Mazowsze serce Polski nr 12/19
Książka – wyczyn od święta?
2019.12.17 13:10 , aktualizacja: 2019.12.30 11:48
Autor: Małgorzata Wielechowska, Wprowadzenie: Dorota Mądral
- Eksperci wskazują, że...
- Książka to wciąż bardzo...
- Nieważne, czy czytamy...
- W bibliotekach odbywają się...
- Ewelina Rąbkowska,...
- Łukasz Smółka, psycholog...
- Spotkanie z prof. Hugh...
Zamiast statycznych liter, wolimy obrazki i dynamiczne filmiki. Kultura czytania zmieniła się dziś nie do poznania. Nie można jednak zrzucać całej winy na karb sieci. I traktować – jak większość Polaków – przeczytanie jednej książki rocznie jak wyczynu.
Prawie 2/3 z nas nie przeczytało w ciągu roku ani jednej książki[1]. Stopniowo od lat spada liczba zarówno czytających co najmniej jedną pozycję rocznie, jak i tzw. czytelników intensywnych (to ci, którzy rocznie „pochłaniają” minimum 7 lektur). O tym, że zainteresowanie słowem pisanym zdecydowanie spadło, świadczy choćby porównanie danych za lata 2000 i 2017 (odpowiednio z 54 do 38 proc. i z 24 do 9 proc.). Zdaniem Tomasza Makowskiego[2], dyrektora Biblioteki Narodowej, właściwie nigdy nie czytaliśmy za wiele. Tylko przez krótki okres w latach 90. poziom czytelnictwa był na poziomie ponad 70 proc. Opublikowano wtedy większość tytułów, które w PRL nie mogły być wydane. Poza tym wyniki kiedyś były lepsze, bo nie było internetu i szukaliśmy informacji w książkach, leksykonach i atlasach.
Kultura obrazkowa
Psycholog Łukasz Smółka stawia sprawę jednoznacznie:
– Mniej czytamy nie tylko książek, ale także dłuższych tekstów – wskazuje.
I tłumaczy, że wynika to z ogromnej liczby dostępnych informacji.
– Mówiąc kolokwialnie, szkoda nam czasu na doczytanie dłuższego tekstu, bo podświadomie liczymy, że może za chwilę natrafimy na inny, ciekawszy artykuł. Rozwój technologii multimedialnych i internetu spowodował także, że jesteśmy ciągle bodźcowani informacjami, a nasze emocje są stale pobudzane – przekonuje psycholog, który twierdzi, że dziś zdecydowanie żyjemy w kulturze obrazkowej.
Już nawet sms-ów piszemy mniej, a na komunikatorach społecznościowych posługujemy się emotkami.
– Zamiast zadzwonić czy do kogoś napisać, wysyłamy mu zdjęcie lub krótki filmik z tego, co właśnie robimy, co jemy, gdzie jesteśmy – zwraca uwagę Łukasz Smółka.
Teksty w sieci też są dziś tak konstruowane, by przyciągnąć naszą uwagę. A temu służą m.in. zaskakujące tytuły i leady, czyli krótkie wprowadzenia. Wymagania wobec nich są ogromne: muszą zawierać najważniejsze informacje, być krótkie i jednocześnie ciekawe. Jeśli dodamy do całości odpowiednie zdjęcie czy grafikę, jest szansa, że internauta „przeczyta” je razem z tekstem. Podobnie jest z artykułami w prasie. Teraz nad treść przedkłada się obraz. Duże partie tekstu wręcz nas przerażają! Łatwiej trafiają do nas infografiki, słupki czy zdjęcia z podpisami.
Tradycyjna książka (ze swoją objętością i małą liczbą elementów graficznych) w tym starciu na przebicie się ma małe szanse.
