Kalendarz

Woda w życiu radomskiej wsi. Przemysł, rzemiosło, wierzenia, zwyczaje

2014.04.16 13:05 , aktualizacja: 2014.04.16 13:13

Autor: Marcin Stańczuk, Wprowadzenie: Urszula Sabak

  • Fot. Barbara Polakowska
  • Fot. Barbara Polakowska
  • Fot. Barbara Polakowska

24 kwietnia, godz. 16.00 wernisaż wystawy
w Spichlerzu z Wilkowa
(ekspozycja czynna do października 2014 r.)
Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu
www.muzeum-radom.pl

 

Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu zaprasza na wernisaż wystawy „Woda w życiu radomskiej wsi. Przemysł, rzemiosło, wierzenia, zwyczaje”. Dowiemy się jak woda była wykorzystywana przez radomską wieś w wymiarze materialnym, począwszy od produkcji przemysłowej, aż do zajęć powszednich. Prace artystów przypomną również, że obecność wody zaznacza się bardzo wyraźnie podczas wiejskiego świętowania, w duchowości i folklorze. Na radomskiej wsi woda była podstawowym napojem oraz bazą do przygotowania i przetwarzania pożywienia. Nie mogły obyć się bez niej przemysł i rzemiosło. Obecność wody zaznaczała się podczas wielu codziennych zajęć i obowiązków. Jako pierwotny i podstawowy żywioł, woda pełniła doniosłą rolę w wierzeniach, obrzędowości i zwyczajach. Wywierając zasadniczy wpływ na życie człowieka, stała się wdzięcznym i szeroko podejmowanym tematem w pracach twórców ludowych.

 

Woda – wyznacznik kierunku osadnictwa. Z jednej strony rzeki, jeziora i mokradła stanowiły rodzaj drogi, ułatwiały ekspansję i zarazem komunikację, z drugiej pełniły rolę granic między regionami i gruntami sąsiadujących włości, sprzyjały tworzeniu różnic kulturowych. W takim ujęciu można rozpatrywać historię Ziemi Radomskiej. Region radomski wyznacza międzyrzecze Wisły, Pilicy, Kamiennej i Drzewiczki. Wczesnośredniowieczna kolonizacja i późniejsze fale osadnicze następowały wzdłuż rzecznych dolin; najpierw Wisły, później mniejszych cieków.

 

Jak czerpano wodę? Jeżeli tylko było to możliwe, wodę nabierano bezpośrednio z rzeki. W innym przypadku, przystępując do zakładania gospodarstwa na nowym siedlisku, rozpoczynano budowę od wykopania studni. Ich wnętrza wyplatano faszyną, wykładano deskami lub kamieniami, zaś przed II wojną światową zaczęły upowszechniać się betonowe kręgi. Część nadziemną zwykle konstruowano z drewnianych belek wiązanych na zrąb. Jeśli woda gruntowa znajdowała się blisko powierzchni, nabierano ją wiadrami umieszczonymi na kulce czyli tyczce z haczykowatym zaczepem. Gdy studnia była głębsza stosowano żuraw, będący rodzajem dźwigni z doczepionym pojemnikiem. Wodę z głębokich pokładów wyciągano przy pomocy drewnianego wału poruszanego ręczną metalową korbą. Napełnione wiadra zawieszano na nosidłach. Korzystano też z cebrów o dwóch uchach, przez które można było dla łatwiejszego transportu przewlec drąg.

Dwoista Natura wody. Radomscy artyści ukazują rodzimy krajobraz jako równinę, po której płynie spokojna rzeka – źródło życia. Dokoła rośnie las obfitujący w dziką zwierzynę. Pejzaż tworzą również tereny zalewowe i mokradła. We wsiach położonych nad rzekami mniejszą trudność sprawiało wykopanie stawów użytkowanych w celach gospodarczych. Twórcy podkreślają także destrukcyjny charakter wody, która w czasie wylewów i powodzi niesie zniszczenie i śmierć.

Woda na potrzeby przemysłu. W sztuce ukazana jest praca wodnych młynów. Wznoszono je tam, gdzie był dobry system rzeczny. Niejedna wieś mogła poszczycić się kilkoma młynami stawianymi nawet przy niewielkich strumieniach. Głównym zadaniem młyna wodnego było rozcieranie ziarna na mąkę i kaszę. Urządzenia mielące napędzała siła wody poruszającej mechanizm napędowy, mający początek w kole. Radomskie młyny zazwyczaj posiadały koło nadsiębierne i podsiębierne różniące się tym, że na pierwsze woda spadała z góry, zaś na drugie podpływała u dołu. Młyny stawiano nie tylko na podmurówkach, ale także na palach i murowanych słupach, co zabezpieczało budynek przed podmywaniem. Obok karczmy, kuźni czy gromadzkiej studni, młyn należał do miejsc spotkań członków wioskowej społeczności. Prace artystów kreślą także sylwetki opuszczonych, zrujnowanych młynów. Niszczył je nie tylko upływający czas. Kres ich eksploatacji po II wojnie świtowej przyniosły zarządzenia administracyjne, trudności w pozyskaniu drewna niezbędnego do konserwacji budynku i urządzeń, upowszechnienie się nowych technologii, źle prowadzone melioracje cieków, wreszcie zmiana wiejskiej obyczajowości.

