Mazowsze serce Polski nr 11/18
Ufają mu już ćwierć wieku
2018.11.14 07:50 , aktualizacja: 2018.11.14 12:14
Autor: Rozmawiała Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
Grzegorz Benedykciński w fotelu burmistrza Grodziska Mazowieckiego zasiądzie już siódmy raz z rzędu. W tych wyborach uzyskał 84,78 proc. głosów.
Grzegorz Benedykciński Od 1994 r. burmistrz Grodziska Mazowieckiego. Pełen energii, otwarty na nowe wyzwania. Uhonorowany m.in. tytułami Europejczyka Roku (2006), Najlepszego Burmistrza Roku (2010–2011), Lidera Samorządu (2013). Pochodzi z rodziny o tradycjach samorządowych: pradziadek Szczepan był wójtem gminy Radziejów, dziadek Józef – wójtem Falborza. |
Monika Gontarczyk: W jaki sposób zyskał Pan i – co najważniejsze – nie stracił zaufania mieszkańców?
Grzegorz Benedykciński: To proste – nie robię skandali (śmiech). Poważnie mówiąc – dużo inwestuję. Przede wszystkim trzeba zapewnić odpowiednią infrastrukturę. Realizować projekty, które podnoszą standard życia, urozmaicają je, umożliwiają rozwój. Ważne są też oświata, ochrona zdrowia czy projekty kulturalno-rekreacyjne.
M.G.: Używając sportowej terminologii, można o Panu powiedzieć, że jest Pan długodystansowcem. Co dodaje Panu energii?
G.B.: Basen to moje miejsce „odnowy biologicznej”. Prawie codziennie pływam. Moim hobby jest też żeglarstwo. Każdego roku 3 tygodnie spędzam w łódce – 2 tygodnie pływamy po oceanie i tydzień na Mazurach. To mój sposób na zwiedzanie świata, ale też odskocznia od codzienności.
M.G.: A na Mazowszu jest takie miejsce?
G.B.: Tak, to Jezioro Białe w powiecie gostynińskim. Nie jest duże, ale to piękne miejsce. Mam tam nawet domek, do którego z chęcią przyjeżdżam.
M.G.: Da się pożeglować?
G.B.: Nie do końca. Gdybym był marszałkiem województwa, kazałbym przekopać kanały pomiędzy jeziorami na pojezierzu gostynińsko-włocławskim i stworzył ogromny ośrodek rekreacji dla Mazowsza. To byłby dodatkowy impuls do rozwoju tej części regionu. To miejsce ma potencjał, a leży tylko 150 km od Warszawy.
M.G.: Warszawa ułatwia rozwój, ale Pan jest sceptyczny wobec tworzenia metropolii.
G.B.: Jestem za utworzeniem, ale nie na zasadach, które nam proponowano. Musi być zapewniona autonomia gmin. Metropolia ma pomóc rozwiązywać problemy, choćby komunikacyjne czy służby zdrowia. Jestem przeciwny wspólnemu budżetowi. Przez wiele lat ściągaliśmy inwestorów – gdy staliśmy się bogaci, to w ramach większej wspólnoty pieniądze, które generują firmy z naszego terenu, mamy oddawać innym? Mam zaprzyjaźnioną gminę z metropolii nicejskiej i oni nas przestrzegają przed takim rozwiązaniem – pieniądze, które im wpływają do budżetu, muszą oddawać metropolii, sami nie mogą rozwijać się tak prężnie, jak by chcieli.
M.G.: Grodzisk rozwija się dynamicznie. Potwierdza to ranking „Wspólnoty”. W kategorii sukces w latach 2014–2018 zajęliście pierwsze miejsce.
G.B.: W ocenianej kadencji udało się nam ściągnąć kolejne firmy. Osiedliło się 3 tys. osób. Nowe firmy przyniosły wzrost wpływów z podatków do budżetu o 100 mln zł. To jest nasz sukces. Plus trafione inwestycje.
M.G.: Czyli jakie?
G.B.: Rewitalizacja wielu obiektów, w tym dawnego sanatorium na potrzeby szkoły podstawowej, rozbudowa szkół, parków – to było bardzo dobrze przyjęte – wielu dróg, ścieżek rowerowych. To wszystko dało pozytywny efekt w postaci zadowolenia mieszkańców, ale też zostało dostrzeżone przez organizatorów konkursu.
M.G.: Na co mogą liczyć mieszkańcy w ciągu najbliższych 5 lat?
