Mazowsze serce Polski nr 11/20
Zamiast limuzyn rząd powinien kupować karetki
Ochrona zdrowa jest na skraju wydolności, a jeszcze w lipcu święciliśmy sukces w walce z koronawirusem. Co poszło nie tak? Dlaczego brakuje respiratorów, łóżek w szpitalach, medyków? To pytania, które skierowaliśmy do Krzysztofa Grzegorza Strzałkowskiego, przewodniczącego sejmikowej komisji zdrowia.
Monika Gontarczyk: Trudno się do Pana dodzwonić.
Krzysztof Grzegorz Strzałkowski: Mamy sam środek zarządzania kryzysowego. Pracuję 20 godzin na dobę. Faktycznie kontakt ze mną jest teraz mocno utrudniony, za co przepraszam.
M.G.: Zatem do meritum. Jak wygląda sytuacja na Mazowszu?
K.G.S.: Wolnych łóżek covidowych nie ma już prawie nigdzie. W Warszawie sytuacja jest bardzo zła, ale na prowincji jest wręcz beznadziejna. Przykład? Subregion ciechanowski, gdzie decyzją wojewody część szpitali powiatowych ma przyjmować tylko pacjentów covidowych, a w szpitalu wojewódzkim znaczną część łóżek internistycznych przekształcono na covidowe. A co z pacjentami, którzy dotychczas zajmowali te łóżka? Ich stan nie zawsze pozwala na to, by ich wypisać do domu. Dlatego informacja o liczbie miejsc w szpitalach to w mojej ocenie liczba łóżek na papierze. Ich wcale nie przybywa.
M.G.: Może szpitale polowe i kontenerowe załatwią sprawę? PKN Orlen już taki w Płocku buduje.
K.G.S.: W zamyśle rządzących szpital ten ma korzystać z zasobów kadrowych szpitala na Winiarach. Z pozycji dyrektora wygląda to tak: pomimo że zarządza jednym szpitalem, to w rzeczywistości kieruje już dwoma – zwykłym i covidowym. Teraz miałby jeszcze zarządzać szpitalem kontenerowym. Z tą samą obsadą? To sprawi, że np. pacjent z otwartym złamaniem nogi, której nie da się złożyć ambulatoryjnie (zespolenie kości), będzie leżał kilka tygodni, zanim znajdzie się ktoś, kto mu pomoże. To rozwiązanie nie ma racji bytu. Nowe szpitale tymczasowe muszą bazować na dodatkowym personelu.
M.G.: Na domiar złego wracają też niezałatwione w przeszłości sprawy, jak psychiatria dziecięca.
K.G.S.: Od lat brakuje miejsc w dziecięcych szpitalach psychiatrycznych. Wynika to z głodowego finasowania przez NFZ i braku psychiatrów. Mimo to zapada decyzja, że z jednego z warszawskich oddziałów w listopadzie ma być wypisanych 20 młodych pacjentów, by zwolnić miejsca covidowym. Tylko, że nie ma dla nich miejsca w żadnej placówce, w której mogliby kontynuować terapię. Rodzice są zrozpaczeni!
M.G.: Da się temu zaradzić?
K.G.S.: Byłoby nam znacznie łatwiej, gdyby przez ostatnie pół roku spokojnie organizowano oddziały zakaźne przy szpitalach, rozbudowywano szpitale jednoimienne (rząd chwilowo z nich zrezygnował). Teraz w panice się do nich powraca. Rozumiem, że panu wojewodzie nie jest łatwo, ale nie mogę odżałować, że ten czas stracono.
M.G.: Dziś coraz częściej krytyka skupia się na lekarzach. Skąd ta zmiana nastrojów?
K.G.S.: Zanim odpowiem… Z całego serca dziękuję kadrze medyczneji menadżerom służby zdrowia, za ich postawę i pracę ponad siły. Nie ma dla nich trudniejszego wyzwania niż jest teraz. A wracając do pytania… Dziś każdy z nas ma już w swoim otoczeniu osobę chorą, zna rodziny, w których COVID-19 kogoś zabrał. Poczucie zagrożenia powoduje, że działamy emocjonalnie. I w takim momencie administracja rządowa dolewa oliwy do ognia. Zaczyna szczuć na lekarzy. Przyznaje, a później odbiera im dodatki finansowe zamiast posypać głowę popiołem. Powinna – tak jak premier Czech – przeprosić za niedostateczne przygotowanie do pandemii. Nie da się prowadzić polityki, unikając odpowiedzialności. Szukanie winnych wśród lekarzy, protestujących na ulicy czy odwiedzających cmentarze to chybiona logika.