– Najbardziej widać to wśród młodych ludzi, którzy nie rozumieją pojęcia nudy – twierdzi psycholog. – Młode pokolenie bardzo szybko staje się bezradne, gdy ograniczymy mu dostęp do smartfonu czy internetu. Niekontrolowany dostęp do tak rozwiniętej komputeryzacji spowodował zabicie w młodzieży kreatywności i umiejętności radzenia sobie z czasem wolnym. A przecież nuda jest normalnym czasem, w którym niejedna osoba sięgała właśnie po książkę.
„Czytanie” uszami
Rozwijająca się komputeryzacja i technologia, zdaniem ekspertów, jest więc jedną z głównych przyczyn spadku zainteresowania czytelnictwem. Ale jest też druga strona medalu. Wraz z nowoczesnością, obok tradycyjnej książki, pojawiły się również jej elektroniczne wydania, które zyskują na popularności. Z raportu o stanie czytelnictwa w Polsce w 2017 r. wynika, że spośród czytających książki ponad 40 proc. wybierało dłuższe teksty w formacie cyfrowym. Około 15 proc. korzystało z e-booków czy audiobooków i przyznało się do ściągania książek z internetu. Wśród nieczytających książek co dziesiąta osoba czytała dłuższe teksty w formatach cyfrowych. Niektórzy ściągnęli też jakąś książkę lub czytali ją w formacie e-booka, a niektórzy zrobili to nawet kilkukrotnie. Niewielu więcej respondentów deklarowało słuchanie audiobooków, choć mogłoby się wydawać, że właśnie osoby nieczytające książek powinny w większym stopniu preferować tę formę[3].
Agnieszka Bogucka bez książek, a w szczególności audiobooków, nie wyobraża sobie życia. Dają one kontakt z żywym słowem niemalże w każdej sytuacji: zarówno podczas różnych aktywności, jak i „pustych” godzin.
– Z racji obowiązków rodzinnych czy zawodowych nie mam wystarczająco dużo czasu na tradycyjną książkę. Słuchanie, zwłaszcza dzięki słuchawkom bluetooth, umożliwia mi swobodne przemieszczanie się po domu i wykonywanie szeregu mechanicznych czynności, jak prasowanie czy pranie. Dzięki temu zdecydowanie więcej czasu mogę poświęcić na ukochaną lekturę, nie zaniedbując codziennych zadań – tłumaczy zagorzała fanka audiobooków.
– Niektóre moje koleżanki wahały się, czy będą miały podzielność uwagi, jednocześnie ćwicząc na siłowni lub gotując, ale szybko się przekonały, że jedna czynność nie wyklucza drugiej. A i zdecydowanie przyjemniej mija czas.
Dodaje, że gdyby miała czytać tylko tradycyjne książki, może wygospodarowałaby na nie pół godziny dziennie przed snem. Technika cyfrowa zapewnia nawet kilka godzin na kontakt z literaturą, na którym jej tak zależy.
– Przez 2–3 godziny słucham książek, kręcąc się po domu, do tego dochodzi jeszcze dojazd do i z pracy. Co ważne, w ten sposób mogę czytać niezależnie od pory roku czy środka komunikacji. W sumie miesięcznie w ten sposób na „czytanie” przeznaczam około 100 godzin – podkreśla Agnieszka Bogucka.
Litery przesuwane palcem
Idąc z duchem czasu i zgodnie z oczekiwaniami, biblioteki poszerzają swój księgozbiór o elektroniczne wydania. Beata Walaszek, dyrektor Biblioteki Pedagogicznej w Radomiu, przyznaje, że każda forma ma swoje wady i zalety.
– Książka elektroniczna daje nam natychmiastową dostępność, możliwość czytania w różnych miejscach. Możemy ustalić wielkość czcionki, ulubiony krój. Czytniki są lżejsze od wielu książek. W książkach o treści naukowej ważną rolę odgrywa szybkie wyszukiwanie słów w tekście. Audiobooki pozwalają nam słuchać tekstu w różnych sytuacjach, w samochodzie, na spacerze – wymienia szefowa radomskiej placówki.
