Mazowsze serce Polski nr 10/19

Jak rozkręcić bibliotekę

2019.10.16 08:10 , aktualizacja: 2019.10.23 10:19

Autor: Rozmawiała Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk

  • stos książek Miejska Biblioteka...
  • dyrektorka placówki przedstawia pisarza Spotkanie autorskie z...
  • fasada budynku biblioteki Dzięki środkom unijnym...
  • mężczuzna siedzi na kanapie z tyłu banner placówki W bibliotece gościł m.in....
  • pisarka siedzi w fotelu z mikrofonem w ręku Spotkanie autorskie z...

Czy „nudna” książnica może się stać prężnie działającą placówką kultury? Małgorzata Sobiesiak twierdzi, że tak. Ale dodaje, że trzeba mieć pomysł, chęci, zgrany zespół i… szczęście.

 

Monika Gontarczyk: Jak to jest być najlepszą biblioteką na Mazowszu?

Małgorzata Sobiesiak: Staramy się, aby oferta była bogata, ciekawa i różnorodna. Tak na dobre rozkręcamy się od 2012 r. wraz z przystąpieniem do programu rozwoju bibliotek. Pozwolił on nam spojrzeć szerzej na działalność tego typu instytucji. Z tradycyjnej wypożyczalni książek staliśmy się placówką, która dodatkowo oferuje koncerty, spotkania autorskie, etc.

 

M.G.: Takie wydarzenia wśród księgozbiorów… brzmi ciekawie.

M.S.: Bo tak jest. Potwierdzają to tłumy biorące udział w organizowanych przez nas przedsięwzięciach. Rok temu przenieśliśmy się do nowej siedziby, która została zaprojektowana jako miejsce aktywności i integracji lokalnej. W poprzedniej było po prostu ciasno. Przy dwudziestu osobach w czytelni już robiło się tłoczno. Mieściliśmy się na parterze urzędu miasta. To była niefortunna lokalizacja, bo traktowano bibliotekę jak urząd, a nie instytucję kultury. Nas zaś jak urzędników, a nie animatorów kultury. Marzyliśmy o takiej siedzibie, w której murach będziemy mogli realizować nawet najbardziej szalone pomysły zarówno nasze, jak i czytelników.

 

M.G.: I marzenie się spełniło?

M.S.: Naprzeciwko urzędu był pustostan z lat 20. XX w. To dawny teatr miejski, w którym można było obejrzeć nie tylko spektakle teatralne, ale nawet walki bokserskie. Po wojnie działało tu kino, które w latach 90. ub. w. zostało zlikwidowane. Od tego czasu budynek był wyłączony z eksploatacji. Pomysłów na jego zagospodarowanie było kilka, ale ostatecznie nigdy ich nie wdrożono.

 

M.G.: Budynek czekał na bibliotekę?

M.S.: Tak sobie żartujemy, że skoro został zaprojektowany na potrzeby życia kulturalnego, to nadal taką funkcję chce pełnić. Wierzymy, że to miejsce ma duszę. Baliśmy się, że nasza koncepcja zagospodarowania przestrzeni oraz propozycje zdobycia pieniędzy nie wystarczą, by przekonać burmistrza. Na szczęście się udało. Mamy pięknie wyremontowaną, funkcjonalną i wyposażoną w nowoczesny sprzęt siedzibę. Zastosowano w niej rozwiązania architektoniczne (ruchoma ściana, regały na kółkach), które pozwalają nam dostosowywać przestrzeń do organizowanych wydarzeń.

 

M.G.: Jak wygląda oferta czytelnicza?

M.S.: Nasz księgozbiór liczy 57 tys. woluminów. Mamy też filię na największym w Przasnyszu osiedlu mieszkaniowym. Naszym atutem są nowości. Rocznie kupujemy około 2 tys. książek.

 

M.G.: Skąd są na nie pieniądze?

M.S.: Połowę środków dostajemy z budżetu miasta, a drugą z programu MKiDN na zakup nowości do bibliotek.

 

M.G.: Jak to się przekłada na czytelnictwo?

M.S.: Na koniec czerwca sprawdziliśmy statystyki i okazało się, że w porównaniu do ub.r. mamy wzrost o 36 proc.!

 

M.G.: To ewenement w skali kraju.

M.S.: Na ten wynik miało wpływ kilka czynników. Po pierwsze, czar nowej siedziby, ale także bogatsza, bardziej zróżnicowana oferta. Mieszkańcy, będąc w bibliotece przy okazji jakiegoś koncertu, wypożyczali także książki.

 

M.G.: No właśnie, teraz można już śmiało mówić, że przasnyska biblioteka to nie tylko książki.

M.S.: Zdajemy sobie sprawę, że gdybyśmy ograniczyli się tylko do czytelnictwa, to mielibyśmy dużo węższą grupę odbiorców. Chcemy, aby osoby, które z różnych przyczyn z książką się rozstały – dzięki temu, że przyszły na jakieś ciekawe spotkanie czy wycieczkę – znów zaczęły sięgać po słowo pisane.

M.G.: Kto układa kalendarz imprez?

M.S.: Mamy bardzo kreatywny i współpracujący ze sobą zespół. Pomysły są zarówno nasze, autorskie jak i naszych użytkowników. Od 2 lat mamy też Biblioteczną Radę Społeczną. To w Polsce nowość. Rady funkcjonują zaledwie w kilku placówkach. Jest to ciało doradcze, rzecznicze, promocyjne. Nasza rada liczy 15 członków społeczności lokalnej. Ich zadaniem jest konsultowanie na bieżąco pomysłów, ale także zdobywanie informacji zwrotnej od mieszkańców, czy dany pomysł się spodoba.

 

M.G.: Które projekty robią furorę?

M.S.: Nasi mieszkańcy bardzo lubią wycieczki – zwłaszcza cykl śladami bohaterów książek kryminalnych. Zwiedziliśmy już np. Hajnówkę i Białowieżę z „Okularnikiem” Katarzyny Bondy, Płock z „Paragrafem 148” Jacka Ostrowskiego, a Toruń z powieściami Roberta Małeckiego. Każdy wyjazd poprzedzony jest spotkaniem autorskim. Poza tradycyjnym zwiedzaniem przewodnicy „dorzucają” nam miejsca, które znamy z książek. Czasem w wycieczce uczestniczy sam autor, który ma w zanadrzu jakąś niespodziankę. Hitem jest też „teatrobus”, czyli wyjazdy do Teatru Wielkiego czy Filharmonii Podlaskiej. Bilety rozchodzą się w ciągu jednego dnia! Mamy też bardzo bogatą ofertę dla dzieci, np. bibliotekę dla smyka. Maluszki bawią się wśród książek, kartkują je, oswajają się z nimi.

 

M.G.: Jak widać, to nie przypadek, że jest Pani Mazowieckim Bibliotekarzem Roku.

M.S.: Dostałam też I wyróżnienie w konkursie Innowacyjny Menedżer Kultury. Biblioteka zajęła także II miejsce w konkursie Inspirująca Biblioteka Roku 2017, I miejsce w rankingu „Rzeczpospolitej” i Instytutu Książki wśród bibliotek na Mazowszu w 2018 r. Cieszymy się, że ktoś z zewnątrz dostrzegł nasze starania. To daje ogromną satysfakcję i jest dowodem, że działamy słusznie. A nagrody indywidualne odbieram jako zespołowe, bo za sukcesem każdego przedsięwzięcia zawsze stoi sztab ludzi.

 

Liczba wyświetleń: 110

powrót