Mazowsze serce Polski nr 10/18

Bezrobocie to nie wyrok

2018.10.10 09:50 , aktualizacja: 2018.10.24 14:22

Autor: Karolina Burzyńska, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz

Mężczyzna w koszuli i krawacie siedzący na schodach i trzymający się za głowę Utrata pracy bywa dużym...
Pani stojąca obok 9 manekinów ubranych w suknie ślubne Jolanta Smaga własną...

Jednego dnia masz świetną pracę, robisz plany, a już następnego odnosisz wrażenie, że grunt się osuwa spod nóg. Jaki by nie był powód odejścia z pracy, trzeba usiąść i zaktualizować CV. Zastanawiasz się, co będzie dalej… Właśnie w tym momencie być może podejmiesz najlepszą decyzję w swoim życiu.

 

Wypowiedzeniu z pracy na ogół towarzyszą szok, frustracja, złość, poczucie rozgoryczenia. W 2017 r. na terenie województwa mazowieckiego ubyło ponad 59 tys. miejsc pracy. Najwyższą stopę bezrobocia na Mazowszu w kwietniu 2018 r. odnotowano w powiatach: szydłowieckim (24,7 proc.), przysuskim (18,9 proc.), radomskim (18,4 proc.) i sierpeckim (17,4 proc.).

 

Ważne, aby się nie poddawać, tylko szukać możliwości zgodnie z doświadczeniem i pomysłem na siebie. Wojewódzki Urząd Pracy w Warszawie proponuje różne formy wsparcia. Są to m.in. bony zatrudnieniowe lub na zasiedlenie, fundusze na prace społecznie użyteczne, prace interwencyjne lub roboty publiczne. Chętnych nie brakuje zwłaszcza na środki na rozpoczęcie działalności gospodarczej. I to najlepsza droga stawania na własne nogi.

 

Informacje o rynku pracy na Mazowszu

 

W latach 2009–2015 filia WUP w Radomiu, dzięki unijnemu wsparciu, udzieliła 290 dotacji na rozkręcenie własnego biznesu. O jednorazowe, bezzwrotne dofinansowanie w wysokości 40 tys. zł mogli się starać mieszkańcy subregionu radomskiego, którzy nie prowadzili zarejestrowanej działalności gospodarczej w okresie ostatnich 12 miesięcy lub mieli status osoby bezrobotnej w powiatowym urzędzie pracy. Ponadto przez pierwsze 6 miesięcy prowadzenia firmy dochodziło wsparcie pomostowe (około 1,2 tys. zł miesięcznie) na pokrycie składki ZUS i kosztów bieżącej działalności. Do marca 2018 r. działalność nadal prowadziły 122 osoby.

 

Pasja się opłaca

Renomę salonu sukien ślubnych „Rosa Marie” w centrum Radomia buduje się dzięki… poczcie pantoflowej. Jedna klientka poleca sklep drugiej. „Dziękuję za najpiękniejszą suknię” – chwali pani Ewa na Facebooku. Sypią się kolejne komplementy za profesjonalizm, pracę z powołania. Także pani Monika jest pełna zachwytu: „Suknia jest przepiękna, idealnie uszyta, bajkowa Sisi” – rekomenduje, a właścicielka salonu dodaje, że w jej profesji w zasadzie spełnia się marzenia.

 

– Nie wypuszczamy niezadowolonych klientek, wszystkie zamykamy w piwnicy – żartuje Jolanta Smaga, właścicielka salonu. Suknie ślubne towarzyszyły pani Jolancie już na etapie pracy dyplomowej. Ukończyła technikum odzieżowe. Starała się wpoić tajniki zawodu krawcowej uczniom miejscowego Zakładu Doskonalenia Zawodowego, następnie pracowała przez 10 lat w firmie specjalizującej się w modzie ślubnej. Własną działalność założyła na początku grudnia 2013 r.

 

Informacja, kto jest długotrwale bezrobotny

 

– Decyzję o otworzeniu salonu „Rosa Marie” podjęłam wspólnie z mężem po pół roku – opowiada. Udało się jej pozyskać dotację z projektu „Radomski Biznes 4”, realizowanego przez radomską filię WUP w Warszawie. Teraz prowadzi pracownię krawiecką i salon sukien ślubnych, w których zatrudnia na etacie 6 osób, w razie potrzeby również na zlecenie. Współpracuje z salonami z Gdańska, Białegostoku, Rawy Mazowieckiej, Poznania, Stalowej Woli i Częstochowy. Sama projektuje ślubne kreacje.

 

– Już na starcie potrzebny jest dobry pomysł, całe worki silnej woli i cierpliwość – punktuje właścicielka. – Szczególnie te ostatnie dni dla panien młodych bywają bardzo trudne. Emocje się kumulują. Staramy się wszystko ułatwić, dopasowując wszelkie detale, buty, biżuterię. Osobiście kocham welony.