– Książkę drukowaną możemy kartkować, a niektórzy to lubią. Nie potrzebuje ona zasilania bateryjnego. Ma swoje zalety estetyczne. Obecnie mamy też większy zasób książki tradycyjnej niż cyfrowej. Nie wszystkie tytuły mają swoje odpowiedniki w wersji elektronicznej – zauważa.
Biblioteka jak magnes
Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy – Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego, czyli Koszykowa (to placówka pod auspicjami samorządu Mazowsza), udostępnia ponad 22 tys. e-booków. W 2018 r. wypożyczeń było 10,5 tys., a w tym roku dwa razy więcej. W latach 2015–2019 książek wypożyczono w tej placówce prawie 57,3 tys., a audiobooków – 8,8 tys.
– Tę ogromną różnicę można tłumaczyć tym, że audiobooki ma w swych zbiorach prawie każda biblioteka publiczna i czytelnik ma możliwość wyboru, skąd chce pożyczyć (zwykle blisko domu) – tłumaczy dr Agnieszka Strojek, wicedyrektor ds. bibliotecznych placówki na Koszykowej.
Przekonuje, że wypożyczalnia ma bardzo dobry księgozbiór, często (jak mówią czytelnicy) książki, które ich interesują, znajdują tylko tutaj. Ale placówka jest również odwiedzana z wielu innych powodów, a więcej gości pojawiło się wraz z przebudową obiektu. I – paradoksalnie – książki nie są głównym celem ich wizyt.
– Przed przebudową 70 proc. czytelników biblioteki stanowili studenci, reszta to pracownicy naukowi i licealiści. Od 2005 r. zmalała jednak liczba gości, bo spadało czytelnictwo – w Warszawie i całej Polsce. Dopiero teraz, po przebudowie, odrobiliśmy tę stratę. Ale dziś 45 proc. osób odwiedzających Koszykową to licealiści, drugie tyle studenci. Rośnie liczba odwiedzających bibliotekę, ale nie rośnie liczba wypożyczeń. A to znaczy, że oni tu przychodzą, choć nie korzystają z naszych zasobów – wyjaśnia dr Agnieszka Strojek.
I wymienia:
– Użytkownicy ci korzystają z własnych materiałów albo z własnych bądź bibliotecznych komputerów. Przychodzą tu także, żeby spotkać się ze znajomymi. Przestrzenie biblioteki zostały tak zaprojektowane, że takie spotkania lub uczenie się w większych grupach nie przeszkadza pozostałym czytelnikom.
Ekspertka z Koszykowej zaznacza, że takie zachowania świadczą o społecznej funkcji bibliotek. Dziś nie są one tylko miejscem na materiały, a dla ludzi. I najprawdopodobniej ta funkcja pozwala im przetrwać. W ten sposób książnice stają się tzw. trzecim miejscem.
– Coraz popularniejszy staje się sposób postrzegania biblioteki przez pryzmat miejsca dla nieformalnego życia publicznego, gdzie spędza się czas wspólnie z innymi, bez zobowiązań, jednocześnie wzmacniającego poczucie przynależności do otoczenia oraz więzi z innymi.
Taką przestrzeń określa się mianem „trzeciego miejsca”. To koncepcja Ray’a Oldenburga, którego zdaniem życie każdego człowieka koncentruje się wokół trzech miejsc: domu, pracy i owego trzeciego miejsca – wskazuje dr Agnieszka Strojek. – To przestrzeń, w której spędzamy wolny czas i prowadzimy szeroko pojęte życie towarzyskie i społeczne, na neutralnym gruncie, gdzie w atmosferze wolnej od obowiązków domowych i zawodowych można spędzić miło czas, zrelaksować się, porozmawiać.
Co wpływa na takie postrzeganie bibliotek? Dziś – niezależnie od tego, czy w dużym mieście, czy w małej miejscowości – tętni w nich życie. W ich siedzibach odbywają się różnorodne wydarzenia. Nie tylko te związane z czytaniem (jak np. spotkania autorskie), ale też debaty międzynarodowe, warsztaty ekologiczne, projekcje filmów, artbook, koncerty… W ten sposób biblioteka jak magnes przyciąga również tych, którzy niekoniecznie są fanami literatury.
