Mazowsze serce Polski nr 12/19

Mazowieckie święta

2019.12.17 13:00 , aktualizacja: 2019.12.18 12:18

Autor: Agnieszka Stabińska, Wprowadzenie: Agnieszka Stabińska

  • wnetrze chałupy w Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu, stół z potrawami wigilijnymi, obok ustrojona choinka Chałupa w wystroju...
  • Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, zima, leży śnieg Muzeum Wsi Mazowieckiej w...
  • u belski stropowej wiszą światy, ozdoby z opłatka Charakterystyczną ozdobą...
  • kulig na terenie sierpeckiego skansenu, zima, lezy snieg Kulig w sierpeckim...
  • wnetrze jednej z wiejskivch chałup w sierpeckim skansenie Żelazo płużne, żeby krety...
  • grupa kolędnicza odgrywa przedstawienie bożonarodzeniowe Herody, fot. D Krześniak

Choć czasy się zmieniają, siła tradycji na Mazowszu pozostaje. Widać to po tym, jak przygotowujemy się i spędzamy Boże Narodzenie. Wszyscy, niezależnie od wieku, tęsknimy za tym magicznym czasem.

 

Wyjątkowym momentem Świąt Bożego Narodzenia w polskiej tradycji jest wieczerza wigilijna. Z nią związanych jest najwięcej obrzędów i zwyczajów ludowych.

 

Sposób na lenistwo

– Dzień Wigilii na mazowieckich wioskach przed wiekiem był jednym z najważniejszych, bo z jego przebiegu wróżono na cały rok. Ważne były pogoda, zachowanie się domowników, ich wzajemne relacje. Powszechnie panowało przekonanie, że ten, kto rano wstanie, będzie miał zawsze ochotę do pracy, a kto zwleka lub zaspał, będzie w nadchodzącym roku leniwy i nic mu się nie będzie udawało. Nie wolno się w tym dniu kłócić ani płakać, a zająć się swoją pracą – mówi Robert Rumiński z Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu.

 

Szczerze i z każdym

Dzień wigilijny upływał pod znakiem postu, aż do uroczystej kolacji. Zanim rodzina zasiadła do wigilijnego stołu, odmawiano modlitwę, dzielono się opłatkiem – nieodłącznym symbolem Świąt Bożego Narodzenia – i składano sobie życzenia pomyślności oraz doczekania w zdrowiu do kolejnej Wigilii.

 

– Domownicy łamali się białym opłatkiem. Kolorowym, owiniętym w chleb, dzielono się ze zwierzętami, głównie z krowami, wołami i owcami, co tłumaczono tym, że były one w stajni przy narodzeniu Pana Jezusa. Życzenia, które sobie składano, musiały być szczere. Wszelkie urazy szły w niepamięć – zaznacza Halina Witkowska, twórczyni ludowa z Kurpiowszczyzny, propagatorka kultury regionalnej Puszczy Białej.

 

Aby nie zranić duszy

Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda, cała rodzina zasiadała do wieczerzy.

 

– Dawne wieczerze wigilijne spożywano przy ławie. Pod biały, lniany obrus gospodyni wkładała grubą warstwę siana, a gospodarz obwiązywał nogi ławy łańcuchem, „żeby chleb się domu trzymał.” Pod ławę zaś wkładał na czas wieczerzy lemiesz od pługa, „żeby krety nie psuły roli”.  W kącie izby, po przeciwnej stronie trzonu kuchennego, stawiał złocisty snop żyta o jak najgrubszych kłosach, żeby zapewnić sobie dobry plon w nadchodzącym roku – opowiada Robert Rumiński. – Do wieczerzy zasiadano o zmroku. Jeśli było pogodnie, dzieci wypatrywały pierwszej gwiazdy. Gwiaździste niebo w noc wigilijną wróżyło „rok nieśny”, co oznaczało, że kury będą się dobrze niosły. Noc mglista to „rok mleczny”, czyli krowy będą dawały dużo mleka.

