Mazowsze serce Polski nr 12/18

Niepodległość ma rodzaj żeński

2018.12.11 06:50 , aktualizacja: 2018.12.19 10:32

Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka

Druga z lewej stoi Zofia...
Fot. NAC Oddział Ochotniczej Legii...

W stulecie niepodległości nie można zapomnieć o kobietach, które nie wahały się ryzykować życiem dla Sprawy.

 

Na początku XX w., kiedy duch rewolucji 1905 r. ogarnął Królestwo Polskie, Józef Piłsudski stanął na czele Frakcji Rewolucyjnej PPS, której działanie miało prowadzić ku oswobodzeniu z jarzma caratu i odzyskaniu niepodległości. Przeprowadzano akcje zbrojne, dokonywano likwidacji urzędników władz okupacyjnych, organizowano ekspropriacje na potrzeby działalności własnej.

 

„Trzeba było nie lada sprytu, aby przewieźć te dwieście lub trzysta browningów lub do osiemdziesięciu funtów (około 36 kg – przyp. red.) dynamitu (…). O przewożeniu broni w kufrach czy w walizkach nie było nawet mowy. Metoda, jaką stosowaliśmy, polegała na tym, że wszystko niemal trzeba było wieźć na sobie. Tak więc np. kobieta w długiej sukni mogła swobodnie nieść dwa lub trzy mauzery, przywiązane do ciała, wzdłuż nóg. Rewolwery i amunicję zaszywano w długie pasy, które kładło się na siebie pod ubranie. Dynamit znakomicie nadawał się do gorsetu. Na szczęście, na modę ówczesną nie mogłyśmy narzekać. Panie nosiły obszerne płaszcze, peleryny, spódnice i suknie, staniki i staniczki, ułatwiające ukrycie wielu rzeczy. Z czasem doszłyśmy do takiej wprawy, że mając na sobie do czterdziestu funtów amunicji czy bibuły, podróżowałyśmy swobodnie, nie wzbudzając podejrzeń”1.

 

Ciocia Zocha kurierką

W 1911 r. powołano Polskie Drużyny Strzeleckie, w skład których weszły również oddziały żeńskie. Z chwilą wybuchu I wojny światowej została zarządzona mobilizacja połączonych Związków i Drużyn Strzeleckich, pod komendą Józefa Piłsudskiego i scalenie ich w I Brygadę Legionów Polskich. Wódz zadecydował jednak, że kobiety nie będą brały udziału w czynnych walkach. Kobiety w strukturach jego formacji wykonywały prace pomocnicze: przewożenie materiałów wybuchowych i broni, wyszukiwanie mieszkań konspiracyjnych na zebrania i schronienia dla członków oddziału. Działały również w służbie sanitarnej czy wywiadowczo-kurierskiej. Kobiety kurierki dostarczały wiadomości na terenie niemalże całej Europy, umożliwiając wymianę informacji między politykami w kraju i za granicą.

 

Jedną z nich była Zofia Olszewska (rocznik 1895). Pochodziła z Grodziska Mazowieckiego, miała trójkę młodszego rodzeństwa. Zdjęcie młodej kobiety w mundurze, w towarzystwie koleżanek, trafiło do naszej redakcji za sprawą jej siostrzenicy, pani Zdzisławy Burakowskiej. – Ciotka Zocha zawsze była pełna energii i gotowa na nowe wyzwania, dlatego nikt w rodzinie nie był zdziwiony, że wstąpiła do wojska – opowiada nasza Czytelniczka. – Była kurierką „u Piłsudskiego”, wielokrotnie przewoziła korespondencję przez granicę, w obydwie strony.