Nieważne jak, byle czytać
Eksperci przekonują, że to, czy będziemy czytać, w dużej mierze zależy od wzorców.
– Badania wskazują, że zamiłowanie do czytania wynosimy z domu rodzinnego – zaznacza dyrektor Beata Walaszek.
Łukasz Smółka dodaje, że na pewno łatwiej będzie nam przekonać do książek swoje dzieci, jeśli sami po nie sięgamy. Nie ma jednak reguły, kto ma największy wpływ.
– Jeśli rodzice lubią czytać, to jest większa szansa, że dziecko, obserwujące ich zachowania, przy odpowiednim doborze tematyki, zarazi się czytaniem. Ale spotkałem także wiele osób, które – widząc, że ich idol sportowy czy muzyczny wydał autobiografię – postanowiło sięgnąć po nią i w wielu przypadkach złapało przysłowiowego bakcyla – zapewnia psycholog.
Dodaje, że nie ma znaczenia, co czytamy: autobiografię, kryminały, romanse czy książki historyczne.
– Najważniejszy jest sam kontakt z literaturą. Wrażenia po przeczytaniu lektury są czymś subiektywnym i właśnie to jest w nich najpiękniejsze, że pomagają nam odkrywać własne emocje i przeżywać je po swojemu, a do tego ubogacają słownictwo, by umieć to wyrazić.
Nie jest też ważne, jaką formę wydania wybierzemy – tradycyjną czy nowoczesną.
– Przy dzisiejszym rozwoju technologii każdy może wybrać dla siebie taką wersję książki, jaka mu najbardziej pasuje. Dzięki temu hamujemy rozwój funkcjonalnego analfabetyzmu, który powoduje, że nie umiemy się wysłowić i nie potrafimy wyrazić tego, co nam chodzi po głowie – zaznacza psycholog.
A Ewelina Rąbkowska, kierownik Muzeum Książki Dziecięcej dodaje, że im więcej dziecko czyta samodzielnie, tym szybciej np. przestanie popełniać błędy gramatyczne i ortograficzne.
– Nie mówiąc o rozwoju emocjonalnym, intelektualnym, który dzięki czytaniu jest bardzo silnie wspierany. Specyfika odbioru tekstu literackiego polega na pracy wyobraźni. Czytający nie tyle wchodzi w gotowy świat przedstawiony, ale musi go sobie stworzyć. I nie ma tu większego znaczenia to, czy jest to tekst drukowany, czy w wersji elektronicznej – zaznacza Ewelina Rąbkowska.
Agnieszka Bogucka, która do słuchania zachęciła swoje dzieci, przekonuje, że wartością dodaną audiobooków są lektorzy, jak np. Piotr Fronczewski czy Janusz Zadura, którzy swoją intonacją czy barwą głosu dostarczają niezwykłych wrażeń.
– To wyjątkowa przyjemność, którą można porównać do teatru jednego aktora – przekonuje.
A że rynek księgarski jest bogaty, każdy może znaleźć coś dla siebie.
– Książka zawsze jest więc idealnym prezentem, także tym pod choinkę, który potrafi zjednoczyć całą rodzinę. Jeśli się wahamy, co kupić najbliższym, postawmy na dobre wydawnictwo – sugeruje bibliotekarka z Radomia. – To zawsze procentuje – podsumowuje.
PS Jeżeli dotrwaliście do tego miejsca w artykule (zakładając, że czytaliście bez „skakania” po fragmentach), to dla nas wielka radość, że wśród czytelników „MsP” jest silna grupa miłośników czytania, którzy poprawiają niechlubne statystyki.