 

Związek wody z wiejskimi rzemiosłami. Jednym z nich jest garncarstwo. Podczas wyrabiania naczyń, garncarz musiał moczyć dłonie w wodzie, co dzięki zwiększeniu poślizgu umożliwiało kształtowanie gliny. Pojemnik z wodą zawsze musiał stać na ławie „pod ręką”. W sztuce regionu obecny jest temat pobierania torfu, który od połowy XIX wieku na Ziemi Radomskiej stał się oprócz drewna powszechnym paliwem dorzucanym do ognia. Pozyskiwano go z bagnistych łąk od wiosny do jesieni. Jeśli pobrany surowiec był suchy, krojono go w cegiełki, a następnie suszono. Doły torfowe często zalewała woda gruntowa, dlatego torf wydobywano w błotnistej postaci. W tym przypadku szlam rozkładano na łące w długą taflę i udeptywano, po wyschnięciu zaś krojono na kawałki. Po wybraniu gliny i torfu ze złoża, wyrobisko często wypełniała woda. Zbiorniki te zarybiano, puszczano na nie hodowlane gęsi i kaczki, korzystały z nich także dzieci podczas kąpieli i zabawy.

 

Powszechnym zajęciem na terenach nadwodnych było wikliniarstwo. Bez sprzętów wyplecionych z wierzby wiciowej i purpurowej nie mogło obejść się żadne gospodarstwo. Surowiec pozyskiwano późną jesienią i zimą. Najpierw pędy moczono przez kilka tygodni w ciekach i zbiornikach wodnych, wykopanych dołach lub beczkach. W ten sposób uzyskiwano wymaganą giętkość. Następnie sortowano pręty według długości. Jeśli rzemieślnik zamierzał okorować pędy, by uzyskać białe gałązki, przed korowaniem witki powtórnie moczono. Zmiękczenie zbyt wyschniętego surowca oraz łatwość oddzielenia kory od drewna osiągano dzięki gotowaniu czyli warzeniu wikliny w specjalnych kadziach.

 

Dzieła regionalnych twórców przedstawiają moczenie lnu. Było ono jednym z etapów pozyskiwania włókna, z którego wytwarzano przędzę niezbędną do wyrobu tkanin. Po zebraniu lnu, wysuszeniu i oddzieleniu torebek nasiennych od łodyg, należało namoczyć słomę, by potem łatwiej wydzielić z niej włókno. W tym celu łodygi roszono przez rozścielenie na łące albo moczono je w wodzie. Na moczydło wybierano stawy, jeziora, sadzawki, rowy, oczka wodne i niewielkie rzeczki. Preferowano miejsca płytkie, gdyż ciepła woda przyśpieszała proces odchodzenia włókna od zdrewniałych paździerzy. Len powiązany powrósłem w wiązki umieszczano promieniście wokół wbitego w wodę palika lub pomiędzy czterema zatkniętymi kołkami. Wypływaniu słomy i zabieraniu jej przez prąd zapobiegało przyciskanie łodyg darnią, deskami lub kamieniami. Moczenie lnu trwało około dwóch tygodni.

 

Na Ziemi Radomskiej rybołówstwo było uboczną gałęzią gospodarki, uzupełniającą uprawę roli i hodowlę zwierząt. Artyści prezentując w pracach połów wędką i sieciami, jedynie zasygnalizowali bogactwo lokalnych tradycji rybackich. Używano wielu rodzajów narzędzi, zarówno do czynnego, jak i zastawnego połowu. Korzystano także z szerokiego zestawu sprzętów pomocniczych umożliwiających skuteczne i bezpieczne łowienie.
 

