejskich na tereny mniej zamożne nie jest zagrożona, a poprzez politykę zrównoważonego rozwoju, którą prowadzi samorząd województwa, na tereny te transferowane są środki, które wypracowuje Warszawa i okalające ją samorządy. Mamy świadomość, że prace nad projektem mogą trwać dalej. Dlatego nadal będzie działał powołany przeze mnie Parlamentarny Zespół ds. Obrony Polskiej Samorządności. Podział Mazowsza i niekonstytucyjne przepisy dotyczące pokrywania strat szpitali przez samorządy to nasze priorytetowe kwestie.
I.D., M.G.: Rząd ma 1,5 roku na zmianę przepisów dotyczących finansowania szpitali przez NFZ. Zdąży?
P.Z.: Trybunał Konstytucyjny to bastion partii rządzącej, a skoro tak, to rząd powinien realizować jego wyroki. Na konferencji zorganizowanej w sejmie apelowaliśmy z marszałkiem Struzikiem o jak najszybsze zrealizowanie wyroku, bo na te pieniądze czeka nie tylko samorząd Mazowsza, ale i pozostałe województwa. Obecnie w przypadku szpitali i szkół, aby placówki te mogły funkcjonować, samorządy muszą rezygnować ze swoich zadań inwestycyjnych i uzupełniać braki, których nie pokrywa budżet państwa, a powinien, bo jest to jego obowiązek.
I.D., M.G.: Z tego wynika, że samorząd ma ciągle pod górę. Czy w ogóle jest potrzebny?
P.Z.: Jest bardzo potrzebny, przede wszystkim ludziom. Każda wspólnota dzięki samorządowi może się rozwijać, budować więzi międzyludzkie, podejmować suwerenne decyzje. Dziś władza ogranicza wspólnoty. Zaś my, ludowcy, kierujemy się zasadą: tyle władzy na dole, ile można i tyle władzy na górze, ile trzeba. Martwi mnie, że wielu obecnych włodarzy gmin coraz częściej może być bardziej naczelnikami, jak to było w PRL-u, niż kreatorami budżetu. Dlaczego? Bo dochody własne, które są źródłem kreacji muszą być przeznaczane na zadania, których nie pokrywa budżet państwa.
I.D., M.G.: Jako były historyk solidaryzuje się Pan z nauczycielami?
P.Z.: Dobrze wspominam czas spędzony w szkole. Jak na historyka przystało, organizowaliśmy wycieczki np. rowerowe po okolicy, opiekowaliśmy się kapliczkami, spotykaliśmy się ze starszymi osobami i spisywaliśmy ich wspomnienia, relacje. Jeżeli nauczyciel wraz z dzwonkiem na przerwę zostawia dziennik w szafce i wychodzi ze szkoły, to marny z niego nauczyciel. Trzeba dzieciom pokazywać swoje pasje i je nimi zarażać – takie było moje motto. Wiem, że mamy wielu pedagogów, którzy postępują podobnie. Tym bardziej jest mi przykro, że nauczyciele są kolejną grupą zawodową, po sędziach i lekarzach, stygmatyzowaną przez obecny rząd.
I.D., M.G.: Za kilka dni Boże Narodzenie. Pomaga Pan w przedświątecznych porządkach?
P.Z.: Sprzątanie nie jest moją ulubioną czynnością. Dużo bardziej lubię gotować i jeść, co z resztą widać [śmiech], choć ostatnio schudłem 10 kg.
I.D., M.G.: Co Pan przygotuje na wigilijny i świąteczny stół?
P.Z.: Moją specjalnością jest ciasto drożdżowe z nadmiarem kruszonki [śmiech] i bigos z dużą ilością dodatków, najlepiej lekko przypalony.
I.D., M.G.: Czego życzy Pan Mazowszanom?
P.Z.: Żebyśmy dalej razem budowali Mazowsze. Żeby nikt nam go nie dzielił, bo jesteśmy jedną wspólnotą mazowiecką – nie jest ważne, czy mieszkamy w Ciechanowie, Radomiu czy Płocku. Żebyśmy byli dumni z tego, że jesteśmy Polakami i Mazowszanami.
Liczba wyświetleń: 110
powrót