Mazowsze serce Polski nr 1/19
O dzika awantura
2019.02.05 08:15 , aktualizacja: 2019.02.13 11:07
Autor: Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Urszula Sabak-Gąska
Sytuacja w rolnictwie jest bardzo trudna. Po producentach jabłek i drobiu, protesty zaczęli hodowcy trzody chlewnej. Nie spodziewali się jednak, że walcząc o utrzymanie własnych stad, skazują na śmierć dziki.
– Rolnictwo to branża, która chyba najbardziej ucierpiała w zeszłym roku. Susza, niskie ceny owoców miękkich i jabłek dały się we znaki producentom rolnym. Nie lepiej było w branży wieprzowej, gdzie nie do końca kontrolowany import wieprzowiny wyprowadził hodowców trzody chlewnej na ulice. To bardzo niepokojące zjawisko, które nam, samorządowcom, nie jest obojętne i z którym musimy walczyć – powiedziała Janina Ewa Orzełowska członek zarządu województwa.
W grudniu ub.r. rolnicy, doprowadzeni na skraj bankructwa, wyszli na ulice, by zamanifestować swój sprzeciw wobec niskich cen żywca, importu mięsa z zagranicy (w tym stref, w których odnotowano ASF, czyli afrykański pomór świń) oraz braku zainteresowania przez zakłady przetwórcze polską wieprzowiną.
– Wciąż dokładamy do interesu, nic nie zarabiamy. Jest bardzo źle i żadnej perspektywy na poprawę sytuacji. Walczymy o nasz byt i polską wieprzowinę – żalił się jeden z protestujących rolników.
Domagano się także redukcji pogłowia dzika na terenie Polski oraz wypłaty zaległych odszkodowań za uśmiercenie świń na terenach, na których odnotowano ASF.
Ile kosztuje świnia?
Stowarzyszenie Polskich Producentów Trzody Chlewnej „Forum” wyliczyło, że przy hodowli tysiąca sztuk stawka za kilogram żywca w skupie powinna wynosić 4,35 zł. Wówczas można mówić o opłacalności hodowli. Ubojnie i zakłady mięsne oferują około 3,82 zł/kg. Oznacza to, że rolnik musi dołożyć prawie 80 zł do każdej sztuki1. Mali producenci dokładają jeszcze więcej, bo przy hodowaniu kilkunastu czy kilkudziesięciu sztuk w ciągu roku nie kupią paszy po hurtowych cenach. Z prognozy Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że w połowie bieżącego roku pogłowie trzody może być mniejsze o około 4–5 proc., ale czy taki spadek będzie miał wpływ na wzrost ceny żywca?
W wyniku protestów minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski odwołał Krzysztofa Jażdżewskiego ze stanowiska zastępcy głównego lekarza weterynarii. Zarzucił mu pozwolenie m.in. na import tuczników z Litwy (tzw. strefy czerwonej ASF). Ardanowski wstrzymał również wydawanie zezwoleń na import do naszego kraju świń oraz mięsa wieprzowego z obszarów oznaczonych jako strefa czerwona ASF. Zapowiedział utworzenie państwowej ubojni (do której trafiałyby wszystkie przerośnięte tuczniki) oraz kontrole jakości mięsa sprzedawanego w supermarketach i importowanego.
– Sytuację na rynku wieprzowiny poprawić może tylko ograniczenie importu mięsa z zagranicy – przyznaje Leszek Przybytniak, przewodniczący komisji rolnictwa i terenów wiejskich w mazowieckim sejmiku. – Jesteśmy dobrymi producentami, konsumenci doceniają jakość naszych produktów, ale większość kupujących w sieciach handlowych nie ma świadomości, że oferowane tam mięso nie pochodzi z Polski – tłumaczy.
Eksterminacja dzika
Najszerzej komentowaną i wzbudzającą najwięcej kontrowersji okazała się decyzja o pozbyciu się wirusa ASF poprzez masowy odstrzał dzików. Akcja zlikwidowania 210 tys. osobników, zapowiedziana na trzy styczniowe weekendy, wzbudziła sprzeciw nie tylko ekologów, ale także samych myśliwych, którzy mieli strzelać nawet do loch prośnych i prowadzących warchlaki.
– Rozumiemy potrzebę walki z wirusem ASF, ale też apelujemy o rozwagę. Strzelając do dzików, zwiększamy prawdopodobieństwo, że wilki będą coraz częściej atakować zwierzęta gospodarskie. Ponadto wpłynie to negatywnie na funkcjonowanie całych ekosystemów leśnych – argumentuje Piotr Chmielewski z WWF Polska. – Być może zamiast eksterminować populację dzików w Polsce, warto byłoby zacząć od zorganizowanej, skoordynowanej i wielkoobszarowej kampanii edukacyjnej o bioasekuracji skierowanej do rolników – sugeruje.