Sztuka regionu przybliża różne zajęcia powszednie związane z wodą, w tym pranie. Stosując najdawniejszy sposób, najpierw należało namoczyć i wyługować materiał w trójnożnych pojemnikach zwanych stawnicami lub tryfusami. Po wyługowaniu, ubrania i bieliznę płukano w stawie lub rzece. Miejscem pracy kobiet był duży kamień wrzucony w wodę, deska przerzucona na drugi brzeg lub umieszczona na kołkach wbitych w dno. Rozłożone tkaniny czyszczono w rękach, a jeśli były grubsze, uderzano je kijankami. Kilka razy w roku urządzano okresowe pranie, a wtedy praczki przewoził wozem nad wodę któryś z gospodarzy. Z czasem pranie zaczęto robić za pomocą drewnianych, a później blaszanych balii i tar. Od początku XX wieku do użytku zaczęły wchodzić pralki z wyrzymaczkami o napędzie ręcznym. Przełomowa zmiana zaszła po II wojnie światowej dzięki elektryfikacji wsi. Upowszechniły się wtedy pralki elektryczne, których symbolem jest popularna Frania. W latach 80-tych zaczęły wypierać je bębnowe pralki automatyczne.

 

W miejscach, gdzie brzeg był płaski stada krów i koni wyrabiały poidła, które gęsi i kaczki wykorzystywały jako dogodne zejście do wody. Zwierzęta hodowlane wypasano na soczystych nadwodnych łąkach. Zimą w czasie wolnym po zamarzniętych zbiornikach i rzekach jeżdżono na łyżwach, a w ich bliskości zjeżdżano na sankach i urządzano kuligi.

 

Związek wody z ludowymi świętami i obrzędami. Woda pełniła ważną rolę w ludowych wierzeniach, w których religia chrześcijańska splotła się z dawnymi pogańskimi tradycjami. Radomska sztuka ukazuje destrukcyjną siłę żywiołu na przykładzie starotestamentowego tekstu o potopie i Arce Noego. Obmycie z grzechu i zmazy sprawił również chrzest Chrystusa. Niszczące moce wody prezentuje scena uciszenia wzburzonego Jeziora Galilejskiego przez Jezusa podczas połowu ryb, na który Chrystus udał się wraz ze swymi uczniami.

 

Według mieszkańców wsi ochronę przed utopieniem zapewniał Anioł Stróż. Miał on „pełne ręce roboty”, gdyż na ludzi i ich dobytek czyhała przebywająca w wodzie i jej pobliżu siła nieczysta. Diabeł Rokita władający bagnami, topił przechodniów, a przejeżdżające wozy zrzucał w grzęzawisko. Czart wodził na mokradła zwłaszcza pijanych chłopów, by wciągnąć ich w głębinę. W Radomskiem uważano, że wodę zamieszkują również wodniki i topielice objawiające się w ludzkiej i zwierzęcej postaci. Były to duchy tych, którzy utonęli. Musiały one topić kąpiących się i przechodzących przez mosty, by odzyskać spokój duszy i móc odejść w zaświaty. W ludowej mitologii ze złymi mocami, a przede wszystkim ze smokami walczył święty Jerzy. Przedstawiano go jako rzymskiego żołnierza dzierżącego włócznię. Wierzono, że święty posiadał moc rzucania piorunów, którymi zabijał demony lub zmuszał je do ucieczki w głębiny. Prace artystów podkreślają, że władzę nad wodnym żywiołem posiadał również święty Florian. Przedstawia się go w zbroi rzymskiego legionisty, w jednej ręce trzymającego chorągiew, w drugiej naczynie z wodą, którą gasi pożar. Modlono się do świętego Floriana gdy trzeba było stłumić szalejące płomienie, uspokoić wzburzone fale i cofnąć powódź.

 

W Wielki Czwartek należało obmyć się na zdrowie i urodę. W strumieniach i źródłach zanurzały się lub przynajmniej przemywały twarz przede wszystkim panny na wydaniu. W Wielką Sobotę w kościołach święcono pokarmy, ogień i wodę. Zabierano ją do domów, gdyż posiadała właściwości lecznicze oraz zapewniała urodzaj. Lany Poniedziałek był na wsi dniem pełnym gwaru i swawoli. Oblewano głównie dziewczęta i młode gospodynie. Oblanie świadczyło o zainteresowaniu jakim cieszyła się dziewczyna w wiejskiej społeczności, a ponadto dopełniało uświęconego obyczaju oznaczającego wiosenne oczyszczenie i pobudzenie. Podczas obchodów świętojańskich dzięki wodzie dopełniano wielu zwyczajów. Wierząc, że ochrzczona przez świętego Jana woda staje się „czysta”, kąpano się i obmywano dla zyskania zdrowia, siły i urody. Panny puszczały na wodę wianki – symbol dziewictwa. Robiono je z ziół i kwiatów, przytwierdzano do desek i oświetlano przylepionymi świeczkami. Na podstawie obserwacji puszczonych wianków dziewczęta wróżyły, kiedy wyjdą za mąż i jakie będzie ich małżeństwo. Najlepszą przepowiednię stanowiło wyłowienie wianuszka przez młodzieńca, co oznaczało odwzajemnioną miłość i poważne zamiary względem panny.

Liczba wyświetleń: 409

powrót