Mazowsze serce Polski nr 10/19
Statuetki Norwidowskie wręczone!
2019.10.16 09:30 , aktualizacja: 2019.10.18 11:17
Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka
- W tym roku w ręce laureatów...
- Statuetki wręczali...
- Adam Myjak
- Krystyna Janda
- Wiesław Myśliwski
- Leon Tarasewicz
- Janusz Wawrowski
- Oprawę muzyczną zapewnił...
- Statuetki wręczali...
Krystyna Janda, Wiesław Myśliwski, Leon Tarasewicz i Janusz Wawrowski zostali laureatami Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida 2019. Nagrodę „Dzieło życia” odebrał Adam Myjak. Statuetki trafiły do wybitnych artystów tworzących na Mazowszu.
Nagroda za całokształt twórczości
Tegoroczną statuetkę za całokształt twórczości odebrał rzeźbiarz i znakomity pedagog, jeden z najwybitniejszych artystów europejskich, klasyk współczesnej sztuki polskiej – Adam Myjak.
– Czuję się ogromnie zaszczycony, wzruszony. To dzieło prof. Gawrona [statuetka – red.], mojego przyjaciela, postawię i będę patrzył na to swoje „Dzieło życia”, ale pod jednym warunkiem – to nie koniec jeszcze – zaznaczył laureat.
Krystyna Janda
W kategorii Teatr nagrodę otrzymała Krystyna Janda, doceniona za rolę w spektaklu „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral, który można zobaczyć w Teatrze Polonia w Warszawie.
– Proszę mi wybaczyć, ale jestem na scenie i nie mogę być z Państwem – przekazała Krystyna Janda w liście. – Ta nagroda dodaje sensu i znaczenia wszystkim naszym artystycznym poczynaniom i dzisiejszym, i tym w przyszłości. Bardzo za to dziękuję – dodała aktorka.
Leon Tarasewicz
W dziedzinie sztuk plastycznych Nagrodę im. Norwida otrzymał Leon Tarasewicz, doceniony za wystawę „Jerozolima”, prezentowaną w Galerii Foksal w Warszawie.
– Dziękuję władzom Mazowsza, że tak podtrzymują kulturę. Spróbuję to podpowiedzieć w Białymstoku – powiedział Leon Tarasewicz.
Wiesław Myśliwski
Za najlepszą książkę 2018 r. uznano „Ucho igielne” Wiesława Myśliwskiego, którego każda powieść staje się literackim wydarzeniem.
– Norwidowe przesłanie, jakie płynie z tej nagrody, jest mi bardzo bliskie – wyznał laureat. – To Norwid moim zdaniem jest prekursorem tej literatury XX i XXI w., której credo, mówiąc najkrócej, brzmi: słowo
i myśl. Tym bardziej dziękuję za obdarzenie tą nagrodą mojego „Ucha igielnego”.
Janusz Wawrowski
Muzyczny Norwid trafił do Janusza Wawrowskiego – wirtuoza skrzypiec – który odebrał statuetkę za rekonstrukcję i wykonanie „Koncertu skrzypcowego” Ludomira Różyckiego na skrzypcach Stradivariusa „Polonia”. – Dziękuję Ludomirowi Różyckiemu, że coś takiego napisał, że coś takiego udało się odnaleźć po 75 latach. To jest koncert, który w 1944 r. nie został ukończony poprzez rzeczy, które się tutaj działy na terenie Warszawy. Dla mnie było fascynujące móc dać światu na nowo ten koncert, oczywiście z całą ekipą, która go rekonstruowała.
Zmieniłam sposób myślenia z "gwiazdorskiego" na...
Ikona polskiego filmu i teatru – Krystyna Janda – została laureatką Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida. Jej monodram „Zapiski z wygnania” uznano za najlepszą kreację teatralną 2018 r. na Mazowszu. Dlaczego
zdecydowała się na pokazanie historii o Marcu 1968 roku?
Justyna Michniewicz: Gratuluję Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida. Czym ona jest dla Pani?
Krystyna Janda: To wyróżnienie jest dla mnie bardzo ważne. Byłam szczęśliwa, kiedy się o nim dowiedziałam. Każdego roku śledziłam nominowanych do nagrody i zgadzałam się z wyborem laureatów. Dlatego, kiedy ja dostąpiłam tego zaszczytu, radość była prawdziwa.
J.M.: Co Panią zainspirowało w książce Sabiny Baral, że zdecydowała się Pani na pokazanie jej historii na deskach teatru?
K.J.: Wiedziałyśmy z panią Magdą Umer, że koniecznie chcemy z okazji rocznicy niechlubnego Marca'68 zrobić spektakl
– ponad rok szukałyśmy materiału, tekstu do przedstawienia. Przeczytałyśmy naprawdę dużo książek, wspomnień i relacji. I pewnego dnia, na rok przed naszą pracą, trafiłam przypadkiem na książkę pani Sabiny. Wzięłam udział w jej promocji w Instytucie Austriackim w Warszawie. I… zrozumiałyśmy z panią Umer, że to jest nasz wymarzony materiał, historia 20-letniej skromnej dziewczyny, z rodzicami – zwykłymi, codziennymi ludźmi – rzemieślnikami, napisana naprawdę poruszająco.