 

Zachowała się tradycja zostawiania dodatkowego nakrycia. I chociaż powszechne jest przekonanie, że przeznaczone jest ono dla zbłąkanego wędrowca, to na północnym Mazowszu pusty talerz wciąż symbolizuje pamięć o zmarłych członkach rodziny.  

 

– Nasi przodkowie głęboko wierzyli, że dusze ich bliskich przybywają podczas wieczerzy wigilijnej. Zakazane było też szycie i przędzenie, ponieważ groziło to zranieniem przebywającej w domu duszy. Przed zajęciem miejsca przy stole, domownicy strzepywali ręką niewidzialnego ducha z krzesła – zaznacza ekspert z sierpeckiego skansenu.

 

Nie tylko mak i ryby, ale i... atmosfera

Co jadano na wigilię na Mazowszu? Wspólną cechą było spożywanie postnych dań. Ich liczba była uzależniona od zamożności domu.

 

– Na stole musiały się znaleźć potrawy przyrządzone z darów pola, ogrodu, sadu, lasu i wody. Jadało się warzywa, ryby, grzyby, pierogi z kapustą, rosół z prośnianek (gąsek) zamiast barszczu czerwonego i zupę owocową z kluskami i suszem z owoców – Halina Witkowska opowiada o tradycyjnej wieczerzy wigilijnej w Puszczy Białej.

 

Domownicy musieli chociaż po trochu spróbować wszystkich potraw, aby zapewnić urodzaj w kolejnym roku.

 

– W wielu wiejskich domach było skromnie, więc na kolację podawano tylko kapustę, ziemniaki i śledzia. Najważniejsza była rodzinna atmosfera, by do stołu zasiąść w przyjaźni i zgodzie – zaznacza twórczyni ludowa z Kurpi.

 

W Radomskiem kolację zaczynano od zupy. Popularny był barszcz grzybowy z kluskami, żur z chlebem czy też kapuśniak z kwaszonej kapusty.

 

– Na wigilię jadano chleb, kapustę z grochem, śledzie, racuchy, suszone grzyby, śliwki i jabłka, kluski z makiem, kaszę i pierogi z kapustą. Przepijano kompotem z suszu, a potrawy suto polewano lnianym olejem – wylicza etnolog Marcin Stańczuk.

 

Piernik i słoma

Jako element dekoracyjny wykorzystywano m.in. opłatek.

 

– Charakterystyczną ozdobą tworzoną na wschodnim Mazowszu są światy – piękne przestrzenne formy przeważnie w kształcie kuli, z kawałków białego lub kolorowego opłatka. Poszczególne elementy klejone są śliną. Kiedyś wieszano je zarówno na choince, jak i u powały. Płaskie krążki opłatka umieszczano także w dużej liczbie pod sufitem. Są to piękne, choć kruche ozdoby – zaznacza Małgorzata Jaszczołt, etnograf z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.

 

W mazowieckich domach przeważały drzewka świerkowe lub sosnowe. Z wyjątkowych dekoracji słyną Kurpie. Tradycyjną kurpiowską choinkę, z charakterystycznymi dla tego regionu ozdobami, można oglądać przed Bożym Narodzeniem w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie (powiat pułtuski). Dzięki pasji i zaangażowaniu Haliny Witkowskiej miejsce stało się znaczącym ośrodkiem kultury regionalnej Puszczy Białej. Na warsztaty prowadzone przez twórczynię każdego roku w grudniu przyjeżdżają nie tylko pasjonaci regionalnej tradycji z Polski, ale też grupy polonijne z całego świata.

 

 – Od 17 lat ubieramy choinkę w starym stylu. Znajdziemy tu głównie ozdoby ze słomy i bibuły, ciastka piernikowe oraz małe jabłka. Światy robione z kawałków białego opłatka zawieszamy na drzewko tuż przed Wigilią – opowiada twórczyni ludowa. 

 

W Radomskiem pierwotnie u powały zawieszano podłaźniczkę, będącą wierzchołkiem sosny, świerka lub jodły. Ubierano ją za pomocą orzechów, rajskich jabłuszek i światów. Jak zaznacza Marcin Stańczuk, choinka upowszechniła się dopiero przed II wojną światową.