OPINIA
Ewelina Rąbkowska
kierownik Muzeum Książki Dziecięcej
Dziecko wyrośnie na czytelnika, gdy jak najwcześniej ma kontakt z książką jako rzeczą oraz z samym aktem czytania. Pierwszoplanową rolę odgrywają tu wszystkie osoby znaczące. Dobrze, gdy widzi dorosłych podczas lektury. Ogromne znaczenie ma też wspólne czytanie, np. przed snem. Czytanie komuś na głos to jeden z najczulszych gestów, jakim możemy obdarować tych, których kochamy. Później, gdy dziecko już samodzielnie czyta, może nastąpić kryzys czytelniczy. Kluczowe jest wtedy podsuwanie takich książek, które będą dla niego atrakcyjne. W chwilach kryzysu ważniejsze od tego, co czyta, będzie zachowanie kontaktu z książką w ogóle.
Biblioteki w 2018 r.[4]
Na Mazowszu mamy: 1,2 tys., w tym:
- publicznych 953
- naukowych 183
- pedagogicznych 32
- fachowych 49
- innych 14
tyle z nas przeczytało co najmniej jedną książkę w roku
- 2000 r. 54%
- 2010 r. 44%
- 2017 r. 38%
tyle z nas przeczytało siedem i więcej książek w roku
- 2000 r. 24%
- 2010 r. 12%
- 2017 r. 9%
Źródło: Izabela Koryś, Dominika Michalak, Zofia Zasacka, Roman Chymkowski, Stan czytelnictwa w Polsce w 2017 roku, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2018.
Jak wybrać książkę na prezent? Radzi psycholog Łukasz Smółka
To prezent, który nie wymaga skomplikowanego pakowania i jest uniwersalny, jeśli chodzi o wiek obdarowywanego. Książki niosą ze sobą przesłanie i są prezentem osobistym. O tym warto pamiętać: książka nie może być przypadkowa, warto się kierować zainteresowaniami osoby obdarowywanej lub znać ulubionego autora, warto spersonalizować książkę poprzez dopisanie dedykacji czy przesłania unikajmy niektórych książek w obdarowywaniu kogoś, kto ma mniej dystansu do siebie. Żona nielubiąca gotować, która otrzyma od męża książkę kucharską, czy mąż obdarowany przez żonę Kamasutrą niekoniecznie ucieszą się z takich prezentów.
Co dają książki
- zmniejszają poziom stresu
- ćwiczą pamięć
- uczą ortografii i interpunkcji
- rozwijają zasób słów
- są ekskluzywnym relaksem
- pogłębiają wiedzę
- otwierają umysły
- czynią nas wrażliwszymi
Gdyby ludzie czytali te same książki, żyliby w tym samym świecie, tymczasem żyją w innych, jak ci Chińczycy, o których pisał Kircher. A są i tacy, całe mnóstwo, co nie czytają wcale, ci mają umysł uśpiony, myśli proste, zwierzęce, jak owi chłopi o pustych oczach. Gdyby on, ksiądz, był królem, nakazałby jeden dzień pańszczyzny na czytanie przeznaczyć, cały stan chłopski zagoniłby do ksiąg i od razu inaczej wyglądałaby Rzeczpospolita.
(ksiądz Chmielowski) – z książki „Księgi Jakubowe” noblistki Olgi Tokarczuk.
[1] Dane za 2017 r., źródło: Izabela Koryś, Dominika Michalak, Zofia Zasacka, Roman Chymkowski, Stan czytelnictwa w Polsce w 2017 roku, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2018.
[2] Dlaczego Polacy czytają tak mało książek?, mat. na www.polskieradio.pl.
[3] Dane za 2017 r., źródło: Izabela Koryś, Dominika Michalak, Zofia Zasacka, Roman Chymkowski, Stan czytelnictwa w Polsce w 2017 roku, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2018.
[4] Źródło: Barbara Budzyńska, Małgorzata Jezierska, Stan bibliotek w Polsce objętych badaniem GUS – 2018 r., Instytut Książki i Czytelnictwa.
Liczba wyświetleń: 276
powrót