J.M.: Jakie emocje towarzyszyły Pani w przygotowywaniu się do roli w „Zapiskach z wygnania”?
K.J.: Podkreślam ciągle, że robiłyśmy obie z Magdą ten spektakl z potrzeby serca, w osobistej sprawie. Obie pamiętamy tamten czas. Magda była studentką Uniwersytetu Warszawskiego, na wydziale polonistyki, i kilku jej przyjaciół wyjechało. Ja byłam uczennicą Liceum Plastycznego w Łazienkach. Z mojej szkoły też niektórzy wyjechali. Przeżyłyśmy to. Dziady Dejmkowskie i uliczne demonstracje w tamtych dniach także. Chciałyśmy zrobić mały, cichy, osobisty spektakl, przede wszystkim adresowany do młodzieży, bo jak wiadomo, wydarzeń roku 1968 nie ma w materiałach do nauki historii. Dla nowych pokoleń jest to sprawa niebyła, zapomniana. Pracowałyśmy, kontaktując się stale z panią Sabiną, z którą w tym czasie się zaprzyjaźniłyśmy. Od początku tej przygody teatralnej wiedziałyśmy, że ma to znacznie większy sens niż tylko tworzenie kolejnego spektaklu.
J.M.: Co najbardziej Panią w nim porusza?
K.J.: Mnie szczególnie dotyka historia rodziców Sabiny. Ludzi niemłodych, niezbyt zdrowych, dla których ta emigracja, na którą zdecydowali się dla córki, była traumatycznym wydarzeniem do końca życia. Wyjechali bez niczego. Stracili swoje wypracowane w Polsce renty. W Ameryce zaczynali od początku, nie znając języka, zdani na los. Bardzo mnie to porusza, jak też opisy wielu losów umieszczone przez Sabinę w tej opowieści. Historia rodzeństwa profesorów z Warszawy, podróżujących z kotem, historia ludzi z Łodzi emigrujących z trumną, w której pochowana była ich córka, trumną wykopaną na łódzkim cmentarzu. Koszty i upokorzenie, atmosfera opresji i zaszczucia, to nie do przejścia bez emocji.
J.M.: Miała Pani w swoim repertuarze wiele monodramów, z których każdy był sukcesem: „Shirley Valentine”, „Kobieta zawiedziona”, „Ucho, gardło, nóż”, „Biała bluzka”. Jaki jest przepis na dobry monodram?
K.J.: O, nie wiem. Za każdym razem opowiadam po prostu o człowieku. Budując jego charakter i angażując się w historię. Jest już tych postaci w mojej galerii bardzo dużo, kobiety zwykłe i wielkie artystki, ale za każdym razem to niezwykły los oraz stosunek do życia i świata unosi te historie. Same fakty nie wystarczają.
J.M.: Czy tworzone przez Panią kreacje w jakikolwiek sposób wpływają na Pani życie? Która z granych przez Panią ról miała największe znaczenie?
K.J.: Niewątpliwie wpływa na mnie to, co gram, ale to raczej role się zmieniają, dorastają w znaczeniach, razem ze mną. Shirley, z którą jestem 29 lat, a ona ze mną, bardzo się zmieniła. W tych latach urodziłam jeszcze dwóch synów, wychowałam ich, umarł mój mąż, ojciec, matka, rodziły się wnuki, założyłam fundację, zmieniłam sposób myślenia z „gwiazdorskiego” na podporządkowany teatrom i ludziom pracującym w mojej fundacji, innym aktorom i twórcom, no i celom fundacji. Ma to wszystko wpływ na to, jak gram. Jest chyba dużo więcej autoironii i dystansu. Ale serce zostało.
J.M.: Co fascynuje Panią w aktorstwie?
K.J.: Możliwość rozmawiania z ludźmi w sposób najbardziej fascynujący – przez sztukę. Każde tworzenie, jakakolwiek kreacja, kompozycja artystyczna jest szczęściem. Nie wyobrażam sobie życia bez teatru, filmu, muzyki, literatury, poezji, malarstwa itd. … Odkąd pamiętam, nie zajmowałam się niczym innym.
J.M.: Dla wielu osób jest Pani ikoną stylu, filmu i teatru. A kto dla Pani jest wzorem do naśladowania?
K.J.: O, wzorów było wiele, czy raczej – wielu. Miałam szczęście do poznawania i współpracowania z największymi. Stworzył mnie, można powiedzieć, Andrzej Wajda, ale potem wielu, wielu wielkich aktorów, scenografów, pisarzy, filozofów, stało się moimi mentorami i przyjaciółmi. Doceniałam tę szansę zawsze. Uczyłam się szybko.
J.M.: Jest Pani niezwykle aktywna. Zarządza Pani dwoma teatrami, gra, reżyseruje, pisze. Co jest obecnie najważniejsze?
K.J.: Najważniejsza jest fundacja i jej przyszłość. Ja jestem, gram i pracuję dla niej, fundacja ma mnie na wyłączność z kolei. To dzieło mojego życia, które stworzyliśmy wspólnie z mężem i córką. Teraz trzeba to utrzymać i dać temu życie.
Liczba wyświetleń: 74
powrót