Mazowsze serce Polski nr 10/18

Prawda i męskie spodnie

2018.10.10 06:30 , aktualizacja: 2018.10.10 15:21

Autor: Wysłuchał i spisał Marcin Rzońca, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz

Czy w kampanii wyborczej i dyskusji politycznej wszystkie chwyty są dozwolone?

 

– Patrzę, panie Jureczku, na to boksowanie jednych z drugimi, słucham tego przedwyborczego festiwalu obietnic, punktowania przeciwnika i mocno się zastanawiam. Czy naprawdę polska polityka musi być zbudowana na przekłamaniach, nadinterpretacjach i agresji? Czy to uchodzi, by wysocy urzędnicy tak oszczędnie gospodarowali prawdą lub – jak kto woli – permanentnie naginali rzeczywistość? – kilka dni przed wyborami samorządowymi dyskusję na ławeczce smutno zaczął pan Zdzisław.

 

– Ale o co chodzi? – zdziwił się pan Jurek. – Przecież i jednym, i drugim, i trzecim chodzi o jak najlepszy wynik wyborczy, a nic w tym tak nie pomaga, jak malowanie obrazu kraju w ruinie i nieudolności przeciwnika.

 

– Racja, ale można to robić z klasą, subtelnością, inteligencją, a można, jak co niektórzy, wmawiać Polakom, że białe jest białe a czarne jest czarne. Czy tam odwrotnie – uśmiechnął się pan Zdzisław. – No bo patrz pan: jeden minister staje na konferencji i krzyczy, że samorządy nie dają sobie rady z wydawaniem pieniędzy unijnych. A obok pojawia się lokalny marszałek i z kartką w ręku prostuje te bzdury, wobec czego minister ucieka poza kadr. Czyli nie polemika i walka na dane, a tylko rzucić oskarżenie i czmychnąć. Dalej. Wojują na budowanie dróg. Dobrze. Autostrad nigdy za wiele. Ale opowiadanie, że przez ostatnie lata niczego nie było, tylko obecnie drogi się buduje? Nadal jeździmy wszędzie w błocie? Gdy wszyscy pamiętamy schetynówki, miliony na drogi wiejskie z pieniędzy samorządowych i unijnych? Śmigamy nowymi autostradami i na północ, i na zachód, a i drogi w naszej okolicy – te przed 20 laty i te dziś – to niebo a ziemia. Dali 500 +. I mówią, że wszyscy inni chcą to 500 + zabrać. A ja nie znam politycznego samobójcy, co taki postulat zgłasza. Może zmienić. Może zawężać. Ale zabrać? A jak sobie przypomnę tych, którzy krzyczeli „kraj w ruinie”, a dziś spuszczają głowę i szepczą „znowu nie w takiej wielkiej ruinie”, to mnie pusty śmiech ogarnia.

 

– Panie Zdziśku, a czy nie jest tak, że myśmy od lat na taki styl pozwalali? Że papier jest cierpliwy, a człowiek krótko pamiętliwy? Że można zawsze w trybie wyborczym złożyć pozew o sprostowanie? I przypomnę panu, że sądy w tym trybie raczej orzekają łagodnie. Że można wyrażać opinie w kampanii. A to, że kraj jest w ruinie, to tylko opinia. Czyż nie?

 

– Dopóki mówię to ja czy pan, to opinia. Ale jak głosi to premier czy minister, to ja bym wolał, żeby to nie była opinia. Tylko fakt. I marzę o wojnie na programy, pomysły, propozycje, a nie na kłamstwa i wirtualne obietnice.

 

– A wiesz pan co? – uśmiechnął się smutno pan Jurek. – Po pierwsze, to jeszcze tylko kilka dni i będzie spokój. Po drugie, to inteligentny sam wyciąga wnioski z tego, co widzi. A po trzecie, kiedy obserwuję polskie kampanie wyborcze, przypomina mi się stary dowcip. Z wolnością w USA i ZSRR jest tak, jak ze słowami polityków każdej polskiej kampanii wyborczej. Amerykaniec miał taką wolność, że mógł prosto w twarz swojemu prezydentowi napluć.  A Rosjanin chwalił się, że może bez problemu wysikać się na placu Czerwonym. A potem okazało się jak w naszej rzeczywistości powyborczej. Że jeden to może napluć w twarz prezydentowi, ale jak go w telewizji zobaczy. A drugi bez problemu potrzebę fizjologiczną na placu Czerwonym może załatwić. Ale spodni to nie ściąga…

 

Liczba wyświetleń: 59

powrót