Mazowsze serce Polski nr 10/20
Jak żyć z pandemią?
2020.10.12 07:35 , aktualizacja: 2020.10.15 12:33
Autor: Dorota Mądral, Wprowadzenie: Dorota Mądral
- Pandemia wciąż trwa, a my...
- Elżbieta Lanc, członek...
- Paweł Obermeyer, lekarz,...
- Zbigniew Michalczyk,...
Lawinowo rośnie liczba zakażeń COVID-19. Czy to oznacza, że przestaliśmy się już bać koronawirusa, a zalecenia dotyczące środków ostrożności traktujemy z przymrużeniem oka? Zapytaliśmy, co o tym sądzą samorządowcy i eksperci.
Elżbieta Lanc
członek zarządu województwa mazowieckiego
Nie powinniśmy lekceważyć koronawirusa, bo to oznaczałoby, że go nie ma. A przecież niewidzialny przeciwnik, z jakim przyszło nam się zmierzyć, będzie prawdopodobnie jeszcze długi czas. Trzeba go traktować z rozwagą i nauczyć się z nim żyć na co dzień. Trwająca od kilku miesięcy pandemia wymusiła nowe zachowania, dlatego myślę, że jesteśmy bardziej niż na jej początku świadomi konsekwencji oddziaływania COVID-19. Nasze mazowieckie szpitale, dzięki funduszom z Unii Europejskiej, są cały czas doposażane w środki ochrony osobistej czy sprzęt. Maseczki, utrzymanie dystansu, dezynfekcja rąk czy telefonu to nawyki, które każdy z nas powinien mieć już we krwi. Nikt się nie spodziewał, że świat znajdzie się w takiej sytuacji, ale jeśli już przyszło nam zmierzyć się z tą rzeczywistością, stosujmy się do wytycznych Ministerstwa Zdrowia. Weźmy odpowiedzialność za zdrowie swoje i innych.
Paweł Obermeyer
lekarz, radny województwa, wiceprzewodniczący sejmikowej Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej
Z pewnością jesteśmy bardziej oswojeni z pandemią niż parę miesięcy temu, gdy przerażało nas 300–400 zachorowań na dobę. Obecnie odnotowywanych jest w Polsce, która ma 38 mln obywateli, kilka tysięcy nowych zakażeń. Bezobjawowych jest z pewnością znacznie więcej. Dla porównania w Czechach, które zamieszkuje 10 mln osób – około 5,3 tys. [red. stan na 7.10.2020 r.]. Dobrze, że są wprowadzane nowe metody przeciwdziałania, bo np. przekształcanie wielkich szpitali na covidowe, to duża strata dla pacjentów z innymi schorzeniami. Nie możemy zapominać o osobach, które mają choroby onkologiczne, kardiologiczne czy cukrzycę. One nie mogą czekać aż skończy się pandemia. Niewątpliwie samodyscyplina, zachowanie dystansu społecznego i ograniczenie spotkań towarzyskich są zasadne. Musimy przetrwać do czasu wynalezienia szczepionki czy uzyskania odporności zbiorowej. Jako społeczeństwo jesteśmy świadomi zagrożenia. Kolejny lockdown nie jest dobrym rozwiązaniem.
Zbigniew Michalczyk
psycholog, kierownik Ośrodka Rehabilitacji Uzależnień i Podwójnej Diagnozy w Otwocku, Mazowieckie Centrum Neuropsychiatrii w Zagórzu
Zdecydowanie zaadoptowaliśmy się do nowej rzeczywistości, co bezpośrednio koreluje z obniżeniem poziomu lęku i niepokoju. Na pytanie, czy mniej się boimy koronawirusa, odpowiem wprost: tak. Czas przysposobił nas do nowej rzeczywistości, w jakiej się znaleźliśmy, na poziomie poznawczym i emocjonalnym. Jednocześnie coraz więcej osób doświadcza sytuacji, że bliscy czy znajomi chorują na COVID-19. Wraz ze zwiększoną zachorowalnością obserwuję nawrót procesu, który był na wiosnę, czyli wzmożenie obaw i niepokoju, bo coraz więcej osób w naszym najbliższym otoczeniu ma wynik dodatni lub są hospitalizowani. A takie doświadczenia wzmagają stany lękowe. Kolejnym etapem, który myślę, że nastąpi za kilka miesięcy, może być zaakceptowanie, że my też zachorujemy na COVID-19. Pozostaje tylko kwestia, żeby przejść koronawirusa łagodnie, najlepiej bezobjawowo.
Liczba wyświetleń: 198
powrót