M.G.: Zamknięcie cmentarzy było błędem?
K.G.S.: Można to było zrobić inaczej. Jak? Za wydane 70 mln zł na wybory, które się nie odbyły i 180 mln zł przeznaczonych na wsparcie zniszczonej branży kwiatowej lepiej byłoby wybudować kilkanaście oddziałów kontenerowych. Odbywałyby się w nich pre-triaże pacjentów covidowych i ich wstępne zabezpieczenie tlenoterapią. Gdy doliczymy jeszcze kwotę za respiratory, które nigdy nie dojechały, tych placówek byłoby naprawdę sporo. Służba zdrowia tak szybko nie traciłaby wydolności, więc zamknięcie nekropolii nie byłoby konieczne. Te pieniądze można było przekazać samorządom jako wkład do unijnych projektów medycznych.
M.G.: Chce Pan powiedzieć, że samorządy lepiej by sobie poradziły?
K.G.S.: Patrząc na dokonania samorządu Mazowsza, nie mam żadnych wątpliwości. Dzięki dobrej współpracy z Komisją Europejską zarząd ściągnął w błyskawicznym tempie 255 mln zł z UE na sprzęt i środki ochrony osobistej. Negocjuje kolejne 100 mln zł na doposażenie placówek nie tylko będących w gestii marszałka, ale także powiatowych, klinicznych. A jak unijne pieniądze zagospodarowuje rząd? W ramach instrumentu ds. migracji kupuje dla siebie 308 limuzyn zamiast np. 150 karetek. Taki zakup łatwiej byłoby też uzasadnić.
M.G.: Jest jakaś nadzieja na lepsze jutro?
K.G.S.: Jedyną szansą na wyjście z tej trudnej sytuacji jest współpraca. Musi być jednak wola tej współpracy, a na razie nie widzimy jej ze strony rządu i wojewody. Mimo zaproszenia wojewoda nie zdecydował się uczestniczyć w sejmiku zdalnym. Ba! Nie wyznaczył zastępcy. Mam wrażenie, że druga strona skupia się głównie na działaniach wizerunkowych. Najpierw Rusłanem – największym samolotem transportowym – przylatują maseczki, później powstaje największy szpital polowy w Polsce, który i tak zostanie rozebrany. Efektywniej i taniej byłby wybudować kilka mniejszych przy istniejących szpitalach. Podejście rządu i wojewody musi się jak najszybciej zmienić na konsultacyjno-współpracujące. To jedyna szansa na znalezienie elastycznych rozwiązań.
M.G.: Co Pan ma na myśli?
K.G.S.: Podam przykład ze szpitala w Pruszkowie. Bez konsultacji ani pytań o aktualne obłożenie dyrekcja otrzymała od wojewody polecenie, aby 145 łóżek, z czego 10 OIT-owych, z dnia na dzień zamienić na covidowe. Takie pstryk i już! Tylko jak to zrobić, gdy 109 jest wciąż zajęte często przez osoby starsze? Gdzie je wypisać? Co ciekawe, o liczbie łóżek w tym szpitalu zaważyła decyzja tego samego Konstantego Radziwiłła, który będąc ministrem zdrowia, nie uwzględnił go w sieci szpitali, skazując na ograniczenie działalności…
M.G.: Mówi Pan o reformie z 2017 r.?
K.G.S.: Tak. Ona zagroziła istnieniu wielu placówek również warszawskiemu Attisowi czy międzyleskiemu szpitalowi specjalistycznemu. Według mnie miała za zadanie przynieść oszczędności poprzez ograniczenie liczby łóżek. Niestety, te wszystkie łóżka, które zniknęły od tamtej pory, dziś trzeba natychmiast odtwarzać. A Attis – który w tym składzie osobowym nie jest w stanie świadczyć pomocy covidowej – 4 lata temu byłby mocnym wsparciem. To kolejna reforma obecnego rządu absolutnie chybiona…
Liczba wyświetleń: 134
powrót