 

„Wywiadowczynie nieraz musiały przekraczać linię frontu, co wiązało się z niebezpieczeństwem aresztowania. Raporty sporządzane przez Żeński Oddział Wywiadowczy były przekazywane przez Piłsudskiego do sztabów wojsk sprzymierzonych. Spisywano je na cienkich bibułkach lub atramentem sympatycznym na specjalnych ręcznikach, które sprawdzały się szczególnie w przypadku rewizji. Kobiety, pełniąc służbę kurierską, łamały szereg konwenansów: najczęściej podróżowały samotnie, same musiały zadbać o transport i miejsca noclegowe dla siebie, zachowując przy tym daleko posuniętą ostrożność, by nie budzić podejrzeń miejscowej ludności i rosyjskiej żandarmerii – zakazane było m.in. podróżowanie z plecakiem, który co prawda ułatwiał długą, często żmudną wędrówkę, jednak mógł zdemaskować kurierkę”2.

 

Po cichu sięgnęły po broń

Jednak okazało się, że Piłsudski nie docenił determinacji Polek – dziś wiemy, że co najmniej kilkadziesiąt pań w męskim przebraniu i pod pseudonimami walczyło w Legionach. Kazimiera Niklewska jako Kazimierz Niklewski, Ludwika Daszkiewiczówna jako Stanisław Kepisz, Maria Błaszczykówna jako Tadeusz Zalewski, Zofia Plewińska jako Leszek Pomianowski czy Wanda Gertz jako Kazimierz Żuchowicz. Ta ostatnia od dziecka marzyła o byciu żołnierzem. Pochodziła z rodziny o tradycjach patriotycznych – jej ojciec walczył w powstaniu styczniowym. 18-letnia Wanda obcięła na krótko włosy i – przy pomocy koleżanek z harcerstwa – zdobyła dokumenty dla swojego męskiego alter ego. – Stawiła się jako ochotnik do służby w I Brygadzie Legionów Polskich. W Piotrkowie rekruci stanęli przed komisją lekarską. Wtedy wyszło na jaw, kim jest „Kazik Żuchowicz”. Wandzie udało się jednak uprosić komisję, by nie odsyłano jej do domu. Trafiła na front – opowiada dr Anna Nowakowska-Wierzchoś, historyk i autorka książki „Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu”3. – Początkowo pełniła funkcje pomocnicze, jednak na własną prośbę przeszła przeszkolenie obsługi dział i armat, nauczyła się jazdy konnej. Niektórzy wiedzieli, że w jednostce służy kobieta, inni się domyślali. W Legionach wierzono, że dzięki wojnie Polska odzyska niepodległość, a na froncie liczył się każdy, kto chce walczyć.

 

Dzięki życzliwości przełożonych została adiutantem majora Ottokara Brzozy-Brzeziny4, dowódcy artylerii, a już pod koniec sierpnia 1914 r. dostała przydział do Pułku Artylerii II Brygady Legionów. W czasie II wojny światowej była organizatorką i komendantką oddziału „Dysk” (Dywersja i Sabotaż Kobiet), stworzonego przy Komendzie Głównej AK.

 

Pracowały więcej niż inni

 „Dziwna była pozycja kobiet podczas wojny! Mężczyźni byli na wojnie upragnieni, każdego nowego legjonistę przyjmowano po bratersku do szeregu. Do kobiet zaś odnoszono się nieufnie i lekceważąco – uważano stale, że jest ich za dużo – nie bardzo wierzono, że pracować potrafią, a pracy było przecież tyle. (…) I nam samym jednak też skromnie się zdawało, że najmarniejszy żołnierz na froncie przedstawia większą wartość, niż najdzielniejsza kobieta poza frontem. Stąd może zrodziła się chęć poświęcenia, i prześcignięcia samych siebie, stąd przekonanie, że najcięższą pracą tak mało zdziałać można, bo przede wszystkim walka orężna jest potrzebna – wszystko inne, to tylko cień, tylko dodatek do tego, co najważniejsze”5.

 

Józef Piłsudski nie zapomniał jednak o zasługach żołnierek, a dzięki jego dekretowi z 28 listopada 1918 r. Polki jako jedne z pierwszych zyskały pełnię praw wyborczych. 

 

 

Liczba wyświetleń: 109

powrót