Mazowsze serce Polski nr 1/19

Sen na jawie

2019.02.05 07:15 , aktualizacja: 2019.02.13 11:08

Autor: Wysłuchał i spisał Marcin Rzońca, Wprowadzenie: Urszula Sabak-Gąska

  • Rysunek przedstawiający dwóch mężczyzn rozmawiających na ławce Ilustracja

Bywają prorocze. Pozwalają nam zrobić wszystko. Ale czy sen może zmobilizować do realnego działania?

 

– Zaczął się Nowy Rok, a z nim karnawał. Wyspałeś się pan już, panie Jureczku, po ostatniej biesiadzie? – wesoło zaczął pan Zdzisław spotkanie na osiedlowej ławeczce.

– Nie była całonocna – pan Jurek uśmiechnął się szeroko. – Nawet na sylwestra z żoną wybraliśmy NOT. Nie wiesz pan, co to? – powiedział Jerzy, bo spojrzenie rozmówcy sygnalizowało lekkie zdziwienie. – NOT czyli Nocne Oglądanie Telewizji. A telewizja, jak to telewizja. Odgrzewane kotlety najdalej do pierwszej w nocy i gwiazda, co helikopterem z jednego miasta do drugiego, aby tylko zdążyć zaśpiewać z playbacku. Więc i ze snem nie mam kłopotu w nowym roku. Śpię twardo i dobrze.

– I co się tam panu śni?

– No śni się, śni. Miewam co prawda majaki straszne, rodem z horroru, kiedy budzę się zlany zimnym potem. A kobita patrzy na mnie przerażona, bo budzę ją krzykiem albo gwałtownym kuksańcem w bok. Ale częściej mam sny przyjemne i wtedy człowiek zawsze żałuje, że już otworzył oczy i sceny, przed chwilą tak realistyczne, to jednak mara. Codzienność przynosi zupełnie inne barwy i dźwięki... Śnią mi się sceny nieprawdopodobne i niemożliwe, kiedy latam po niebie jak ptak, i tak realne, że kiedy załamuje się pode mną most, czuję, jak spadam w dół, i drży mi każdy napięty mięsień. Jednak w momencie twardego lądowania zawsze się budzę – zamyślił się pan Jerzy.

– Mnie z kolei zdarzają się sny prorocze, jakbym miał zdolność przewidywania rzeczywistości. Nieraz się strasznie zdziwiłem, że sytuacja z moich nocnych wizji, lub bardzo podobna, kilka dni lub tygodni później ma miejsce w rzeczywistości. Albo sny retrospektywne, kiedy jakieś wydarzenie przeżywam na nowo, może z trochę innymi scenami, ale jednak. Był nawet czas, że sięgałem po senniki, wiesz pan, takie książkowe interpretacje. Ale generalnie niewiele mi się tam zgadzało, więc przestałem.

– A na jakie tematy pan śni? – drążył drugi z sąsiadów. – Śni się panu tak bardziej osobiście czy ogólnie, na przykład politycznie?

– Wiem, co pan chcesz usłyszeć! Oczywiście śnię o lepszej Polsce: zasobniejszej, bardziej tolerancyjnej, mniej podzielonej. O tym, że potrafimy znów ze sobą rozmawiać, a nie tylko palić mosty i budować mury. Że znów więcej wśród nas uśmiechu i życzliwości, a mniej jadu – smutno uśmiechnął się pan Zdzisław. – Jak ten Martin Luter King, co to „miał marzenie". Z pogranicza snu. Ale to takie sny na jawie, bo wiem, że jak sami nie zaczniemy naprawiać tego, co naprawy wymaga, to nawet najpiękniejszy sen pozostanie snem. I znów po otwarciu oczu, zamiast dialogu, kompromisów i spokoju, zobaczymy najmojszą rację i oczy pełne nienawiści...

– No tak. Jak sami nie wyciągamy wniosków ze snów, to nigdy nie staną się rzeczywistością. I będzie musiał nam tylko wystarczyć obrazek, który ostatnio przeżyłem w zaspanej głowie – pan Jurek nieco złagodził senny wątek. – Idę, panie Zdzisławie, na sennej jawie koło takiego starego domu. Znajoma okolica. Leciutko zapuszczony, ale jednak znajomy ogródek. Patrzę na niego smutno, ale i z odrobiną radości, bo przecież to mój dom rodzinny. Dom, w którym się wychowałem. Powoli wchodzę po znajomych schodach. Myślę sobie – wejdę, zapytam czy mogę się rozejrzeć. Trochę powspominać. Trochę powzruszać. Trochę pocieszyć. Pukam. I w sekundę po otwarciu drzwi słyszę warknięcie: „Spadaj stąd darmozjadzie”. Trzask drzwi i szczęk zamka. Moi rodzice to jednak nic a nic się nie zmienili.

 

 

 

 

 

Liczba wyświetleń: 46

powrót