G.B.: Wreszcie ruszy budowa zachodniej obwodnicy. To ważna inwestycja, bo odkorkuje nam miasto i da szansę na dalszy rozwój. Chcemy dokończyć przebudowę dróg na terenie gminy i wymienić nawierzchnię ścieżek rowerowych na asfaltową. Zależy nam, aby we wszystkich szkołach obowiązywała jedna zmiana. Jest coraz więcej dzieci, musimy więc wybudować i rozbudować kolejne szkoły, dwa przedszkola, ale i żłobek. Na wiosnę ruszy budowa hali widowiskowo-sportowej na 3 tys. miejsc – jest przygotowana do przetargu. Myślę, że sfinalizujemy już projekty rewitalizacyjne. W planach mamy też budowę obiektu, w którym będzie liceum, szkoła muzyczna z parkingiem podziemnym. Stanie on w samym centrum, obok kościoła.
M.G.: A pomysł lotniska w Baranowie cieszy mieszkańców Grodziska?
G.B.: To zależy. Nadal nie wiemy, gdzie konkretnie ono powstanie. A dla nas różnica 5 km ma znaczenie. Jeśli pasy nalotów będą zgodnie z pierwotną wersją, dla nas użytkowanie lotniska nie będzie uciążliwe. Jeśli się zmienią, może być problem. W tej chwili od Okęcia dzieli nas 22 km. Do Baranowa jest podobna odległość. Jeśli lotnisko powstanie, być może grunty III klasy, których trochę mamy, zostaną odblokowane pod inwestycje i na naszym terenie będą powstawać biura do obsługi lotniskowej, hotele, mieszkania. Póki nie ma konkretów, nie robimy awantury. Gdy poznamy ostateczną wersję, wówczas z fachowcami przeanalizujemy te plany i podejmiemy decyzję. Nie lubię za wcześnie, bez potrzeby interweniować.
M.G.: Nie boi się Pan, że dwukadencyjność pozbawi Pana pracy?
G.B.: Mnie to nie dotyczy, bo po zakończeniu tej kadencji odejdę na emeryturę. Ale to niedobry pomysł, zły dla Polski. W cywilizowanych krajach Europy nie ma takiego obostrzenia, no, może poza Rumunią i Portugalią. Zresztą, co cztery lata (teraz co pięć) jest szansa na weryfikację gospodarzy i ona się dokonuje. Które gminy w Polsce są najlepsze, które mają najwyższe osiągnięcia? Otóż te, które są zarządzane przez te same osoby od wielu lat. Zarządzanie jest pewną sztuką, umiejętnością nabywaną przez lata. Zgadzam się, że kandydaci powyżej 70 lat nie powinni już ubiegać się o sprawowanie funkcji wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. Dwie kadencje to polityczny pomysł, by na siłę wymienić ludzi, często bardzo dobrych włodarzy. Mało tego, obniżenie pensji sprawi, że osoby wykształcone, inteligentne nie będą zainteresowane. To będzie powolne zabijanie samorządów, jeśli gospodarze gmin będą wyznaczani przez wojewodę, tak jak kiedyś naczelnicy...
M.G.: Chce Pan przez to powiedzieć, że w lokalnych wspólnotach partia polityczna nie ma znaczenia?
G.B.: Tworząc własne ugrupowanie Ziemia Grodziska, zastanawialiśmy się, czy będziemy mieli poparcie w granicach 30 proc. Okazało się, że przekroczyliśmy 60 proc. Na mnie zagłosowało 85 proc. wyborców. Ludzie oceniają to, co robimy, a nie do jakiej partii przynależymy.
M.G.: No właśnie, w poprzednich latach kandydował Pan z list PSL – nie jest Pan już członkiem partii?
G.B.: Nasze lokalne ugrupowanie nie jest zbudowane w oparciu o PSL, choć ja nadal jestem członkiem partii. To nie jest tajemnicą, ja tego nie ukrywam. Wyborcy o tym wiedzą i proszę zobaczyć – pod Warszawą nikomu to nie przeszkadzało.
M.G.: Ma Pan na myśli przedwyborczą krytykę PSL?
G.B.: Krytykę? To był atak! PSL jest partią, która działa bardzo długo i nie ustrzegła się błędów. Przeżywa kryzys… Najbardziej mnie zaskoczyło, że Platforma Obywatelska i PSL dały sobie wmówić, że nic nie zrobiły przez te wszystkie lata, a jest to oczywiście nieprawdą!
M.G.: Gdyby nie został Pan burmistrzem, czym by się Pan zajmował?
G.B.: Organizowałbym koncerty jazzowe razem ze swoją córką, która ma do tego talent.
Liczba wyświetleń: 147
powrót