 

Niektóre panie oglądają wcześniej projekty na stronie internetowej, mają już sprecyzowane oczekiwania z chwilą pojawienia się w salonie. Inne przeciwnie, potrzebują ukierunkowania odnośnie linii dekoltu lub koronek.

 

– Przychodzą po długą, wąską suknię, a wychodzą z kreacją jak dla księżniczki – zdradza pani Joalnta. Chociaż upodobania bywają różne, to galowe suknie z głębokim wycięciem na plecach należą do rzadkości. Zainteresowanie sukniami jest coraz większe – z jednej strony się cieszy, z drugiej zaś rozkłada ręce: – Młodzi ludzie marzą głównie o sławie projektanta. Krawiectwo staje się coraz rzadziej spotykanym zawodem.

 

Lubię to, co robię

Jeszcze kilka lat temu Grzegorz Michalski pieniądze zarabiał na saksach w Anglii. Dziś jest właścicielem klubu bilardowego „Break 147”. Twierdzi, że w Radomiu brakowało takiego klubu z prawdziwego zdarzenia. A sama decyzja o jego powstaniu była najlepszą w jego życiu.

 

Plan wcielił w życie wraz z narzeczoną tuż po powrocie do Polski. Zarobione pieniądze wydał na wyremontowanie wnętrza lokalu, zaś pozyskaną dotację z projektu „Własny Biznes” przeznaczył na zakup stołu do gry, mebli i baru. Z czasem postanowił wziąć kredyt, aby przenieść klub do innych pomieszczeń po dawnej fabryce broni, wymienić stoły i kupić stół do snookera.

 

Powiaty z najmniejszą liczbą bezrobotnych

 

Obecnie zatrudnia dwie osoby, na stworzenie trzeciego stanowiska pracy zdobył dofinansowanie z Powiatowego Urzędu Pracy. W klubie słychać nie tylko dźwięk uderzenia kija w bile. Niektórzy przychodzą obejrzeć mecz na dużym ekranie. Michalski zapewnia, że robi to, co lubi, a przy tym świetnie się bawi. Klub ma coraz lepszą opinię. Znajomi przyprowadzają znajomych.

 

A może tak jeszcze raz?

Z prowadzenia pracowni zabawkarskiej po trzech latach zrezygnowała Agnieszka Paciorkiewicz. Na uszyte przez nią kolorowe lalki dla niepełnosprawnych dzieci zabrakło stałych odbiorców, coraz trudniej było też łączyć pracę z opieką nad dorastającym synem. Także Monika Szynal, świadcząca dzięki dotacji z WUP usługi geodezyjne, stanęła przed dylematem: kariera zawodowa czy dom i rodzina. Z kolei Ewa Moczko chciałaby z czasem wrócić do zawieszonej działalności, tyle że przez internet. W jej przypadku decyzja o zmianie lokalizacji sklepu z firanami okazała się nietrafiona. Przytłoczyły ją również opieka nad chorą babcią i pilnowanie córki zdającej maturę.

 

Grafika pokazująca spadającą stopę bezrobocia na Mazowszu

 

– Wśród uczestników czterech pierwszych projektów „Radomski biznes”, zrealizowanych w latach 2009–2013, działalność gospodarczą prowadzi co trzecia osoba – mówi Tomasz Sieradz, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie. – Dwadzieścia osób zamknęło swoje firmy, by znów je otworzyć, jedenaście zawiesiło, a następnie wznowiło działalność gospodarczą. Dzięki tym projektom pobudziliśmy wiele osób do działania i powrotu na rynek pracy. Jeśli nawet nie wszyscy odnieśli sukces ważne, że uczestnicy uwierzyli w siebie i nauczyli się mechanizmów rządzących ekonomią.

 

A jak ułatwić powrót do pracy rodzicom z młodszymi pociechami? Wojewódzki Urząd Pracy w Warszawie został instytucją pośredniczącą w projekcie dofinansowanym z Unii Europejskiej „Pierwszy żłobek w gminie Siedlce”. Przez pierwsze dwa lata nie będzie opłat za opiekę i wyżywienie. Do dyspozycji dzieci i personelu oddano kolorowe, przyjazne sale z nowymi meblami, nowoczesną kuchnią, łazienkami, basenem z piłeczkami i placem zabaw. – „Żłobek w Chodowie jest the best” – śpiewano w styczniu 2018 r. podczas oficjalnego otwarcia. Nikt nie miał wątpliwości, że były to dobrze zainwestowane pieniądze.

 

Liczba wyświetleń: 250

powrót