Aktualności

Pamięci więźniów obozu w Treblince

2011.09.05 10:15 , aktualizacja: 2012.02.27 10:17

Autor: Anna Wierzbicka, Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, Wprowadzenie: Elwira Kasprzak

W pierwszą sobotę września na terenie dawnego obozu pracy w Treblince odbyły się uroczystości patriotyczno-religijne. Wśród gości nie zabrakło byłego więźnia Zygmunta Chłopka, przedstawicieli władz parlamentarnych i samorządowych, kombatantów, harcerzy oraz młodzieży szkolnej. Samorząd Województwa Mazowieckiego reprezentował marszałek Adam Struzik. W obchodach wzięło udział około 350 uczestników.

 

Zebrani przeszli drogą krzyżową od żwirowni do miejsca straceń. Tam odbyła się msza święta, której przewodniczył biskup drohiczyński Antoni Pacyfik Dydycz. Biskup w kilku słowach przypomniał o trudnej historii Polski i okrutnej ofierze życia, którą ponieśli więźniowie obozu zagłady i męczeństwa w Treblince. Okolicznościowe kazanie wygłosił również ks. Paweł Rytel-Andrianik. Nawiązując do słów Jezusa Chrystusa „To czyńcie na moją pamiątkę”, powiedział, że „pamiątką” jest nasza pamięć o tych osobach, które oddały tu swoje życie.

 

Od 15 listopada 1941 r. do 23 lipca 1944 r. w obozie Treblinka I zginęło ok. 10 tys. naszych rodaków, a w sąsiednim obozie II – 900 tys. Polaków pochodzenia żydowskiego, Żydów, Romów, a także osób innych nacji narodowych.

 

Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik podkreślił znaczenie hołdu składanego pomordowanym w obozach zagłady i pracy. Fakt, że w uroczystościach tych bierze udział młodzież budzi nadzieję, iż następne pokolenia nie zapomną wartości, którymi przez wieki kierowali się obrońcy polskości.

 

Swoją historię pobytu w Treblince opowiedział Zygmunt Chłopek.

– Jestem tu nie pierwszy raz, ale nigdy nie wspominałem o moim pobycie w szpitalu w Węgrowie, do którego byłem skierowany z obozu – mówił były więzień. – W szpitalu lekarz, który mnie przyjął nalegał, abym nie wracał do Treblinki. Chciał on nawet zaświadczyć hitlerowcom, że nic nie wie o mojej ucieczce. Nie zgodziłem się jednak. W tym samym czasie w szpitalu przebywał mój znajomy, Stefan Szymański. Udało mi się go namówić, abyśmy razem, mimo wszystko, powrócili do obozu. W ten sposób chciałem wzruszyć serca okupantów, pokazać, że jestem silny. Opłaciło się. Wkrótce zostałem zwolniony i udało mi się wrócić do domu.

  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak
  • Fot. Aneta Korczak

Liczba wyświetleń: 678

powrót