Mazowsze serce Polski nr 5/20
Indianin z Radomia
Stanisław Supłatowicz to postać zagadkowa, której życiorys zawiera wiele paradoksów, masę niejasności, a przede wszystkim dużo kontrowersji.
Historia jego życia jest opowieścią przygodową. W 1912 r. jego matka – Stanisława Supłatowicz – wyjechała na Syberię za mężem-zesłańcem. Kilka lat później Leon Supłatowicz zmarł, a ona uciekła z zesłania do Kanady i trafiła do wioski indiańskiego plemienia Szewanezów. Tam została kolejną żoną wodza Wysokiego Orła, któremu urodziła dzieci. Pierworodnym był właśnie Sat-Okh (Długie Pióro).
Z indiańskiej wioski do… Radomia
Jako nastolatek, kilka lat przed wybuchem II wojny światowej, wrócił z matką do jej ojczyzny. Osiedlili się w Radomiu, na Zamłyniu. Chłopiec dostał nowe dokumenty, dostosowane do miejsca i czasu – został Stanisławem Supłatowiczem, urodzonym w ZSRR w 1925 r. (otrzymał nazwisko pierwszego męża matki). Rozpoczął naukę w podstawówce. Rok później wybuchła II wojna światowa. Do tego momentu cała biografia indiańskiego chłopca była tylko nieweryfikowalnym przekazem ustnym.
Rdzenny Amerykanin w AK
Naukę kontynuował na tajnych kompletach, później zaangażował się w działalność ruchu oporu. W 1940 r. został aresztowany przez gestapo za działalność konspiracyjną i zesłany do KL Auschwitz, jednak podczas transportu do obozu udało mu się uciec. Pod pseudonimem „Kozak” walczył w szeregach Armii Krajowej (III batalion 72 pułku piechoty AK, w Okręgu AK „Jodła”). Wielokrotnie ranny, za męstwo w walce odznaczony Krzyżem Walecznych.
PRL-owska gwiazda
Po wojnie wiele lat pływał jako marynarz Polskich Linii Oceanicznych. W latach 50. zaczął spisywać swoje indiańskie przygody. Książkowe wspomnienia Sat-Okha ewoluowały w cykl o rdzennych mieszkańcach Ameryki Północnej, wydawany w wielotysięcznych nakładach. Autor zaczął się pojawiać w telewizji jako gość programów młodzieżowych i krajoznawczych.
Oszukać tożsamość
Istnieje wiele nieścisłości w biografii radomskiego Indianina. Dariusz Rosiak w książce „Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha” odkrył zupełnie inne fakty dotyczące życia Supłatowicza. Autor spędził setki godzin na wertowaniu archiwów w kraju i za granicą, przeanalizował nagrania i programy telewizyjne, odwiedził miejsca związane z życiem swojego bohatera, rozmawiał z ludźmi, którzy go znali. W książce przytacza twarde fakty, gdzie nie ma miejsca na swobodną interpretację. W zachowanych niemieckich dokumentach istnieje zapis, że radomianin został aresztowany za kradzież, nie za działalność podziemną. W listach transportowych do KL Auschwitz, znajdujących się w radomskich archiwach, nie pojawia się nazwisko Supłatowicza. W dokumentach przedsiębiorstw, w których pracował, zachowały się jego życiorysy. Jest ich wiele, ale – co najważniejsze – niektóre bardzo się od siebie różnią, jeśli chodzi o fakty.
Syn Leona, nie wodza
„Te życiorysy pisane przez Stanisława Supłatowicza pokazują jeszcze jedną istotną rzecz, zwłaszcza jeśli wiemy, że mamy do czynienia z późniejszym pisarzem. Najdelikatniej mówiąc, nie był on mistrzem stylu – ani w 1949 roku, ani później”[1]. Dr Adam Duszyk, historyk z Muzeum im. Jacka Malczewskiego, podsumowuje: „Tak naprawdę nie wiemy, kim był ten nasz radomski Indianin. Urodzony w latach 20. w Radomiu albo w Związku Radzieckim. Na pewno był synem Leona Supłatowicza. Jego matka nigdy nie poznała żadnego wodza Szawanezów, więc prawdopodobnie ta historia zamyka się na naszym radomskim Zamłyniu przy ulicy Mlecznej”[2].
Liczba wyświetleń: 101
powrót