Mazowsze serce Polski nr 5/20

Epidemia to nie czas politycznych rozgrywek

2020.05.12 14:30 , aktualizacja: 2020.05.19 08:49

Autor: Rozmawiała Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Jerzy Lipka-Wołowski

Marszałek Adam Struzik w garniturze, w kadrze od pasa w górę, patrzy w prost do kamery stojąc na tle zielonych krzewów. Marszałek Adam Struzik:...

Zagrożone inwestycje i trudna sytuacja Modlina. Co nas czeka w konsekwencji koronawirusa? O politycznej grze nawet w czasie pandemii mówi marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik.

 

Monika Gontarczyk: SARS-CoV-2 nie ominął Mazowsza. Spodziewał się Pan takiego zagrożenia?

Adam Struzik: Na taką skalę? Chyba nikt się nie spodziewał. Co więcej, polska służba zdrowia, która od lat jest niedofinansowana, tym bardziej nie była gotowa. Bilans otwarcia 2020 r. w przypadku szpitali w całej Polsce wynosił ponad 14 mld zł zadłużenia! Mamy braki kadrowe. Dodatkowo w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie było w naszym kraju tak groźnych epidemii. Segment zakaźny był – można powiedzieć – marginalny.

 

M.G.: Jak w takiej sytuacji sprostać epidemii?

A.S.: Nie poddawać się, tylko działać! Jako samorząd województwa zareagowaliśmy natychmiast, zbierając informacje ze szpitali o najpilniejszych potrzebach. Na szczęście z pomocą przyszła Unia Europejska. Bez szybkich i pozytywnych decyzji Komisji Europejskiej nasz system ochrony zdrowia załamałby się.

 

M.G.: Udało się sięgnąć m.in. po 150 mln zł.

A.S.: Tak. I ten projekt jest już praktycznie sfinalizowany. Zakupiliśmy setki urządzeń i tony materiałów ochrony osobistej personelu medycznego. Gdyby nie to wyposażenie, sytuacja byłaby bardzo trudna. W pierwszej kolejności zaopatrzyliśmy mazowieckie szpitale zakaźne i te, które mają oddziały zakaźne. Następnie pomoc skierowaliśmy do szpitali wielospecjalistycznych, a także powiatowych. Potrzeby są jednak ogromne, dlatego poprosiliśmy KE o zwiększenie puli o 100 mln zł w ramach przesunięć wewnątrz RPO WM 2014–2020. Od kilku tygodni czekamy na zgodę ministerstwa.

 

M.G.: Będą kolejne projekty?

A.S.: Już są. Drugi też z obszaru ochrony zdrowia dotyczy stacji pogotowia. W jego ramach przeznaczyliśmy 30 mln zł m.in. na zakup busów i sprzętu dla ratowników medycznych, którzy są na pierwszej linii walki z koronawirusem. Myślimy także o pracownikach domów opieki społecznej i dlatego na ostatniej sesji sejmiku zdecydowaliśmy się przekazać tym placówkom sprzęt do dezynfekcji oraz odzież ochronną. Trzeci projekt, którym się zajmujemy, to przekształcenie dotychczasowego dofinansowania pracowni szkolnych, które było skierowane do gmin i powiatów tak, by wesprzeć samorządy w realizowaniu zdalnego nauczania. Na pomoc mogą liczyć także mali i średni przedsiębiorcy. Aby przetrwać kryzys mogą sięgnąć po wsparcie w ramach funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych, ale także naszych funduszy poręczeniowych i pożyczkowych.

 

M.G.: Jak epidemia wpłynie na gospodarkę Mazowsza?

A.S.: W planie budżetowym założyliśmy zgodnie z wytycznymi strony rządowej wzrost PKB na poziomie 3,6 proc. Teraz o wzroście możemy zapomnieć. Analitycy mówią wręcz o spadku PKB między 2 a 4 proc. Jeśli to zsumujemy, możemy się spodziewać spadku nawet o 8 punktów. Jest jeszcze za wcześnie, by prognozować, o ile spadną wpływy do budżetu. Pewnym jest, że nastąpi regres w podatku od osób prawnych, czyli CIT oraz osób fizycznych (PIT). Szacujemy, że będzie to około 20–30 proc. Co przełoży się na 400–500 mln zł.

