Mazowsze serce Polski nr 12/18
Warto być uczciwym
2018.12.11 06:30 , aktualizacja: 2019.02.26 09:22
Autor: Wysłuchał i spisał Marcin Rzońca, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz
Wybory samorządowe i samorządowców wciąż wzbudzają emocje na ławeczce przed blokiem. Bo życie niesie przykłady dobrych i złych zachowań.
– Co to się dzieje, panie Jurku, po tych wyborach – choć od ostatniej samorządowej elekcji minął już ponad miesiąc, temat polityki nie zszedł z osiedlowej ławeczki. – Wyniki podane, koalicje zawiązane, ale ciągle wybucha coś tu i tam. Zwykła polityczna matematyka zamienia się w cyniczne polityczne wyrachowanie i trwa wyciąganie, handlowanie i podpuszczanie. Byle tylko przeciągnąć kogoś do siebie i rządzić.
– A pan co taki zdzwiony, panie Zdzisławie – pan Jurek podchwycił temat politycznych powyborczych transferów. – Przecież to ani rzecz nowa, ani szczególnie zaskakująca. Układ polityczny to nie małżeństwo na wieki. Każdy może zmieniać pogląd, klub i partię.
– No oczywiście. Polska polityka od wielu lat znaczona jest przechodzeniem tego do tamtych i odwrotnie. Od parlamentu poczynając, gdzie łączenie przez podział to podstawowy sposób na polityczny byt i niebyt. Przyznasz pan, że jednak miało to miejsce w środku kadencji, nie wywarło wielkiego wpływu na kształt sceny politycznej i raczej znaczone było faktycznym sporem, różnicami w wizjach czy poglądach. Ale to, co się wydarzyło w jednym województwie – a słuchy chodzą, że miało się wydarzyć także w innych – to już coś zgoła innego.
– Fakt, panie Zdziśku, to co zrobił tam jeden radny, jasno pokazuje, że lojalność wobec partyjnych kolegów, a przede wszystkim uczciwość wobec wyborców, łatwo przegrać może z innymi prorytetami. A przy układach, gdzie większość tu i ówdzie zbudowana jest na kruchej przewadze jednego, dwóch radnych, to takie podchody może imponują skutecznością, ale zostawiają niesmak.
– No widzisz pan. I stąd chyba krzyki, że to jawne wyborcze oszustwo brać mandat z jednej listy i natychmiast po wyborach przechodzić na inną. Ja rozgrzeszam jedną kanapę, która podzieliła się na trzy kanapy. Rozgrzeszam profesora entomologa, któremu drogi się z partią, której wiele zawdzięcza, rozeszły. Rozgrzeszam nawet muzyka, od którego równie szybko odchodzą, jak do niego lgnęli. Ale gry polegającej na jawnym handlu za poparcie, gry znaczonej lewymi kartami, gry szulera z uśmiechem oszukującego współgraczy – nie rozgrzeszam. I jakaś „kara” powinna za to być.
– A wiesz Pan, co jest w tym wszystkim budujące? – uśmiechnął się pan Jurek. – Że u nas, na Mazowszu takie manewry, a raczej podchody, nic nie dały! Jak widać, nasi radni mają silne charaktery i zasady. I z tego możemy być dumni.
Liczba wyświetleń: 115
powrót