Podobnego zdania są naukowcy z Polskiej Akademii Nauk, którzy wystosowali list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego. Czytamy w nim m.in.: „Masowy odstrzał dzików w ramach polowań zbiorowych nie zapewni realizacji celu, jakiemu ma służyć, tj. zatrzymaniu ekspansji wirusa ASF w Polsce. Przeciwnie – zarówno wytyczne Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), jak i krajowa praktyka wskazują, że zmasowane polowania na dziki walnie przyczyniają się do roznoszenia wirusa. Dzieje się to za sprawą (1) zwiększania zasięgów przemieszczania się spłoszonych zwierząt, które zarażają kolejne osobniki, (2) zanieczyszczania środowiska krwią zarażonych dzików, która może stanowić źródło nowych zakażeń, oraz (3) częstszego kontaktu z krwią i szczątkami zarażonych dzików przez myśliwych, bez możliwości skutecznego odkażenia w warunkach polowania. Zwiększona mobilność myśliwych w ramach masowych odstrzałów może prowadzić do transmisji wirusa na duże odległości”[1].
Kluczowa bioasekuracja
Jak zatem się pozbyć ASF? Najlepszym, ale też najbardziej wymagającym sposobem walki z wirusem jest bioasekuracja, czyli działania podejmowane przez rolników, którzy powinni szczelnie zamykać chlewnie, mieć ogrodzone gospodarstwa i regularnie przeprowadzać dezynfekcję.
– W każdej produkcji wielkotowarowej, mam tu na myśli produkcję drobiu czy świń, bioasekuracja jest zawsze wymagana. Ogrodzenie, osiatkowanie gospodarstw, maty dezynfekcyjne w gospodarstwach to podstawa. Myślę, że w rejonach masowego występowania martwych dzików, maty powinny być wyłożone także na wszystkich drogach, żeby na kołach nie przenieść wirusa w nowe rejony. Najważniejsza jest jednak świadomość tego zagrożenia. To po stronie rolnika, hodowcy leży zamontowanie tego typu zabezpieczeń – powiedział Leszek Przybytniak Przewodniczący Komisji Rolnictwa i Terenów Wiejskich Sejmiku Województwa Mazowieckiego.
Niestety, jej wdrożenie w naszym kraju nie wypada najlepiej. Potwierdza to raport Najwyższej Izby Kontroli, który zawiera krytyczną ocenę działania Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Głównego Lekarza Weterynarii dotyczącego przygotowania oraz nadzoru nad realizacją programu bioasekuracji w latach 2015–2016 i w I półroczu 2017 r. Wynika z niego, że 74 proc. gospodarstw nie posiadało niezbędnych zabezpieczeń. Choroba ASF nie została zatrzymana i rozprzestrzeniła się na kolejne województwa[2].
Aby utrzymać w Polsce hodowlę świń, konieczne jest wyeliminowanie ASF. Nie może się to jednak odbywać kosztem zgładzenia innego gatunku.
– Problem ASF jest bardzo poważny. Ma ogromny wpływ na ekonomię gospodarstw, bo jeśli wirus zostanie przeniesiony do hodowli, to ona musi być zlikwidowana – podkreśla radny Przybytniak.
Choć sam jest rolnikiem, radny ma wątpliwości, czy akcja myśliwych będzie skuteczna.
– Nawet wybicie całej populacji dzika, do czego oczywiście nie można dopuścić, nie rozwiąże problemu ASF, bo wirus może przetrwać nawet do 7 miesięcy w sianie, ściółce, w ziemi. Owszem, można i trzeba zmniejszać populację świń dziko żyjących, ale tylko w miejscach, gdzie odnotowano przypadki padłych dzików. I tylko w taki sposób, żeby przy okazji nie rozsiewać wirusa – apeluje radny Przybytniak.
Przypadki ASF u dzików w 2019 r.
Jak podaje Główny Inspektorat Weterynarii, od 1 do 13 stycznia br. w Polsce odnotowano 114 przypadków ASF u dzików, które padły, zostały odstrzelone lub wpadły pod samochód. W sumie to 199 osobników. Z tego 50 przypadków dotyczyło Mazowsza (98 sztuk dzików z ASF).
Liczba wyświetleń: 156
powrót