 

M.G.: Wiadomo już, z czego trzeba będzie zrezygnować?

A.S.: Mam ogromną nadzieję, że w związku z nadzwyczajną sytuacją rząd umorzy nam spłatę janosikowego, które na 2020 r. wynosi prawie 600 mln zł. Jeśli tak się stanie, wówczas moglibyśmy realizować nasze programy pomocowe dla gmin, powiatów, organizacji pozarządowych. Już wprowadziliśmy oszczędności w obszarach, które w takich sytuacjach idą na pierwszy ogień, czyli promocja i – niestety – kultura. Jeśli to nie wystarczy – a przy spłacie „janosikowego” na pewno nie wystarczy – będziemy zmuszeni zrezygnować z inwestycji, które są najmniej zaawansowane w realizacji. Wszystko zależy też od tego, jak będzie przebiegało odmrażanie gospodarki.

 

M.G.: Lotnisko w Modlinie chyba szybko nie ruszy?

A.S.: Od 15 marca stoi puste. Jego utrzymanie to koszt około 5 mln zł miesięcznie. Aby zminimalizować straty, prace inwestycyjne zostały wstrzymane. Planowane są także cięcia pensji pracowników (około 250 osób). To jednak za mało, by utrzymać płynność finansową.

 

M.G.: Przydałoby się wsparcie…

A.S.: Niestety, z nieoficjalnych informacji wynika, że nasz port nie został uwzględniony przez rząd do dofinansowania z tzw. tarczy antykryzysowej. Liczę, że ostatecznie znajdzie się na liście. Nie wyobrażam sobie, żeby upadło lotnisko, które pod względem liczby obsłużonych pasażerów plasuje się na 6. miejscu w kraju. Jako samorząd zrobimy wszystko, aby Modlin przetrwał kryzys! Od roku chcemy dokapitalizować spółkę 50 mln zł, ale nasz udziałowiec – Porty Lotnicze – podlegający rządowi RP nie zgadza się na ten krok. Skutek? Zahamowanie rozwoju Modlina, a teraz droga ku najgorszemu. Nie dopuszczam myśli, że zainwestowane do tej pory 500 mln zł można zaprzepaścić, nie mówiąc o utracie miejsc pracy całej branży okołolotniskowej, czyli 1,5 tys. osób.

 

M.G.: Czy w takiej sytuacji inwestowanie w budowę portu w Radomiu ma sens?

A.S.: Nigdy nie sprzeciwialiśmy się inwestowaniu w lotnisko na radomskim Sadkowie, apelując jednocześnie, by nie odbywało się ono kosztem rozwoju Modlina. Jeśli się okaże, że naszego portu nie obejmuje tarcza antykryzysowa, a jednocześnie pomoc finansową otrzyma Radom i planowany centralny port w Baranowie, to nie będę miał złudzeń, że jest to czysto polityczna decyzja.

 

M.G.: Skoro o polityce mowa... Kiedy powinny się odbyć wybory prezydenckie?

A.S.: W polskiej konstytucji mamy zapis o stanie klęski żywiołowej. Bez najmniejszych wątpliwości można go już ogłosić i przesunąć wybory. Zgadzam się z opinią lekarzy epidemiologów, którzy ostrzegają przed zagrożeniami związanymi z głosowaniem korespondencyjnym. Wystarczy jeden zarażony listonosz, aby uruchomić lawinę zachorowań! Jeśli jednak zapadnie decyzja, że w czasie epidemii mamy iść do urn wyborczych, odpowiedzialność za konsekwencje zdrowotne będzie spoczywała na partii rządzącej, z jej prezesem na czele.

Liczba wyświetleń: 95

powrót