– Najpierw zawieszano ją czubkiem ku podłodze, następnie przyczepiano jej szczyt do stropu, później zaczęto stawiać ją na stole, a wreszcie na ziemi, lecz z zastrzeżeniem, aby sięgała wierzchołkiem do pułapu. Po II wojnie światowej, oprócz tradycyjnych ozdób, na choince zawieszano wykonane w czasie Adwentu pawie oczka, aniołki, mikołaje, pajacyki, karuzele, jeżyki, łańcuchy, gwiazdki. W dużej mierze używano w tym celu kupionych na targu lub w sklepie: papieru, bibuły, koralików, sreberek. Do użytku weszły wtedy najstarsze rodzaje bombek, np. muchomorki – tłumaczy etnolog.

 

Po wieczerzy wigilijnej czas do pasterki upływał zwykle na śpiewaniu kolęd i pastorałek. 

 

Mężczyzna na szczęście!

W mazowieckiej tradycji znajdziemy wiele przesądów. Dla przykładu na Kurpiowszczyźnie w Wigilię nie należało nosić drzewa do opalania pieca w święta, bo to oznaczało, że w domostwie zagoszczą mrówki.

 

 – Jeśli czegoś zabrakło w domu, wysyłało się mężczyznę do sąsiadów, by się dobrze wiodło. Kobieta w obejściu innego gospodarza w ten dzień miała sprowadzać nieszczęście i choroby – opowiada Halina Witkowska.

 

W Radomskiem znane było rytualne wykradanie różnych przedmiotów. Jeśli komuś się udało tego dokonać, miał zapewnione powodzenie w nadchodzącym roku.

 

– W drugi dzień świąt, na świętego Szczepana, zabrane przedmioty oddawano ich właścicielom. Inną wróżbą było tzw. ciskanie kop. Pośrodku izby rozkładano snop zboża. Gospodarz kładł się na nim zwrócony twarzą do powały i ciskał pojedyncze kłosy skierowane słomą ku górze, tak by utkwiły w szparach belek i desek. Liczba wczepionych kłosów oznaczała sumę kop zboża zebranych podczas najbliższych żniw – wylicza Marcin Stańczuk.

 

I podaje kolejne przesądy:


– W Wigilię obmywano się w wodzie, w której zanurzono monetę, aby w przyszłym roku mieć urodę i bogactwo. Do obręczy z gospodarczego pojemnika sypano ziarno dla kur, by nie znosiły jajek u sąsiadów. Na parapecie kładziono dwanaście łupin cebuli posypanych solą. W ten sposób aż do Święta Trzech Króli wróżono pogodę na nadchodzący rok.

 

Był też zwyczaj na dobre owocowanie i ustrzeżenie się przed szkodnikami.


– Gospodarz z dorastającymi synami przed wyjściem na pasterkę okręcali się w pasie słomianymi powrósłami, a po powrocie z nabożeństwa okręcali nimi drzewka w sadzie – mówi Robert Rumiński.

 

To tylko niektóre z wierzeń i zabiegów, jakie wiążą się z Wigilią Bożego Narodzenia na Mazowszu. Dziś w większości domów ten dzień to wspólna kolacja, choinka i prezenty. Celebrujmy wspólny czas, pamiętając jednak o naszych korzeniach.

 


(…) Pomódlmy się w Noc Betlejemską,

w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,

by wszystko się nam rozplątało,

węzły, konflikty, powikłania.

Oby się wszystkie trudne sprawy

porozkręcały jak supełki,

własne ambicje i urazy

zaczęły śmieszyć jak kukiełki.

Oby w nas paskudne jędze

pozamieniały się w owieczki,

a w oczach mądre łzy stanęły

jak na choince barwnej świeczki (…)

 

Ks. Jan Twardowski, „Wiersz staroświecki”

Liczba wyświetleń: 249

powrót